Krzysztof Dymiński podróżuje z tajemniczym mężczyzną? Nowe tropy
Nie ustają poszukiwania 16-letniego Krzysztofa, który 27 maja wyszedł z domu w w Pogroszewie Kolonii pod Ożarowem Mazowieckim. Wraz z zdesperowaną rodziną, nastolatka szuka cała Polska. Pojawił się nowy trop. Kobieta twierdzi, że spotkała chłopca w Sękowie pod Poznaniem.
Ostatnio w sieci pojawił się film zarejestrowany przez jednego z kierowców 31 sierpnia. Widać na nim młodą osobę w kapturze, idącą drogą nr 11 z Koszut do Kórnika, w stronę Poznania.
Nagranie trafiło na skrzynkę zdesperowanych rodziców Krzysztofa, którzy przyznali, że widoczną na nim osobą może być ich zaginiony syn.
Ma "głodową" emeryturę. Tak dorabia. "Żeby na święta coś zarobić"
W mojej ocenie na tym nagraniu jest mój syn, Krzysztof Dymiński. Nie mam jednak 100% pewności. Proszę, możne jest osoba, która jest łudząco podobna do mojego dziecka, która 31 sierpnia szła drogą nr 11 z Koszut do Kórnika w stronę Poznania. Jeśli to ty szedłeś - proszę odezwij się. Trwamy w niewiedzy już tak długo - napisała 17 września matka chłopca w mediach społecznościowych.
Teraz o nowych tropach informuje "Super Express". Dziennikarze tabloidu ujawniają wpis jednej z internautek, który może rzucać nowe światło na sprawę zaginionego nastolatka.
Czytaj także: Poszedł nad rzekę. Poszukiwania trwają od wielu dni
Kobieta twierdzi, że widziała chłopca odpowiadającego rysopisowi na jednej ze stacji benzynowych w Sękowie nieopodal Poznania. Miał mu towarzyszyć tajemniczy mężczyzna.
Nie jestem pewna, ale właśnie wyjeżdżałam 20 minut temu ze stacji benzynowej przy ul. Poznańskiej 3a w Sękowie. Chciałam się upewnić, czy to jest ta zaginiona osoba. Starszy mężczyzna, z który z nim przyjechał czarnym samochodem na rejestracjach PMI stanął w drzwiach wejściowych na stację – pisze w mediach społecznościowych cytowana przez tabloid internautka.
Gdy zorientował się, że go obserwuję, po chwili bardzo podobny chłopak do zaginionego wyszedł z głowę okręconą tak, jakby nie chciał po prostu się ujawniać – dodaje.
O komentarz poprosiliśmy stołeczną policję, która zajmuje się sprawą. Na odpowiedź czekamy.