Łowił w jeziorze, gdzie utonął Dominik. "Zdradliwa woda"
Dominik, 15-letni harcerz z Dolnego Śląska, utonął w jeziorze w miejscowości Wilcze (woj. wielkopolskie). Do tragedii doszło w czwartek w nocy podczas próby harcerskiej, w ramach której miał przepłynąć na drugą stronę akwenu. - Pływanie tu wpław jest bardzo niebezpieczne - przyznaje w rozmowie z o2.pl Jan Fila, prezes WOPR w Wolsztynie.
Sołtys miejscowości Marcin Łakomy zwraca uwagę, że jezioro, na którym doszło do tragedii zmieniło w ostatnim czasie nazwę - z Ośno na Wuszno. Jak mówi, w pobliżu znajdują się trzy jeziora - prócz Wuszna jest także Wilcze i Rudzieńskie. Przez to ostatnie przechodzi granica województw wielkopolskiego i lubuskiego. Jezioro Wilcze jest najczęściej wykorzystywane przez turystów - znajdują się tam ośrodki wypoczynkowe.
Z kolei wędkarze najchętniej przyjeżdżają nad Wuszno, bo spośród tych trzech jest najlepiej zarybione. Znajdują się tam kładki przygotowane specjalnie dla nich. Wzdłuż linii brzegowej jeziora znajduje się kilka domków. Reszta terenu jest otoczona przez las. Są też jednak kąpieliska, bo od ponad 50 lat swoje bazy mają tutaj harcerze.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Do tej pory nic takiego się w tym jeziorze nie wydarzyło - mówi sołtys Marcin Łakomy w rozmowie z o2.pl po śmierci 15-latka. - Chłopak miał przepłynąć na drugi brzeg jeziora, akurat w najszerszym miejscu, żeby rozpalić ognisko. Miał latarkę czołową. Z chwilą, gdy światło zniknęło, zaczęli go szukać - relacjonuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak mówi, obozowisko, w którym uczestniczył Dominik, znajduje się w głębi lasu - harcerze akurat z tego obozu nie mieli bezpośredniego dostępu do wody.
Po drugiej stronie akwenu, bliżej wody, swój obóz mają harcerze z Wałbrzycha. To tam miał dopłynąć 15-latek. Nie udało się - Dominik zniknął pod wodą w czwartek, około 1.00 w nocy. Jego ciało znaleziono o godz. 5.30.
Znałem tego chłopaka. Byli tu wcześniej zimą. Wypytywali o wiele rzeczy, bo przygotowywali obóz. Pomagałem im, doradzałem, gdzie i co mogą zdobyć, gdzie jest sklep. Zdarzało się, że kurierem przesyłali sobie na mój adres różne rzeczy, jak patelnie czy garnki - mówi sołtys.
Wspomina też o dwóch mszach polowych, jakie odbyły się w tym miejscu.
Harcerz utonął w jeziorze. "Woda jest zdradliwa"
Jan Fila, prezes WOPR w Wolsztynie zna akwen, na którym w czwartek w nocy rozegrała się tragedia.
To jezioro o mulistym dnie. Jedyny użytkowany fragment to miejsce koło obozowiska harcerzy, gdzie znajduje się utwardzona plaża. Woda w tym jeziorze jest bardzo zdradliwa. Harcerze mają do dyspozycji plażę i wydzielony obszar do pływania. Jednak pływanie wpław tym jeziorem jest bardzo niebezpieczne - przyznaje Jan Fila w rozmowie z o2.pl.
Prezes WOPR, podobnie jak sołtys także wskazuje, że nie pamięta żadnego tragicznego zdarzenia na tym akwenie. Potwierdza też, że jezioro nie jest zbytnio uczęszczane.
Nikt tam nie pływa - również kajakami czy żaglówkami. Są tam jedynie harcerze, którzy sami się asekurują, a także wędkarze. Sam łowiłem kiedyś ryby nad tym jeziorem wspomina Fila.
Prokuratura postawiła zarzuty dwóm osobom. Komunikat ZHR
Dowódca drużyny harcerskiej oraz ratownik WOPR usłyszeli zarzuty w związku ze śmiercią 15-latka. Chodzi o narażenie człowieka na niebezpieczeństwo i nieumyślne spowodowanie śmierci. Dowódca drużyny ma 21 lat, z kolei ratownik 19.
21-latek ma zakaz kontaktowania się z osobami z obozu harcerskiego. Zastosowano także wobec niego poręczenie majątkowe i dozór policji. Wobec ratownika nie zastosowano środków zapobiegawczych. Grozi im do 5 lat więzienia.
Wedle dotychczasowych ustaleń wiadomo, że Dominik próbował przepłynąć jezioro, aby zdobyć harcerską sprawność. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", nikt nie asekurował go z łodzi. Dorośli stali na pomoście. Zaniepokoili się, dopiero gdy zniknął pod wodą. Harcerz miał też płynąć w pełnym umundurowaniu i ciężkich butach.
"W Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej traktujemy obozowanie jako kluczowy element naszego programu wychowawczego, w trakcie którego harcerki i harcerze uczą się odpowiedzialności, samodzielności, współpracy. Realizują różne próby i zdobywają sprawności, zawsze dostosowane do indywidualnych możliwości, a przede wszystkim zgodne z zasadami bezpieczeństwa. Z pierwszych ustaleń wynika, że w tym przypadku mogło dojść do naruszenia tych zasad" - przekazał Związek Harcerstwa Rzeczpospolitej.
"Zapewniamy, że bezpieczeństwo naszych podopiecznych było i jest naszym absolutnym priorytetem. W ZHR dokładamy wszelkich starań, by nasze obozy były nie tylko wartościowe wychowawczo, ale przede wszystkim bezpieczne. (...) Jeszcze raz chcemy podkreślić, że śmierć harcerza to ogromna tragedia dla nas wszystkich. Łączymy się w bólu z rodziną, przyjaciółmi, bliskimi i całą wspólnotą harcerską" - dodano w komunikacie.