Mykoła zginął na wojnie w Ukrainie. Pracował w Polsce
Nie żyje Mykoła Miałkowski, były pracownik Urzędu Miejskiego w Lublinie. Jak podał na Facebooku prezydent miasta Krzysztof Żuk, 28-latek poległ w walce z rosyjskim agresorem. Mykoła od pewnego czasu walczył na wojnie w Ukrainie.
Mykoła Miałkowski miał 28 lat. Mężczyzna był pracownikiem Urzędu Miejskiego w Lublinie. We wtorek 5 grudnia prezydent miasta przekazał tragiczne wieści. Mykoła zginął w walce z rosyjskim okupantem w Ukrainie.
Czytaj również: Rosjanie zabili ukraińskich jeńców. Szybka reakcja
" Zrobić krok do przodu i uderzyć go"
Mykoła przed pełnoskalową inwazją Rosji pracował w Wydziale Strategii i Przedsiębiorczości Urzędu Miejskiego w Lublinie odpowiadając za projekty dotyczące współpracy akademickiej.
W dniu wybuchu wojny wyjechał, by bronić swojej ojczyzny i walczyć o wolność. Niestety poniósł za to najwyższą cenę - napisał na Facebooku prezydent Krzysztof Żuk, składając kondolencje bliskim zmarłego.
Mykoła w rozmowie z Radiem Lublin z sierpnia tego roku opowiadał o swojej walce na froncie. Kiedy wojna wybuchła 24 lutego pracował jeszcze w urzędzie. Wiedział jednak, że będzie musiał powierzyć swoje obowiązku komuś innemu i sam uda się na front.
Mam takie głębokie uczucie niesprawiedliwości. Myślę, że tak po prostu robić nie wolno. Kiedy wróg atakuje twój kraj, naturalną reakcją jest zrobić krok do przodu i uderzyć go. Oczywiście mówię to bardzo metaforycznie. Wiemy z historii, że Federacja Rosyjska rozumie tylko język siły. Dlatego najbardziej naturalnym zachowaniem – chociaż zupełnie nieoczywistym, bo mamy XXI wiek – jest wziąć broń do ręki i pokazać jej właściwe miejsce - mówił wówczas Mykoła Miałkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Myśleli, że ich nie widać. Rosyjska broń rozerwana na kawałki
Początkowo zastanawiał się, czy nie zostać w Polsce i pomagać jako wolontariusz. Kiedy zobaczył, jak ludzie giną na froncie, nie miał wątpliwości, iż podjął właściwą decyzję. Po wybuchu wojny dołączył do 100 Samodzielnej Brygady Obrony Terytorialnej Ukrainy.
Pracownicy lubelskiego magistratu mieli nadzieję, że 28-latek wróci cały i zdrowy do domu. On sam snuł plany, co zrobi, gdy znów pojawi się w Lublinie. - Chciałbym zobaczyć się ze swoimi przyjaciółmi, przejść się Ogrodem Saskim czy wyjść na plac Litewski - mówił podczas rozmowy z Radiem Lublin. Niestety, nigdy nie zrealizuje tych planów.