Jechał za nim przez 16 km. Po wszystkim powiedział: "Pokaż się"
Na kanale "Stop Cham" na YouTube pojawiło się nagranie, którego autor przez prawie 16 km jechał za pijanym kierowcą. Ten miał problemy z utrzymaniem toru jazdy – wjeżdżał na przeciwny pas i odbijał się od krawężnika. Po zatrzymaniu pijany kierowca oświadczył, że "nie ma żadnych promili", tłumaczył też, że "idą święta".
Jak wynika z opisu do nagrania opublikowanego na kanale "Stop Cham", niebezpieczne zdarzenie miało miejsce 18 grudnia na trasie z Radzymina do Czarnowa (woj. mazowieckie). Pewien mężczyzna zauważył kierowcę, który miał problemy z utrzymaniem prawidłowego toru jazdy. Jechał zygzakiem, stwarzając ogromne zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu.
Na nagraniu widzimy, że mężczyzna zjeżdżał na pobocze i na przeciwny pas ruchu.
Jechałem za nim z Radzymina do Czarnowa, czyli jakieś 16 km. (...) Auta trąbiły bo wjeżdżał na przeciwny pas, ludzie z chodników uciekali – opisuje autor nagrania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
90-latka potrącona. Kamery nagrały, gdzie przechodziła przez jezdnię
To drogowe szaleństwo udało się przerwać właśnie dzięki przytomnej reakcji mężczyzny, który zatrzymał pijanego kierującego. Według autora nagrania, "w aucie śmierdziało wódką", a "kierowca był nieprzytomny".
Czytaj także: Wyprzedzał "na czołówkę". Przerażające nagranie
Pijany kierowca: "święta idą, wariacie"
Między mężczyznami doszło do dość zaskakującej wymiany zdań. Pijany kierujący bełkocząc przekonywał, że jest trzeźwy i prosił o taryfę ulgową w związku ze zbliżającymi się świętami.
Pokaż się - zakomenderował autor nagrania, a po chwili dodał: - No pięknie. Możesz od razu wysiąść.
Nietrzeźwy kierujący był wyraźnie zaskoczony całą sytuacją i próbował się tłumaczyć, rzucając przy tym soczystymi przekleństwami.
Nie mam żadnych promili, k****, gościu – przekonywał. – Uspokój się, no po co to nagrywasz? Ale nie nagrywaj. Normalnie ci mówię, święta idą, wariacie, co ty k**** robisz – rzucił mężczyzna.
Autor nagrania twierdzi, że zadzwonił pod numer alarmowy, ale policja nie zareagowała na czas.
Nie mogłem czekać, więc zapisałem sobie adres, gdzie wjechali na posesję, a ja pojechałem do domu. Sprawa zgłoszona na 112, ale nikt się do mnie nie odezwał – zaznaczył kierowca, dodając, że zgłosił zdarzenie o godz. 18.16.