Najpierw pomógł, a potem zastrzelił brata, jego żonę i ich dziecko. Przyjaciel Jacka Jaworka mówi, jak było naprawdę

577

Policja wciąż szuka Jacka Jaworka, oskarżonego o potrójne morderstwo. Obecnie najbardziej prawdopodobnym motywem zbrodni jest wątek finansowy, jednak słowa przyjaciela mordercy rzucają całkowicie nowe światło na całą sprawę.

Najpierw pomógł, a potem zastrzelił brata, jego żonę i ich dziecko. Przyjaciel Jacka Jaworka mówi, jak było naprawdę
(Policja)

Ta zbrodnia wstrząsnęła Polską. Jacek Jaworek brutalnie zabił swojego brata, jego żonę i ich 17-letniego syna Kubę. Udało się przeżyć tylko 13-letniemu Gianniemu, który najpierw schował się w szafie, a następnie uciekł. Do tragedii doszło w miejscowości Borowce w woj. śląskim.

Policji nie udało się schwytać sprawcy aż do tej pory. Udało się jednak ustalić, że najbardziej prawdopodobnym motywem zbrodni jest wątek finansowy.

Teraz jednak na ten temat postanowił wypowiedzieć się przyjaciel mordercy, pan Tomasz. I trzeba przyznać, że jego słowa rzucają zupełnie nowy cień na całą sprawę.

Straciłem przyjaciela - mówi w rozmowie z Super Expressem.

Kolega Jacka Jaworka, uważa, że ten popełnił samobójstwo. Wcześniej jednak miał się schować tak, by nikt nie mógł go odnaleźć. Uważa on, że sprawy finansowe są błędnym tropem.

Jacek czuł się osaczony, atakowany ze wszystkich stron, bez możliwości odreagowania. Radził się, informował mnie o tym. Po interwencji policji Jacek dowiedział się, że może mieszkać w domu, który przepisał braciom ojciec. On pewnego dnia wszedł do niego od tyłu, bo wiedział, jak to zrobić. Zgłoszenie dotyczyło tego, że rzekomo się tam włamał. Policjanci przyjechali na miejsce i dowiedzieli się, że Jacek jest również właścicielem domu. Odstąpili od czynności - powiedział mężczyzna.

Bracia mieli kłócić się o dom. Dochodziło między nimi do wymiany złośliwości.

Odcięto Jackowi gaz, żeby nie mógł się wykąpać. No to wodę w czajniku gotował. Może on im też jakoś na to odpowiedział. Nie było jednak żadnych awantur. Wszyscy winią teraz policję. A przecież gdyby ktoś zgłosił, że on tu biega z bronią, to na pewno by jej szukali. A skoro tego nie było i nie jest to odnotowane, to znaczy, że to nie miało miejsca - dodaje przyjaciel podejrzanego.

Jacek Jaworek chciał wyjechać z kraju. Zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą. Plany pokrzyżowała mu pandemia koronawirusa. Niestety, pomiędzy braćmi zabrakło rozmowy.

Granice się pozamykały, druga fala, trzecia fala. Nie mógł wyjechać. Dlatego stał się uciążliwy. On [Jacek - przyp. red.] nie wierzył, że można to inaczej rozwiązać. Oni [Janusz i Justyna] nie wierzyli, że on może im coś zrobić - mówi gorzko pan Tomasz.

Jacek Jaworek miał również pomagać bratu w trudnych chwilach. Gdy pracując we Włoszech, dostał udaru, ten natychmiast się spakował i pojechał mu pomóc. Pan Tomasz wierzy, że ta sprawa niedługo zostanie rozwiązana. Borowce wciąż bowiem żyją tą sprawą.

Autor: KLS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić