"Najpierw wszystko się zatrzęsło". Dlaczego latarnia runęła na kobietę?
"To mogło się zdarzyć każdemu" - mówią "Gazecie Wyborczej" mieszkańcy Nowego Targu, komentując wypadek, do którego doszło 15 maja, w centrum miasta. Latarnia runęła na starszą kobietę. 69-latka codziennie o podobnej porze odprowadzała wnuka do przedszkola. Feralnego dnia szła sama. Jak to możliwe, że doszło do tak groźnego zdarzenia?
Do groźnego wypadku doszło w czwartek na ulicy Krzywej, w centrum Nowego Targu. Idący chwiejnym krokiem mężczyzna oparł się o jedną z ulicznych latarni. Ta runęła na ziemię i uderzyła przechodzącą deptakiem kobietę.
69-latka upadła pod ciężarem latarni. Na pomoc jako pierwsi ruszyli pracownicy pobliskich punktów handlowych. Na miejsce wezwano karetkę i straż pożarną.
Byłem jednym z pierwszych, którzy pobiegli tej pani na pomoc. Próbowałem ją opatrzyć. Krew z głowy lała się jak z kranu. Zapytałem, ile palców widzi. Powiedziała, że dwa. Czy czuje nogi? Mówi, że tak. Kontaktowała. Ale oczy miała takie rozbiegane, raz w lewo, raz w prawo. Ułożyliśmy ją, zatamowaliśmy krew, no i czekaliśmy. To wszystko wyglądało strasznie – relacjonuje "Wyborczej" sprzedawca z jednego z pobliskich sklepów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowe kierunki LOT-u mogą stać się hitami. "Wsłuchujemy się w głos pasażerów"
Nietrudno sobie wyobrazić, jak mógłby się zakończyć ten incydent. Na szczęście - jak ustaliła "Wyborcza" - w przypadku poszkodowanej kobiety zakończyło się na założeniu kilku szwów na głowie. 69-latka wróciła już do domu. Podobnie jak mężczyzna, który feralnego dnia oparł się o latarnię i również upadł na ziemię. On także potrzebował pomocy medyków.
Inny rozmówca "Wyborczej" podkreśla, że kobieta codziennie przemierza tę trasę, ponieważ odprowadza wnuka do przedszkola. "Kiedy ją zobaczyłem, byłem zdziwiony, że tym razem szła sama. Ale nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby dziecko było obok" - zaznacza mężczyzna.
Latarnia runęła na kobietę
Mieszkańcy miasta są zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami. Powtarzają, że mogło się to przytrafić każdemu. Do wypadku doszło na deptaku łączącym dworzec autobusowy z Rynkiem. Codziennie przechodzą tędy setki ludzi, m.in. dzieci z przedszkola i szkoły.
Czytaj także: Kierowca bmw wyjechał na "czołówkę". Oto efekt
Proszę pana, co tu się wtedy działo! Normalnie jak scena z katastroficznego filmu. Najpierw wszystko się zatrzęsło, dosłownie jakby miało być trzęsienie ziemi. Zaraz potem zobaczyłem straż pożarną, policję i karetkę, a potem dziennikarzy, błyski aparatów i telewizje. Rozstawiono namioty, zamknięto przejście. Koszmar – wspomina "Wyborczej" jeden z mężczyzn pracujących przy deptaku.
Zdaniem świadków, podstawa konstrukcji była przegnita. W związku z wypadkiem, rozpoczęto kontrolę na terenie nowotarskiego magistratu (równolegle postępowanie prowadzi policja). To właśnie miasto odpowiada za konserwację oświetlenia ulicznego w tej okolicy.
"Wyborcza" dowiedziała się, że kilka lat temu wymieniono dwie latarnie uznane za niebezpieczne, a jedna została usunięta. Ale stan techniczny latarni, które widać na ulicach, wzbudza pewne wątpliwości. Władze Nowego Targu wkrótce mają przedstawić plan modernizacji oświetlenia ulicznego w mieście.
Źródło: Wyborcza.pl, o2.pl