Nie pierwszy raz Sikorskiego poniosły emocje. Oto jak strofował syna
Nagranie, na którym Radosław Sikorski wychodzi ze studia TVN24, szybko obiegło sieć. Minister spraw zagranicznych ma na swoim koncie również inne kontrowersyjne sytuacje. 13 lat temu strofował 9-letniego syna, który nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, ile państw liczy Unia Europejska.
Wtorkowe wydanie programu "Kropka nad i" zakończyło się w zupełnie nieoczekiwany sposób. Gościem Moniki Olejnik był Radosław Sikorski, a rozmowa toczyła się spokojnie, aż do momentu, gdy prowadząca zadała pytanie dotyczące pochodzenia jego żony, Anne Applebaum.
Czytaj także: Już się zaczęło. Nagranie obiega sieć
Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Polski, wyraźnie zirytowany tym tematem, opuścił studio przed wyłączeniem kamer, co całkowicie zaskoczyło zarówno widzów, jak i prowadzącą. Nie pożegnał się również z dziennikarką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumy turystów w polskim mieście. Wszyscy czekają na jedno
Radosław Sikorski skomentował później sytuację w na portalu X. - Wbrew insynuacji red. Olejnik nie jesteśmy krajem antysemitów. Żądam przywrócenia standardów dziennikarskich - napisał szef polskiej dyplomacji.
Do sprawy odniosła się także prowadząca program "Kropka nad i". - Przepraszam Państwa, wszystkich moich widzów, jeśli nie byłam dość precyzyjna i dobitna - napisała Monika Olejnik.
Radosław Sikorski strofował syna
To nie pierwszy raz, gdy Radosława Sikorskiego poniosły nerwy. W 2011 roku głośno było o nagraniu, na którym minister spraw zagranicznych udzielił reprymendy swojemu 9-letniemu synowi, Tadeuszowi.
W obecności dziennikarzy, Sikorski strofował chłopca, mówiąc: "Tadziu, a ci państwo wygrali konkurs wiedzy o Europie. Jestem ciekaw, czy ty byś wygrał". Następnie zapytał go: "ile jest państw w Unii Europejskiej?". Choć odpowiedzi Tadeusza nie ujawniono, wiadomo, że minister nie krył rozczarowania i zbeształ syna.
Dwója! Lufa! Zero! Za burtę wylatujesz. Nie masz prawa tu być - powiedział Radosław Sikorski do 9-latka, a wszystko nagrały kamery TVN24.