Niewielu wie, że w Powstaniu Warszawskim walczył taki pluton. Niemcy byli w szoku
W Powstaniu Warszawskim walczył wyjątkowy pluton, którego członkami byli niesłyszący żołnierze. Był on złożony z 29 powstańców. Żaden z nich nie zginął. Nawet Niemcy byli zszokowani, gdy przekonali się, kto stoi po drugiej stronie barykady. Niestety, w Muzeum Powstania Warszawskiego nie ma miejsca specjalnie poświęconego plutonowi głuchych.
W sierpniu 1944 r. w Powstaniu Warszawskim walczył pluton głuchych złożony z 29 powstańców. Żaden z nich nie zginął. Niestety, w Muzeum Powstania Warszawskiego nie ma miejsca specjalnie im poświęconego - informuje PAP.
Historia plutonu wiąże się z Instytutem Głuchoniemych i Ociemniałych na placu Trzech Krzyży, gdzie w 1941 r. nauczyciel wychowania fizycznego Wiesław Jabłoński założył komórkę konspiracyjną. Wspierał go niesłyszący Kazimierz Włostowski ps. Igo oraz Edmund Malinowski ps. Mundek (słyszący). Prowadzili oni szkolenia m.in. z posługiwania się bronią czy granatami.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
"Niemcy uważali, że nic nie rozumieją"
Głusi powstańcy pełnili różnorodne funkcje - dostarczali ulotki, pracę konspiracyjną, dokumenty i broń, a także - brali udział w walkach. Ich pierwszym zadaniem była budowa barykady na ulicy Książęcej. Wzięli także udział w zdobyciu Domu Żołnierza Niemieckiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Córka jednego z powstańców, Krystyna Sopyło-Załoga, wspomina, że Niemcy nie zdawali sobie sprawy z ich działalności konspiracyjnej.
Tata opowiadał, że na rękach mieli opaski z oznaczeniem, że są głusi, więc Niemcy uważali, że oni nic nie rozumieją. Nie zdawali sobie sprawy, że te osoby działały w konspiracji – powiedziała PAP córka głuchego powstańca Krystyna Sopyło-Załoga.
Jej ojciec, Jan Sopyło ps. Igła, był jednym z 29 członków plutonu.– Igła, bo mój ojciec był krawcem. Interesował się też sportem i fotografią amatorską. Robił zdjęcia nawet w obozie – zaznaczyła córka powstańca, która w centrum Warszawy prowadzi zakład fotograficzny.
Nie słyszeli bomb, a mimo to przeżyli
1 sierpnia o godzinie 17.00 nie wszyscy dotarli na miejsce zbiórki w Instytucie, ale do grupy dołączyli nowi. Drużyna liczyła 29 powstańców, w tym dwie kobiety – sanitariuszki. Dowódcą plutonu został Jabłoński, a zastępcą Włostowski.
Organizacyjnie w czasie powstania głuchoniemi weszli w skład drugiego (1107) plutonu trzeciej kompanii kapitana "Redy", batalionu majora "Miłosza", zgrupowania podpułkownika "Sławbora" Śródmieście-Południe. W skład tego plutonu wchodzili zarówno głusi, jak i słyszący.
Gdy powstańcy usiłowali zdobyć Dom Żołnierza Niemieckiego mieszczący się w Gimnazjum im. Królowej Jadwigi, Niemcy podpalili gmach gimnazjum i uciekli. Podczas gaszenia pożaru poparzony został jeden z niesłyszących powstańców.
Jak leciały bomby, to wiadomo, głusi ich nie słyszeli i jak walnęło w ziemię, to osoby słyszące uciekały w jedną stronę, a głusi zupełnie w innym kierunku. I co ciekawe, sporo słyszących zginęło, a żaden z głuchych powstańców nie – powiedziała Krystyna Sopyło-Załoga. – Koledzy pokazywali ojcu ślady po kulach w miejscu, gdzie on stał, ale jakoś miał szczęście i kula go nie trafiła. Bo przecież nie słyszał jej świstu – dodała.
9 sierpnia 1944 r. pluton podzielono na grupę liniową i pomocniczą. Głusi pełnili wartę w strategicznych miejscach. Byli uzbrojeni w granaty i butelki z benzyną, a broń otrzymywali na czas służby.
Po kapitulacji
Po kapitulacji większość głuchych wyszła z Warszawy z ludnością cywilną. Do niewoli niemieckiej poszło 9 głuchych wraz ze swoim dowódcą. Jan Sopyło, jeden z powstańców, został wysłany do obozu na wyspie Alderney.
Był też w Hamburgu. Opowiadał, że m.in. pracowali w fabryce i sprzątali ulice. Niemcy byli zszokowani, że do obozu jenieckiego trafili głusi żołnierze. Mieli tam szacunek, że byli głusi, a mimo to poszli walczyć – wspomina córka powstańca.
Po wojnie wszyscy wrócili do Polski. Krystyna Sopyło-Załoga od lat stara się, aby w Muzeum Powstania Warszawskiego powstało miejsce poświęcone plutonowi głuchych. – Na świecie ludzie wiedzą o tym, a u nas się w ogóle o tym nie mówi. To jest przykre – powiedziała. Rzecznik muzeum, Anna Kotonowicz, potwierdziła, że obecnie takiego miejsca nie ma.
Źródło: PAP, Dzieje.pl