aktualizacja 

Oblała ambasadora "krwią". Tak zareagowali Rosjanie

W poniedziałek ukraińska dziennikarka Iryna Zemlyana oblała sztuczną krwią ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa. Kobieta w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl wyznała, że po tym zdarzeniu otrzymuje groźby od Rosjan.

Oblała ambasadora "krwią". Tak zareagowali Rosjanie
Iryna Zemlyana (Twitter)

O poniedziałkowym zdarzeniu zrobiło się bardzo głośno. Czerwoną farbę wylała wówczas ukraińska dziennikarka i aktywistka Iryna Zemlyana. Kobieta przekonuje, że nie chciała oblać ambasadora Rosji w Polsce.

To był przypadek, nie zrobiłam nic złego. Oblałam siebie sztuczną krwią na znak protestu, a on po prostu stał zbyt blisko, więc poleciało też na niego - powiedziała portalowi wirtualnemedia.pl.

Zemlyana podkreśliła, że Rosja i Rosjanie powinni być odizolowani od reszty świata. Oburzające jest to, że rosyjscy urzędnicy podróżują po Europie i np. składają kwiaty.

Dlatego Rosjanie powinni wiedzieć, że gdziekolwiek pójdą, będą na nich czekać Ukraińcy. Przy okazji protestu z ambasadorem Rosji chcieliśmy pokazać światu krew Ukraińców, których teraz Rosja zabija na Ukrainie - dodała dziennikarka.

Przed udzieleniem wywiadu Iryna Zemlyana poprosiła o dane redakcji wirtualnemedia.pl. Chciała wszystko dokładnie zweryfikować. Nie ukrywała, że jest zmuszona do ostrożnego postępowania.

Tak naprawdę po tym, co stało się w Warszawie, teraz grożą mi setki Rosjan na wszystkich portalach społecznościowych - ujawniła.

Ambasador Rosji oblany farbą. Policja nikogo nie zatrzymała

Do poniedziałkowych wydarzeń odniósł się na Twitterze minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński. "Zgromadzenie przeciwników rosyjskiej agresji na Ukrainę, gdzie każdego dnia dochodzi do zbrodni ludobójstwa było legalne. Emocje ukraińskich kobiet, biorących udział w manifestacji, których mężowie dzielnie walczą w obronie ojczyzny są zrozumiałe" - pisał.

Polskie władze nie rekomendowały ambasadorowi Rosji składania kwiatów 9 maja w Warszawie. Policja umożliwiła ambasadorowi bezpieczny odjazd z miejsca zdarzenia - podsumował.

Nadkom. Sylwester Marczak powiedział natomiast "Faktowi", że "w związku z wydarzeniami z cmentarza, żadne osoby nie zostały zatrzymane".

Obecnie prowadzona jest analiza karno-prawna materiału i dopiero po jego przeanalizowaniu będziemy podejmować dalsze czynności - podsumował.
Zobacz także: Incydent z ambasadorem Rosji. "Popełniono co najmniej dwa błędy"
Autor: MDO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić