Ofiara fałszywego botosku odważyła się pokazać, jak wygląda po zabiegu

53

63-latka dała oszukać się reklamie internetowej, którą zobaczyła na Facebooku. Tajemnicza firma oferowała wstrzyknięcie botoksu w okazyjnej cenie. Zabieg miał "dokonać cudu". Kilka dni później jego ofiara omal nie umarła.

Ofiara fałszywego botosku odważyła się pokazać, jak wygląda po zabiegu
Przed... (BBC)

Mieszkanka Poole w Dorset (Anglia) pragnęła poprawić swój wygląd. 63-latka postanowiła zafundować sobie kurację, związaną z wstrzyknięciem botoksu, co jest jednym z najpopularniejszych zabiegów medycyny estetycznej.

Znalazła ogłoszenie firmy, która oferowała taką usługę. Marcelle King zdecydowała się więc umówić na wizytę - podaje BBC. Niedługo później poddała się zabiegowi, w "siedzibie" firmy znajdującej się w zachodniej części Londynu.

Na miejscu nie zastała jednak tego, czego się spodziewała, czyli lokalu, któru w jakikolwiek sposób przypominałoby klinikę medycyny estetycznej. Zamiast tego w nowym, lśniącym BMW podjechał do niej mężczyzna. Marcelle, choć z ograniczonym zaufaniem i dopiero po zadaniu kilku pytań, ostatecznie zapłaciła mężczyźnie za usługę 300 funtów, choć przez cały czas czuła się niepewnie i była wszystkim zaniepokojona. Bardzo chciała jednak poprawić swoją urodę.

Mężczyzna wstrzyknął jej substancję, która miała być botoksem pod skórę. Choć Marcelle zapłaciła za usługę 300 funtów, spodziewając się "olśniewającego efektu", to jednak po kilkunastu dniach nie zauważyła żadnej różnicy na swojej twarzy - podaje źródło Daily Star.

Umówiła się więc na kolejny zabieg. W trakcie jego przeprowadzania nie było już jednak tak, jak poprzednio. Wcześniej Marcelle znosiła ukłucia igłą dość dobrze. Przy kolejnej wizycie przerwała zabieg w jego trakcie, a następnie wróciła do domu. Przerwała zabieg, bo twarz paliła ją z bólu tak, jakby ktoś przystawiał jej do policzków rozżarzone żelazko.

Zobacz także: Koronawirus w Polsce i powrót do szkoły. Roman Giertych uderza w MEN

Straciła na zawsze czucie w niektórych częściach twarzy

Kobieta, jeszcze zanim zdążyła wrócić do domu, spojrzała w lusterko w samochodzie. Jej oczom ukazał się wielki obrzęk, który miała na twarzy. Obrzęk pojawił się na policzkach w okolicach nosa, ale przede wszystkim wokół oczu kobiety, prawie uniemożliwiając 63-latce widzenie. Kobieta zgłosiła się do pobliskiej placówki medycznej.

Marcelle została przyjęta do szpitala, gdzie podjęto natychmiastowe kroki, aby ją wyleczyć. Podano jej ciężkie leki, które miały powstrzymać działanie nieznanej substancji. Zdaniem lekarzy 63-latka była w tak fatalnym stanie, że mogłaby nawet nie przeżyć tego dnia.

Mężczyzna, który wstrzykiwał "botoks" kobietom w Anglii, na czym najprawdopodobniej zbił spory majątek, trafił za kratki. Niestety - skutki uboczne kuracji pozostaną z Marceliną już do końca jej życia. Kobieta ma sparaliżowane mięśnie twarzy, które zostały uszkodzone nieodwracalnie. Nie wiadomo co dokładnie znajdowało się w strzykawkach, ale prokuratura podejrzewa, że mógł to być botoks z Chin.

Autor: HNM
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić