Paralotniarz runął na ziemię i zmarł. Oto co mówił przed śmiercią
Trwa śledztwo ws. tragedii, do której doszło w środę (30 lipca) w miejscowości Sędzin (pow. aleksandrowski). 64-letni paralotniarz zahaczył o drzewo na cmentarzu i runął na ziemię. Mężczyzna zmarł w szpitalu. Śledczy podają, że zaraz po zdarzeniu paralotniarz skarżył się, że "zaplątały mu się linki".
Do tragedii doszło ok. godz. 19:33 w środę (30 lipca). 64-letni paralotniarz wystartował z otwartego terenu w pobliżu cmentarza w miejscowości Sędzin (pow. aleksandrowski). Z relacji świadków wynika, że mężczyzna zatoczył kilka kółek w okolicy.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Następnie jego paralotnia zaczęła spadać. Mężczyzna zahaczył o drzewo i spadł na ziemię. Po przyjeździe służb 64-latek był przytomny. Śledczy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy informują, że skarżył się na problemy techniczne. Miał powiedzieć, że ""zaplątały mu się linki".
Jak wstępnie ustalono, pokrzywdzony utracił panowanie nad motolotnią, zahaczył o drzewo, po czym awaryjnie lądował na terenie pobliskiego cmentarza - informuje prok. Arkadiusz Arkuszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paralotniarz został przewieziony do szpitala we Włocławku w ciężkim stanie. Tam zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
O sprawie pisze portal aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl. Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim badają sprawę paralotniarza. Przeprowadzono już sekcję zwłok.
Doszło do urazów wewnętrznych i złamań, w tym do przerwania tętnicy. Przesłuchano już świadków w sprawie - mówi prok. Mariusz Ciechanowski z Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim.
Śledczy wskazują też, że "wszystkie okoliczności wypadku wyjaśni prowadzone w tej sprawie śledztwo". Nadal nie wiadomo, co doprowadziło do tragedii. Brana jest pod uwagę hipoteza o błędzie pilota, awarii technicznej lub problemach pogodowych.