Pojechaliśmy na "polskie Hawaje" obok autostrady A1. Oto co ujrzeliśmy
Zaledwie 23 km od zjazdu z autostrady A1 znajdują się "polskie Hawaje". To miejska plaża nad Jeziorem Zamkowym w Wąbrzeźnie. Miejsce to cieszy się dużym zainteresowaniem turystów. Pojechaliśmy tam, aby sprawdzić, co oferują lokalne atrakcje.
"Polskie Hawaje" jak mówi się o wybrzeżu nad Jeziorem Zamkowym w Wąbrzeźnie to popularne miejsce na mapie woj. kujawsko-pomorskiego. Czysta woda i palmy na niewielkiej plaży to cechy charakterystyczne tego miejsca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobaczysz na każdym kroku. "Robią największą furorę podczas tegorocznych wakacji"
W sezonie zjeżdżają się tu mieszkańcy okolicznych miejscowości. Nie brakuje gości z Torunia (który oddalony jest o 50 km), Bydgoszczy, a także turystów zjeżdżających z pobliskiej (oddalonej zaledwie o 23 km) autostrady A1.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy warto odwiedzić "Hawaje" w Wąbrzeźnie. Wybraliśmy się na miejsce w piątkowe popołudnie. Mimo niepewnej pogody (sporego zachmurzenia) i pory, na plaży przebywało wiele osób. To głównie rodzice z dziećmi, a także studenci i uczniowie korzystający z wakacyjnej przerwy. Niektórzy zdecydowali się na kąpiel. W miarę upływu czasu, na miejscu pojawiało się coraz więcej plażowiczów.
Plaża miejska w Wąbrzeźnie jest zadbana. Na miejscu znajdują się natryski dla osób, które zdecydują się na kąpiel. Jest też dmuchany, wodny plac zabaw dla dzieci i przystań dla małych statków.
Wady? Plaża jest niewielka i bardzo wąska. W przypadku dużego zainteresowania może zabraknąć miejsca. Mało jest m.in. ławek czy leżaków. Turyści na plaży znajdą tylko kilka z nich, m.in. przy pobliskiej restauracji.
Uwagę na pewno zwracają palmy, które są sporą atrakcją. Poza tym nie pełnią jednak żadnej roli. Jeżeli chodzi o ofertę gastronomiczną i dodatkowe atrakcje na "polskich Hawajach", to ta nie powala. Na miejscu znajdziemy dwie budki z lodami i goframi i jedną restaurację.
Karta dań w lokalu jest dość szeroka. Coś dla siebie znajdą fani burgerów, ryb i deserów. Nie jest przesadnie drogo. Burger wołowy (200g) kosztuje 28 zł. Za sandacza musimy zapłacić 53 zł. To najdroższa pozycja w menu.
Na uwagę zwraca fakt, że w pobliżu znajduje się amfiteatr, gdzie odbywają się koncerty dla turystów i dla mieszkańców, a sam widok na jezioro na pewno może się podobać. To ciekawe miejsce na spędzenie czasu podczas wakacyjnej podróży. Wystarczy zjechać z autostrady.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl