Polak mieszka w Niemczech. Ujawnia, co pisali o 11 listopada
Daniel Bała mieszka i prowadzi firmę w Niemczech. 11 listopada postanowił sprawdzić, co tamtejsze media piszą o Narodowym Święcie Niepodległości. "To nie jest dla nich 'kolejny dzień'" - ocenił już na wstępie.
Daniel Bała prowadzi w Niemczech firmę pośrednictwa pracy SelfDevelopment. Przy okazji 11 listopada postanowił sprawdzić, co tamtejsza prasa pisze o ważnym święcie dla wszystkich Polaków.
Szybko doszedł do wniosku, że dla Niemców nie jest to "kolejny dzień". Jednocześnie ogłosił, że tamtejsze media "mają na to trzy główne spojrzenia".
11 listopada w Warszawie. Ogromna kolejka pod Sejmem
W pierwszej kolejności wskazał na spojrzenie praktyczne.
Lokalne media przygraniczne (jak MOZ.de) co roku publikują ostrzeżenia dla swoich obywateli: "Achtung! Dziś w Polsce sklepy ZAMKNIĘTE". Koniec z tanim tankowaniem i zakupami. To jest dla nich realny, praktyczny problem - zauważył.
Następnie podkreślił, że pojawia się też spojrzenie historyczne. "Poważne portale (jak Deutschlandfunk czy Deutsches Polen-Institut) rzetelnie tłumaczą Niemcom naszą historię. Piszą wprost o 123 latach zaborów, upadku mocarstw po I WŚ i odzyskaniu państwowości w 1918 roku. Pełen kontekst historyczny" - kontynuował.
11 listopada przejrzał niemieckie media. Oto wniosek
Nadmienił, że przejawia się również podejście polityczne.
Największe serwisy newsowe (np. Tagesschau, Welt) relacjonują oczywiście dzisiejsze, oficjalne obchody. Cytują przemówienie prezydenta (w tym roku np. o "chrześcijańskich wartościach" i tym, by nie być "papugą Zachodu"). W poprzednich latach mocno skupiali się też na kontrowersjach wokół Marszu Niepodległości w Warszawie - podkreślił.
Wniosek? Dla jednych dzień wolny od tanich zakupów, dla innych ważna lekcja historii, a dla jeszcze innych po prostu polityka - podsumował Daniel Bała.