Polska ambasada ewakuowana. "Ustala się nawet, kto zabiera flagę"

Konflikt w Sudanie narasta i zmierza w stronę wojny domowej. W poniedziałek pojawiła się informacja o ewakuacji polskich dyplomatów. Szczęściem w nieszczęściu jest, że placówka RP była dopiero na etapie organizacji, więc ewakuacja była prostsza.

Polscy dyplomaci z Sudanu: Michał Murkociński (na zdj.) i konsul Stanisław Guliński zostali ewakuowani z KrajuPolscy dyplomaci z Sudanu: Michał Murkociński (na zdj.) i konsul Stanisław Guliński zostali ewakuowani z kraju.
Źródło zdjęć: © PAP
Łukasz Maziewski

Kryzys w Sudanie przybiera na sile. Walki w stolicy kraju, Chartumie, są coraz silniejsze. Kolejne kraje decydują się na ewakuację swoich obywateli i dyplomatów. W poniedziałek pojawiła się informacja o ewakuacji naszych przedstawicieli resortu spraw zagranicznych.

Informacja podana przez TVN24 nie została oficjalnie potwierdzona przez MSZ. Potwierdza ją jednak w rozmowie z o2.pl urzędnik ministerstwa. Tyle, że "placówkę RP" tworzyło tam dwóch dyplomatów: ambasador Michał Murkociński i konsul Stanisław Guliński. Ten drugi był zresztą na urlopie w Polsce. Ale oprócz nich, ewakuowano jeszcze kilkunastu (14-16) obywateli Polski mieszkających w Sudanie.

Tak czy inaczej, ewakuacja pracowników to zawsze wyzwanie. Polska ma w tym doświadczenie. Naszą placówkę i jej pracowników ewakuowaliśmy w przeszłości m.in. z Libii, gdy wybuchła tam wojna domowa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polskie odkrycie w Sudanie. Archeolodzy odkopali coś niesamowitego

Zabiera się nawet flagę

Jak przeprowadza się tego rodzaju ewakuację? O komentarz poprosiliśmy m.in. ppłk Agencji Wywiadu Marcina Falińskiego. Oficer, który był zaangażowany w działania w Libii, podkreśla, że od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej takie działania są ściśle koordynowane z UE.

Organizatorzy ewakuacji pozostają w ścisłym kontakcie z UE i krajem wiodącym w regionie – mającym największe możliwości logistyczne i techniczne. Po drugie, pozostaje się w ścisłym kontakcie z placówkami krajów zaprzyjaźnionych, sojuszniczych. Australia czy Japonia nie są przecież w NATO, ale można je zaliczyć do bloku zachodniego i - jeśli mają w danym kraju swoje przedstawicielstwo - można z nimi współpracować w zakresie ewakuacji.

Wiadomo, że takich działań nie będzie się przecież koordynować z Rosją czy Białorusią. Są stopnie alarmowe, odpowiednie procedury, przystosowane do danego stopnia zagrożenia - mówi ppłk Faliński.

Kiedy następuje przygotowanie placówki do ewakuacji, te procedury po prostu powinny być wprowadzone w życie.

Wcześniej ustalone powinno być nawet to, kto odpowiada za zabezpieczenie mienia placówki, kto przewozi dokumenty, dzieła sztuki czy wreszcie nawet zdejmuje flagę z budynku. To, czy niszczy się sprzęt, zależy od procedur i wypracowanej metodologii działań. Im prostsza procedura na danym etapie, tym łatwiej - mówi ppłk Faliński.

W zależności od stopnia zagrożenia uaktualnia się, jak tłumaczy oficer, plany i procedury, dostosowane do stopnia alarmowego. Kiedy przychodzi decyzja o ewakuacji, wszyscy powinni być przygotowani. Mogło to być dogadane z krajami partnerskimi, np. Francją czy Hiszpanią.

Musi być zachowany obieg niezbędnych informacji. Decyzję o ewakuacji podejmuje szef resortu, ale w MSZ jest zespół zarządzania kryzysowego. W zależności od potrzeb powołuje się jako ekspertów przedstawicieli instytucji lub firm prywatnych, czasem nawet biur podróży.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że czasem nie daje się uniknąć ofiar w ludziach. W 2012 r. w Libii, w ataku partyzantów na obiekty Stanów Zjednoczonych, zginął ambasador USA Christopher Stevens, pracownik placówki Sean Smith, a także dwóch członków grupy ochrony placówki: Tyrone Woods i Glen Doherty.

Jeśli komuś nasuwa się pytanie, czy moglibyśmy po naszych dyplomatów wysłać Wojsko Polskie, to trzeba odpowiedzieć, że nie jest to proste. Ppłk Faliński przypomina, że decyzja o użyciu sił zbrojnych należy do prezydenta RP. Ale to nie wszystko. Rzecz rozbija się o kwestie techniczne: rozpoznanie radioelektroniczne, logistyka, transport strategiczny.

My ewakuujemy się do Dżibuti, więc blisko, ale należy postawić pytanie choćby o współpracę międzynarodową - konkluduje ppłk Faliński.

Najprościej jest, kiedy ma się w pobliżu bazę wojskową albo przynajmniej porozumienie o współpracy z krajami sąsiednimi.

Wiele zależy od tego, czy procedury są przestrzegane. Takie operacje są drogie i zaledwie kilka państw ma zdolności do samodzielnego przeprowadzenia takich działań - konkluduje ppłk Faliński.

Szczęście w nieszczęściu

Polska placówka w Sudanie jest o tyle nietypowa, że była dopiero na etapie organizacji. Nie wynajęto jeszcze budynku, dyplomaci mieszkali w hotelach, nie istniała kancelaria tajna, w której przechowywano dokumenty o klauzuli niejawności, więc nie było potrzeby ich niszczenia.

Wojciech Bożek, ambasador RP w Libii w latach 2010-2012, podkreśla, że operacja była ułatwiona, ponieważ chodziło o tylko dwóch dyplomatów, którzy byli w Sudanie bez rodzin i nie pełnili jeszcze obowiązków.

Szczęściem jest, że nasi dyplomaci – ambasador Michał Murkociński i konsul Stanisław Guliński – to dobrzy fachowcy, wybitni arabiści. Byli dyplomaci w Egipcie, Syrii i Libii. Z konsulem Gulińskim, który w 2011 był moim zastępcą, "zamykaliśmy" naszą placówkę w Libii - mówi o2.pl Wojciech Bożek.

Dyplomata rozwija słowa ppłka Falińskiego i tłumaczy, że ewakuacja i czasowe zamknięcie placówki dyplomatycznej jest ostatecznością. Zgodnie z obowiązującymi procedurami zarządzania kryzysowego przewidziane są cztery stopnie alarmowe: Alfa, Beta, Charlie i Delta, które przewidują stosowne procedury.

W przypadku wystąpienia: sytuacji kryzysowej oraz braku możliwości zażegnania jej skutków za pomocą sił i środków ambasady RP; trudnej do przewidzenia eskalacji konfliktu, a także w związku z bezpośrednim zagrożeniem dla życia i zdrowia pracowników placówki, wprowadzany jest czwarty stopień alarmowy - Delta.

Stosuje się metodę "plasterków salami", czyli dzielenia zadania na mniejsze odcinki. Zabezpiecza się majątek i dokumentację placówki, zmniejsza się liczebność personelu miejscowego, ewakuuje rodziny dyplomatów, a na końcu - kluczowy personel placówki.

Moje doświadczenia pełnej ewakuacji obywateli polskich oraz czasowego zawieszenia funkcjonowania Ambasady RP w Libii w lutym 2011 r. dowodzą, że w sytuacji kryzysowej i zamieszek miejscowe służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo placówek są sparaliżowane - mówi dalej Bożek.

Stąd, jak mówi dyplomata, potrzeba koordynacji akcji ewakuacyjnej z misjami dyplomatycznymi państw NATO i UE. W Libii ściśle współpracowaliśmy z ambasadami Niemiec, Ukrainy oraz Turcji. W Sudanie - według doniesień medialnych - z Hiszpanami.

Dyplomata tłumaczy, że co do zasady priorytetem ambasady jest zapewnienie bezpieczeństwa obywateli polskich, co w przypadku zawodnej łączności, braku połączeń lotniczych oraz dezinformacji i chaosu jest ogromnym wyzwaniem.

W Trypolisie, jak mówi, "to była wolna amerykanka, na lotnisku panował chaos". W Chartumie także mogły wystąpić, jak przypuszcza, problemy z dotarciem chętnych do ewakuacji na lotnisko, czy do punktów zbiórek.

W Libii pracownicy ambasady przygotowywali listy przebywających w tym kraju Polaków, deklarujących gotowość ewakuacji. Ale były i sytuacje trudne, kiedy nie wszyscy zgłaszani do ewakuacji członkowie rodzin mieli polskie obywatelstwo, czy polskie paszporty.

Były rodziny mieszane, które decydowały się pozostać w kraju pomimo pogarszających się warunków bezpieczeństwa. Pamiętam sytuacje, gdy nasi obywatele pojawiali się na lotnisku ze zwierzętami domowymi, których nie chcieli zostawić - wspomina amb. Bożek.

Na koniec przypomina, że w sytuacji nadzwyczajnej zbawienne może być zarejestrowanie się w serwisie MSZ "Odyseusz". Pozwala to na kontakt i udzielenie obywatelom polskim niezbędnej pomocy oraz oszacowanie liczby Polaków w danym kraju.

Wybrane dla Ciebie
Portugalia zaostrza przepisy deportacyjne dla nielegalnych imigrantów
Portugalia zaostrza przepisy deportacyjne dla nielegalnych imigrantów
Taki widok przed Lidlem. Aż chwycił za telefon. Spójrzcie na kartkę
Taki widok przed Lidlem. Aż chwycił za telefon. Spójrzcie na kartkę
Wyż z Rosji nadal nad Polską. Należy spodziewać się opadów
Wyż z Rosji nadal nad Polską. Należy spodziewać się opadów
Zaginęła 15-latka z Konstantynowa Łódzkiego. Jest nowy trop
Zaginęła 15-latka z Konstantynowa Łódzkiego. Jest nowy trop
Granica z Białorusią. Przedłużono strefę buforową
Granica z Białorusią. Przedłużono strefę buforową
Mikołaje okładali się przy owocach. Sceny w sklepie w Baku
Mikołaje okładali się przy owocach. Sceny w sklepie w Baku
Od ofiary do oszustki. Emerytka zamieszana w przekręt na 1,4 mln zł
Od ofiary do oszustki. Emerytka zamieszana w przekręt na 1,4 mln zł
Dramat w powietrzu. Niemiec zmarł w samolocie
Dramat w powietrzu. Niemiec zmarł w samolocie
Rasistowski atak z użyciem broni pneumatycznej. Jest wyrok
Rasistowski atak z użyciem broni pneumatycznej. Jest wyrok
Krzyżówka językowa. Tylko mistrz poradzi sobie z wszystkimi hasłami
Krzyżówka językowa. Tylko mistrz poradzi sobie z wszystkimi hasłami
Żołnierz chciał się poddać. Rosjanie zaczęli egzekucję
Żołnierz chciał się poddać. Rosjanie zaczęli egzekucję
Łatwy sposób na czyste ramy okienne. Odzyskają biały kolor
Łatwy sposób na czyste ramy okienne. Odzyskają biały kolor