Potężne ataki Izraela w Strefie Gazy. Pokój? "Totalna fikcja"
Zawieszenie broni w Strefie Gazy, które od początku było kruche jak porcelana, z hukiem pękło we wtorek. Izrael z potężną mocą zaatakował enklawę. - Oto cena, którą płacisz za niepoważny plan pokojowy - mówi o2.pl Daniel Levy, były negocjator ds. pokoju izraelsko-palestyńskiego.
- To cykl "Blisko Świata", w ramach którego piszemy na o2.pl o kryzysach humanitarnych, konfliktach zbrojnych i innych ważnych wydarzeniach w różnych zakątkach globu.
- W tym odcinku rozmawiamy z Danielem Levym, prezesem U.S./Middle East Project, think-tanku specjalizującego się w polityce USA wobec Bliskiego Wschodu, zwłaszcza w kontekście konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Levy jest też byłym doradcą izraelskiego rządu i byłym negocjatorem pokojowym.
- Po tym, jak Izrael przeprowadził serię ataków na Strefę Gazy, Levy skrytykował cały plan pokojowy Donalda Trumpa. Prezydent USA uspokaja, że rozejm jest niezagrożony, a Levy o pokoju w Strefie Gazy mówi: - Totalna fikcja.
Machina wojenna Izraela znowu została rozgrzana do czerwoności po tym, jak we wtorek wieczorem premier Binjamin Netanjahu zarządził "silne uderzenia" na Strefę Gazy. Izraelski rząd zarzucił Hamasowi, że ten naruszył zawieszenie broni poprzez ostrzał izraelskich żołnierzy, w którym jeden z nich zginął. Izrael oskarża też Hamas o to, że ciągle nie zwrócił wszystkich ciał zmarłych zakładników.
Wznowienie działań zbrojnych na dużą skalę nastąpiło mniej niż trzy tygodnie po wymianie pierwszych zakładników i ogłoszeniu zawieszenia broni. Palestyńskie ministerstwo zdrowia poinformowało, że w izraelskich atakach zginęło co najmniej 100 osób, w tym ponad 40 dzieci.
To jest właśnie problem z niepoważnym dokumentem pochodzącym od niepoważnego prezydenta - powiedział o2.pl Daniel Levy, mając na myśli plan pokojowy Donalda Trumpa.
Sceny w Izraelu. Moment incydentu w trakcie przemowy Trumpa
To właśnie składający się z 20 punktów plan Trumpa otworzył drogę do rozejmu w Strefie Gazy. Wielu ekspertów od początku jednak podkreśla, że jest on pełen niejasności i luk, które mogą uniemożliwić pokój na dłuższą metę.
- Przede wszystkim zadajmy sobie pytanie, czy w ogóle mieliśmy do czynienia z zawieszeniem broni? Izrael przez cały ten czas prowadził działania militarne w Strefie Gazy. Cały czas okupował i okupuje połowę tego terytorium - stwierdził Levy.
Punkty zapalne: rozbrojenie Hamasu i Zachodni Brzeg
Jednym z głównych punktów zapalnych jest kwestia rozbrojenia Hamasu. To coś, na czym zależy Izraelowi, a jednocześnie coś, czego realizacja, pomimo planu Trumpa, w którym mowa jest o "demilitaryzacji Strefy Gazy", jest mało prawdopodobne. Po wymianie zakładników wojska Izraela wycofały się za tzw. żółtą linię, ale dalej kontrolują ponad 50 proc. enklawy.
- Nigdzie na świecie nie ma sytuacji, w której trwa nielegalna okupacja wojskowa danego terytorium i jedna ze stron nagle oświadcza: "rozbroimy się, a wy kontynuujcie swoją okupację". Coś takiego się po prostu nie wydarzy. Amerykanie powinni to rozumieć. Póki okupacja trwa, to nie będzie mowy o rozbrojeniu - mówi Levy.
- Na horyzoncie nie widać żadnych pragmatycznych rozwiązań, takich, które świadczyłyby też o lekcjach wyciągniętych z historii. Zamiast tego mamy ogólną narrację, że Hamas musi się rozbroić. Ale nie ma głosów, żeby to Izrael, który właśnie dokonał ludobójstwa, zrobił to samo - dodaje.
Kolejna istotna kwestia to Zachodni Brzeg. Palestyńskie terytorium zalewa fala przemocy ze strony izraelskich osadników. Regularne ataki miały miejsce już wcześniej, jednak teraz przybrały na sile. Wraz z rozpoczętym niedawno sezonem zbierania oliwek osadnicy, pod okiem izraelskich żołnierzy, wchodzą na pola i dokonują brutalnych napaści na rolników. Cały czas podpalają też domy i auta Palestyńczyków.
W planie pokojowym Trumpa nie ma tymczasem nawet słowa o Zachodnim Brzegu. A jeśli nie będzie pokoju tam, to trudno mówić o pokoju w relacjach izraelsko-palestyńskich, również w Strefie Gazy.
- To najlepiej pokazuje, jak bardzo niepoważny jest ten plan pokojowy. Po tym, jak ogłoszono zawieszenie broni, prezydent Trump powinien powiedzieć, że teraz czas zakasać rękawy i doprowadzić do prawdziwego pokoju. Zamiast tego mówi, że pokój nastał i już. A to jest totalna fikcja - mówi Daniel Levy.
- Osadnicy konfiskują coraz więcej ziemi, budują coraz więcej mieszkań. Tempo budowy wykracza poza skalę, nawet biorąc pod uwagę historyczne dane. To wszystko świadczy o głębokiej aneksji, która bez przerwy się dokonuje. A Trump i Izrael chcą, żebyśmy uwierzyli, że nie ma problemu, że nie ma aneksji. I wiele rządów udaje, że rzeczywiście temat nie istnieje - podkreśla.
Presja na Netanjahu, groźby w Izraelu
W środę rano Izrael ogłosił, że zawieszenie broni w Strefie Gazy znowu obowiązuje. Wcześniej Donald Trump podkreślał na pokładzie Air Force One, że pokój, pomimo ataków Izraela, nie jest zagrożony. Zaznaczył, że Izrael ma prawo do odpowiedzi, jeśli zostanie zaatakowany.
- Nic nie zagrozi zawieszeniu broni. Hamas to tylko mała część planu pokoju na Bliskim Wschodzie. Powiedzieli, że będą się zachowywać i jeśli tak rzeczywiście będzie, to będą szczęśliwi, a jeśli nie, to zostaną zlikwidowani - oświadczył Trump.
Netanjahu tymczasem cały czas mierzy się z naciskami wewnątrz Izraela, żeby wznowić ataki na dużą skalę - tak jak to miało miejsce we wtorek - i całkowicie zniszczyć Hamas. Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Itamar Ben-Gwir skrytykował Netanjahu za to, że przywrócił zawieszenie broni, zamiast wrócić do zmasowanych ataków. Stwierdził, że jeśli premier "zrezygnuje z celu, jakim jest rozbicie Hamasu", to jego rząd "nie będzie miał prawa istnieć".
- Cały to zawieszenie broni, jeśli chcemy je tak nazywać, od początku było bardzo kruche. Tkwimy tak naprawdę w martwym punkcie. Nie ma poważnej dyskusji o poważnych sprawach - podsumowuje Levy.
Łukasz Dynowski, szef redakcji o2.pl