Problemy Donalda Trumpa. Sądowy spór pogrąży jego plany?
Sądowy spór o taryfy zagraża władzy Donalda Trumpa nad jego ulubioną bronią ekonomiczną. W czwartek wieczorem prezydent USA ponownie skrytykował sędziów niższej instancji, którzy orzekli przeciwko niemu, nazywając ich decyzję "złą" i "okropną".
Od powrotu do władzy, prezydent USA Donald Trump używa taryf jako swojej ulubionej broni ekonomicznej. Nakładał cła na import zarówno wobec sojuszników, jak i przeciwników, podnosząc ich stawki do niezwykle wysokich poziomów, by potem nagle zmieniać zdanie i obniżać opłaty.
Jak podkreśla BBC, rynki i światowi liderzy starali się przewidzieć jego kolejne ruchy, podczas gdy główni detaliści ostrzegali przed rosnącymi cenami dla amerykańskich konsumentów i potencjalnie pustymi półkami w sklepach.
Trump twierdzi, że ma prawo do jednostronnego nakładania taryf, odpowiadając na krajowy kryzys gospodarczy, co według niego nie pozwala czekać na uchwalenie ustaw przez Kongres.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koszmarny wypadek na przejeździe. Wszystko nagrała kamera
Jednak w środę Sąd Handlu Międzynarodowego USA orzekł, że przekroczył on uprawnienia wynikające z nadzwyczajnych uprawnień, które wykorzystywał. Sąd dał Białemu Domowi 10 dni na usunięcie niemal wszystkich taryf, które uznał za nałożone nielegalnie.
Biały Dom złożył apelację, a sąd apelacyjny wstrzymał decyzję sądu handlowego, co oznacza, że taryfy pozostaną na razie w mocy. Administracja argumentowała, że orzeczenie przeciwko Trumpowi "osłabiłoby prezydenta na arenie międzynarodowej, uniemożliwiłoby mu negocjowanie umów handlowych i zagroziłoby zdolności rządu do reagowania na obecne i przyszłe kryzysy narodowe".
Trump kontra sądy
W czwartek wieczorem Trump ponownie skrytykował sędziów niższej instancji, którzy orzekli przeciwko niemu, nazywając ich decyzję "złą" i "okropną". Do tej pory władza nad gospodarką spoczywała na jego barkach, a stawki taryf nałożone na inne kraje zmieniały się w zależności od nastroju Trumpa.
Podniósł taryfy na importowane towary z Chin do 145 proc., by potem obniżyć je do 30 proc. Kilka tygodni później zagroził Unii Europejskiej 50-procentowymi taryfami, zanim się z tego wycofał.
Były ambasador Trumpa przy UE, Gordon Sondland, powiedział BBC, że takie podejście było celowe. - To, co robi Trump, to dokładnie to, co robiłby jako biznesmen. Natychmiast znajduje punkt nacisku, aby zwrócić na siebie uwagę - powiedział.
Trump od dawna jest przekonany, że taryfy są odpowiedzią na wiele problemów gospodarczych Ameryki. Twierdzi, że podnosząc ceny importowanych towarów i ożywiając amerykański sektor produkcyjny, "uczyni Amerykę znowu wielką".
Czytaj także: Ostra reakcja Donalda Trumpa. Putin "całkowicie oszalał"
Trump chwali się miliardami dolarów, które taryfy już przyniosły do amerykańskiego skarbu państwa. Prezydent argumentuje, że pomogą one ożywić amerykański przemysł, przekonując firmy do przenoszenia fabryk do USA, aby uniknąć ceł.
Jednak profesor ekonomii z Uniwersytetu Michigan, Justin Wolfers, opisał metody Trumpa jako "szaleństwo". - Jeśli wierzysz w taryfy, chcesz, aby firmy zrozumiały, że taryfy będą... stałe, aby mogły inwestować wokół tego -powiedział.