Proboszcz-morderca. Biskup ujawnia, jak zachowywał się w seminarium
Proboszcz parafii w Przypkach przyznał się do brutalnego zamordowania Anatola Cz. Wokół kapłańskiej działalności ks. Mirosława M. narosło wiele kontrowersji. Jak zachowywał się w seminarium? - Był spokojnym, mało wyróżniającym się klerykiem. Angażował się też w różne prace klerykalne - mówi o2.pl bp. Rafał Markowski.
Ksiądz Mirosław M. był proboszczem w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Przypkach (gmina Tarczyn). 60-letni kapłan od ponad dwóch dekad był w konflikcie z bezdomnym Anatolem Cz. Mężczyźni poróżnili się o sprawę ziemi, którą Cz. przekazał duchownemu w zamian za opiekę.
M. nie wywiązywał się jednak z obietnicy. Anatol domagał się, aby kapłan zorganizował mu pomoc. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że były już proboszcz parafii w Przypkach zaplanował zemstę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spełniamy marzenie powstańca. "Trzeba pamiętać o powstaniu. Oby było ostatnie"
Duchowny wielokrotnie uderzył 68-latka siekierą, a następnie podpalił. Sprawca pozostawił ofiarę na drodze we wsi Lasopole w gminie Chynów. Życia Anatola Cz. nie udało się uratować.
Podejrzanego o zabójstwo kapłana znał bp. Rafał Markowski. Biskup pomocniczy warszawski w rozmowie z o2.pl przyznał, że poznał proboszcza-mordercę w 1987 roku.
Tak, znałem ks. M. Po raz pierwszy spotkałem się z księdzem Mirosławem w 1987 roku. Byłem prefektem w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Ks. M. był wtedy na drugim roku studiów - ujawnia duchowny, wbrew wcześniejszym twierdzeniom w mediach.
Jak w seminarium zachowywał się ks. M? Bp. Markowski wskazuje, że nie wyróżniał się spośród pozostałych 330 kleryków. Warszawski biskup wskazuje, że obserwował kandydatów na księży, a zachowanie późniejszego zabójcy Anatola Cz. nie wzbudzało podejrzeń.
Był spokojnym, mało wyróżniającym się klerykiem. Angażował się też w różne prace klerykalne. Prowadził normalne życie duchowe. Był chętny do pomocy, pracował intelektualnie - ujawnia bp. Markowski.
Według biskupa pomocniczego z Warszawy, ks. M. wykazywał wówczas zaangażowanie i chęć do pracy: - Dzisiaj, po latach mogę zrozumieć decyzję księdza kardynała Józefa Glempa o uczynieniu go dyrektorem ośrodka w Parafii Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny przy ul. Żytniej w Warszawie.
Bp. Rafał Markowski mówi o2.pl, że później stracił z oczu księdza Mirosława M. Ujawnia, że niezwykle wstrząsnęła nim informacja o tym, że kapłan dokonał brutalnej zbrodni.
Warszawski biskup spotkał ks. Mirosława M. po prawie 30 latach, gdy wizytował parafię w Przypkach. Hierarcha kościelny tłumaczy, że w trakcie wizytacji nie dotarły do niego żadne skargi ze strony parafian.
Dodajmy, że oficjalnie do warszawskiej kurii wpłynęły dwie skargi: jedna dotycząca odprawiania pogrzebu oraz druga, która dotyczyła sposobu podawania komunii świętej w trakcie pandemii.
Podczas wizytacji ks. M. był dla mnie bardzo grzeczny, ale to oczywiście żadna miara, bo zawsze podwładny jest grzeczny dla przełożonego. Przyznam jednak, że słyszałem o jego charakterze, wybuchowości. Znałem jego stosunek do wiernych, wiem, że był niecierpliwy, nieraz pouczający - ujawnia warszawski biskup.
Biskup Markowski wskazuje też, że po skargach wezwał na rozmowę ks. M, a ten przedstawił swoją wersję zdarzeń. Hierarcha mówi o2.pl, że nie słyszał jednak, aby później proboszcz w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Przypkach powoływał się w trakcie mszy na "plecy" i straszył wiernych. To ujawnili w rozmowie z o2.pl parafianie ks. M.
Przyznaję, że starałem sobie po tej zbrodni odtworzyć proces wychowania seminaryjnego księdza M. Jednak przez 33 lata kapłaństwa i posługiwanie przez niego w różnych wspólnotach parafialnych nie było przesłanek, że może on dopuścić się tak brutalnej zbrodni - mówi o2.pl bp. Rafał Markowski.
Ks. M. zostanie najprawdopodobniej wydalony ze stanu kapłańskiego. Aktualnie przebywa w areszcie. Za morderstwo, o które jest podejrzany, grozi mu dożywocie.