Przeżyli Holokaust. Oto co mówią o niemieckiej aukcji
Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss wystawił na sprzedaż pamiątki i dokumenty należące do więźniów obozów koncentracyjnych. Sprawa wywołała oburzenie. Christoph Heubner, przedstawiciel Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego stwierdził, że rodziny ocalałych z Holokaustu były "oburzone i oniemiałe".
Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss wystawił na sprzedaż dokumenty i pamiątki osób, które znajdowały się w obozach koncentracyjnych. Było ty 623 przedmioty m.in. list więźnia z Auschwitz, informacja o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim czy broszura do filmu propagandowego z 1940 roku o treści antysemickiej. Przedmioty te miały być sprzedawane za około kilkaset euro.
Sprawa wywołała ogromne oburzenie. Jak podaje portal Metro, zareagował również Christoph Heubner, przedstawiciel Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego. Jak przekazał, rodziny ocalałych z Holokaustu były "oburzone i oniemiałe" na wieść o tym wydarzeniu. Powiedział wprost, że przedmioty należą do ofiar i ich rodzin i powinny być przechowywane w muzeach lub miejscach pamięci.
Ich historia i cierpienie wszystkich prześladowanych i zamordowanych przez nazistów są wykorzystywane dla komercyjnych zysków. Wzywamy osoby odpowiedzialne w domu aukcyjnym Felzmann do zachowania elementarnej przyzwoitości i odwołania aukcji - stwierdził Heubner.
Nawrocki uderzył w Merkel. Padły mocne słowa o współpracy z Rosją
Skandaliczna aukcja zablokowana
Przedmioty z obozów koncentracyjnych miały trafić na aukcję w poniedziałek (17 listopada). Radosław Sikorski, szef polskiego MSZ poinformował jednak, że polski chargé d’affaires w Niemczech Jan Tombiński interweniował w tej sprawie. - Poinformował mnie, że wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji - przekazał Sikorski. Wcześniej prezydent Karol Nawrocki zasugerował, aby polski rząd "zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich", a koszt "doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego". Mimo takiego zakończenia sprawy ogromny niesmak z pewnością pozostanie.
"Gazeta Wyborcza" przytoczyła na podstawie niemieckich mediów, jak do całej sprawy odniósł się sam Dom Aukcyjny Felzmann. Oświadczono, że w licytacji biorą udział prywatni kolekcjonerzy, którzy "prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej". - Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem - twierdzili.