Pod koniec lat 40. XX wieku ZSRR rozpoczęło produkcję plutonu w kompleksie Majak, nie zwracając uwagi na kwestie środowiskowe. Radioaktywne odpady składowano w Jeziorze Karaczaj, uznając to za tymczasowe rozwiązanie. Jak informuje portal g.pl, plany budowy podziemnych składowisk nigdy nie zostały zrealizowane.
W 1957 roku, w wyniku awarii systemu chłodzenia zbiornika z odpadami jądrowymi, doszło do katastrofy kysztymskiej, jednej z największych tego typu w historii. Eksplozja spowodowała skażenie obszaru o powierzchni 39 tys. km kwadratowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W wyniku tej tragedii zginęło ponad 200 osób, a 10 tys. mieszkańców zostało ewakuowanych. Radzieckie władze przez wiele lat ukrywały szczegóły tej katastrofy.
Czytaj także: Europa "rażona prądem". Mówi o "pakcie Trump-Putin"
Najbardziej skażone jezioro świata
W 1967 roku, w wyniku suszy, odsłonięte zostały radioaktywne osady w Jeziorze Karaczaj, a wiatr rozsiał toksyczny pył. Skażenie dotknęło około 400 tys. osób, powodując poważne problemy zdrowotne, w tym zaburzenia układu odpornościowego. Dopiero w 1992 roku władze przyznały się do rozmiarów katastrofy.
Wyschnięte jezioro zostało zasypane betonem i ziemią, a prace zakończono w 2015 roku. Jak donosi portal G.pl, nie przeprowadzono wystarczających badań dotyczących wpływu zakopanych odpadów na wody gruntowe. Naukowcy obawiają się, że radioaktywne substancje mogą przenikać do gleby i wód podziemnych.
Zgodnie z informacjami portalu fokus.pl, poziom zanieczyszczenia w rejonie jeziora jest tak wysoki, że już po 30-60 minutach pobytu w tym miejscu można otrzymać śmiertelną dawkę promieniowania. To budzi poważne obawy wśród ekologów i naukowców, którzy apelują o dalsze badania i działania w tej sprawie.