Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska. Ekspert przewiduje nastroje społeczne
Donald Tusk ogłosił nowy skład Rady Ministrów. Według politologa Wojciecha Peszyńskiego, decyzja ta nie będzie miała znaczącego wpływu na społeczne postrzeganie rządu i poparcie dla niego. - Główną determinantą naszych procesów wyborczych jest strach - tłumaczy w rozmowie z o2.pl dr hab. Wojciech Peszyński, prof. UMK.
Premier Donald Tusk ogłosił zmiany personalne w Radzie Ministrów. Doszło do kilku głośnych roszad. Adama Bodnara na stanowisku ministra sprawiedliwości zastąpił sędzia Waldemar Żurek. Z kolei z funkcją szefowej Ministerstwa Zdrowia pożegnała się Izabela Leszczyna. Na czele tego resortu ma stanąć managerka Jolanta Sobierańska-Grenda.
W opinii dr hab. Wojciecha Peszyńskiego, zmiany nie będą w zasadniczy sposób wpływały na społeczny odbiór działań rządu. Profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika uważa, że rządowi brakuje ogólnej strategii działania. Wskazuje jednak, że premier Donald Tusk większą uwagę może poświęcić tematom gospodarczym i inwestycyjnym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rekonstrukcja rządu budzi w PiS "popłoch"? Fogiel zakpił z Brejzy
Na chwilę rekonstrukcja może skoncentrować uwagę społeczeństwa, ale nie będzie miała priorytetowego znaczenia dla wyborców. Ludzi interesuje to, np. jak długie będą kolejki do lekarzy. Za zmianami personalnymi powinna iść strategia, a tej nie widać. Po mocniejszej analizie widać tylko, że premier znacząco stawia na gospodarkę. To oznacza, że rząd może promować duże inwestycje, które Polacy lubią, zapamiętują i które są dla nich powodem do "dumy narodowej" - tłumaczy naukowiec z Wydziału Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie UMK w Toruniu.
Według profesora Peszyńskiego "rządowi przede wszystkim brakuje sprawnej komunikacji". Politolog uważa, że Donald Tusk powinien zatrudnić profesjonalistę ds. marketingu politycznego.
Rada Ministrów ma swoje sukcesy, ale nie potrafi ich komunikować. Potrzebny jest specjalista ds. komunikacji politycznej. Przy całym szacunku do Adama Szłapki, on taką osobą nie jest. W wymiarze komunikacji nie widzę perspektyw na zmiany w tym zakresie po rekonstrukcji - mówi o2.pl dr hab. Wojciech Peszyński, prof. UMK.
Politolog z toruńskiego uniwersytetu ostrzega rządzących, że wygrana Karola Nawrockiego w ostatnich wyborach prezydenckich to znak, że należy zacząć działać.
Po wygranej Karola Nawrockiego rząd musi przestać administrować i dryfować. Koniecznie musi zbudować coś wielkiego. Rekonstrukcja nie wyeliminowała m.in. zagrożeń wewnętrznych w koalicji. Pozycja premiera Tuska znacząco osłabła. Bardziej przypomina to rekonstrukcję dla rekonstrukcji niż komponent strategii programowej - wyjaśnia politolog.
W opinii profesora Wojciecha Peszyńskiego, gdyby to Rafał Trzaskowski wygrał wybory prezydenckie w czerwcu 2025 roku, dziś nie mówilibyśmy o rekonstrukcji, a intensywnych działaniach rządu w kilku aspektach. - Pewne działania rządu np. w kwestii praworządności byłyby przyspieszone. To też wzmocniłoby premiera - tłumaczy naukowiec.
Rekonstrukcja nie powinna też wpłynąć na notowania rządu. Dr hab. Wojciech Peszyński wskazuje, że motywacją głosujących nie są personalia, a strach przed opozycją.
Główną determinantą naszych procesów wyborczych jest strach. Środowiska prawicowe i ich radykalny język sprawiają, że elektorat koalicji rządzącej będzie musiał się trzymać "swoich" partii. Nie ma tu innego wyjścia. Mogą zostać w domu, ale PiS i Konfederacja mogą mieć konstytucyjną większość - wskazuje naukowiec z WNoPiB.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl