Rolnicy mówią "dość" samozbiorom. Ich produktów nikt nie weźmie
Nie wszyscy rolnicy mogą wziąć udział w samozbiorach. Hodowcy bydła i trzody oraz farmerzy uprawiający zboża uważają, że podrzucanie konsumentom produktów "za półdarmo lub darmo" psuje całe rolnictwo. - Ja nie powiem konsumentom: zbierzcie sobie kolbę pastewną albo wydójcie krowy. Ale samozbiory wpływają na cenę wszystkiego - tłumaczy o2.pl Zbigniew Jasiński, rolnik spod Rypina. Wtórują mu inni.
Samozbiory to hit sezonu 2025. W całej Polsce słychać o warzywach, które można wziąć za darmo lub półdarmo. Chętni mogą zabrać cebulę, ziemniaki, buraki, a nawet dynię. Dlaczego rolnicy pozbywają się towaru? Większość twierdzi, że odbiorcy hurtowi wycofali się wcześniej z zadeklarowanych umów odbioru i teraz muszą rozdać zalegający im towar.
Okazuje się, że samozbiory mają swoją czarną stronę. Środowisko rolnicze uważa, że część hodowców zrobiła sobie z nich "świetny interes". Zamiast zaorać nadwyżkę towaru, oddają go za darmo lub jeszcze na nim zarabiają. To zmniejszenie kosztów prowadzenia biznesu, ale też, według niektórych, psucie rynku.
Natura potrafi zachwycić. To miejsce nazywają polską Toskanią
To jest rozpieszczanie konsumenta. Później ciężko będzie uzmysłowić klientowi, że jest źle. Niektórzy zrobili sobie z samozbiorów intratny biznes. Ja mam hodowlę krów. Nie powiem konsumentom: zbierzcie sobie kolbę pastewną albo wydójcie krowy. Ale samozbiory wpływają na cenę wszystkiego - tłumaczy o2.pl Zbigniew Jasiński, rolnik spod Rypina.
Farmer wskazuje, że międzynarodowe umowy (np. porozumienie z Mercosur) może "odbić się na rolnictwie ogólnie", ale niektórzy sami strzelają sobie w stopę.
Sami robimy sobie krzywdę - wyjaśnia nam rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego.
Podobnie na samozbiory patrzy Andrzej Kraśniewski, rolnik spod Golubia-Dobrzynia. Tłumaczy, że "nie zazdrości rolnikom uprawiającym warzywa", bo to "trudny rynek". Wskazuje jednak, że "świat zapomniał" o farmerach hodujących m.in. trzodę chlewną.
Mam trzodę chlewną i krowy. Nie wyobrażam sobie samozbiorów. Jak? Zaprosić ludzi i zachęcić do hodowania sobie świni? Przyjdź i oprzątaj, a później zabierz za darmo? Czy samowydojenie krowy? Świat o nas zapomniał. Ceny mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego są skandalicznie niskie, a markety zarabiają ogromną prowizję - wyjaśnia rolnik w rozmowie z o2.pl.
Rolnik wskazuje, że "będzie musiał pomyśleć o modyfikacji hodowli", ale tym samym naraża się na problemy. Podkreśla, że "dziwi się ludziom, którzy stosują wyzysk wobec rolników".
Myślę, że przejdę na hodowlę ekologiczną i będę ludziom oferował gotowe produkty. To jednak wymaga wielu pozwoleń, a i tak konkurencja z dużych sieci generuje liczne donosy. Nie dziwię się kolegom, którzy pozbywają się zbiorów, ale trochę dziwię się ludziom. To wyzysk. Chcesz cebulę, buraki czy kapustę? Przyjedź, zbierz z pola, ale zapłać chociaż cenę skupu. Nie dawaj jałmużny. To czyjaś praca - zaznacza Kraśniewski.
Również rolnicy, którzy zajmują się uprawą warzyw, nie są do końca zadowoleni z faktu, że część osób rozdaje swoje plony za półdarmo lub za darmo. Niektórzy podkreślają, że nadmiar zbiorów można było rozdać np. innym rolnikom, aby wesprzeć ich gospodarstwa.
Jestem producentem rolnym średniej wielkości. Sprzedaję głównie warzywa w rynku detalicznym. Skupiam się np. na giełdach. Stali klienci zaczęli odchodzić, bo pojawiły się samozbiory. Część osób mówi "jakbyś oddawał za darmo, to byśmy wzięli". Przyjdą sobie na gotowe, zabiorą za darmo. Rozumiem kolegów, którzy mają np. nadprodukcję ziemniaka, ale były inne rozwiązania. Można było np. rozdać uprawy na pożywienie dla zwierząt albo rolnikom, którzy nie mieli tak obfitych upraw. To byłoby skuteczne i nie popsuło rynku lokalnego - tłumaczy w rozmowie z o2.pl Szymon Mięsikowski, właściciel gospodarstwa w powiecie toruńskim.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl