Sanitariusz znęcał się nad chorymi. "Wypijali z dozowników cały spirytus"
To nie mieści się w głowie. Marcin S., który pracował jako sanitariusz w specjalistycznym szpitalu miejskim w Toruniu (woj. kujawsko-pomorskie), bestialsko znęcał się nad pacjentami tej placówki. Właśnie ruszył proces mężczyzny. W sądzie oskarżony zeznał, że miał powody, by tak traktować podopiecznych. "Wypijali z dozowników cały spirytus" - powiedział o chorych.
Koszmar pacjentów placówki w Toruniu przy ul. Batorego rozgrywał się od połowy 2020 do początków 2022 roku. Według prokuratury, w tym okresie 43-letni Marcin S., który pracował tam na Oddziale Neurologii i Leczenia Udarów jako sanitariusz, okrutnie traktował chorych.
Zgodnie z dowodami, zebranymi w sprawie, Marcin S. zachowywał się jak potwór bez serca. Znęcał się nie tylko psychicznie, ale i fizycznie nad bezbronnymi ludźmi.
"Robił pacjentom poniżające zdjęcia, naciągał im kołdrę na głowę, zasłaniał oczy maseczką chirurgiczną, przypinał ich pasami do łóżka, pomimo braku zaleceń w tym zakresie, zasłaniał swoją dłonią ich usta i nos oraz zatykał usta kulkami papierowymi, blokując dostęp powietrza, szarpał i używał zbyt dużej siły przy obsłudze pacjentów, a także jednego z pacjentów z połamanymi żebrami oklepywał po plecach, sprawiając mu ból" - poinformował w lutym br. prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosja bombarduje szpital dziecięcy w Ukrainie. Relacja mera Żytomierza
MMS-y z poniżającymi zdjęciami, przedstawiające pacjentów bezkontaktowych, leżących na łóżkach, będących w stanie ciężkim, roznegliżowanych od pasa w dół, wysyłał do znajomych z komentarzem "same wariaty na oddziale" - dodawał w lutym br. Kukawski.
Sanitariusz z Torunia stanął przed sądem. "Wypijali z dozowników cały spirytus"
Jak informuje Super Express, właśnie rozpoczął się proces Marcina S. W Sądzie Rejonowym w Toruniu mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Zdecydował się również odmówić składania wyjaśnień. Udzielał odpowiedzi jedynie na pytania zadawane mu przez własnego adwokata.
Powiedział, że przypinał pacjentów problemowych i agresywnych. - Wypijali z dozowników cały spirytus - mówił o tych, wobec których miał stosować przypinanie pasów. Podkreślił też, że kazała mu to robić pielęgniarka przełożona - czytamy teraz na stronie Se.pl.
Jak zaznacza tabloid, Marcinowi S., który utrzymuje, że padł ofiarą okrutnej zmowy, grozi nawet do ośmiu lat za kratkami. Do sprawy jeszcze powrócimy.