Skandaliczne nagranie z drogi nad Morskie Oko. Jest gotów wydać 75 tys.

Na 17 maja zaplanowano w Zakopanem dyskusję dotycząca transportu nad Morskie Oko. Tymczasem pojawił się zadziwiający pomysł. – Nie chciałbym już nigdy więcej widzieć konia, który upada na trasie do Morskiego Oka, wstaje albo już nigdy się nie podnosi. I jestem pewien, że to głos nie tylko mój, ale i wielu Polaków – mówi nam Łukasz Litewka, poseł Nowej Lewicy, rzucający wyzwanie fiakrom. Chce on zapłacić za meleksa, który zastąpi konie nad Morskim Okiem.

Łukasz Litewka chce kupić meleksa, którym turyści mogliby pokonywać trasę do Morskiego OkaŁukasz Litewka chce kupić meleksa, którym turyści mogliby pokonywać trasę do Morskiego Oka
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, PAP
Aneta Polak

Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w Zakopanem odbywa się dyskusja dotycząca transportu nad Morskie Oko. Przewoźnicy, którzy zamierzają uczestniczyć w spotkaniu, zapowiedzieli już wcześniej, że w piątek odwołują wszystkie przejazdy.

Oprócz wozaków przy okrągłym stole zasiadają m.in. szefowa resortu klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, dyrektor TPN, przedstawiciele fundacji Viva oraz Łukasz Litewka, poseł Nowej Lewicy, który zdecydował się rzucić rękawicę fiakrom. O swoim pomyśle opowiedział w rozmowie z o2.

Zakopane. Koń cierpiał na oczach turystów

Na początku maja sieć obiegło przejmujące nagranie. Widać na nim zaprzęgniętego do wozu konia, leżącego na drodze. Górale pochylają się nad nim i usiłują go podnieść. Gdy ciągnięcie za uprząż nie przynosi rezultatu, jeden z mężczyzn klepie konia w pysk. Skutecznie. Tym razem zwierzę posłusznie wstaje.

To kolejne dramatyczne nagranie z trasy do Morskiego Oka. W 2009 r. turysta nagrał film pokazujący umierającego konia Jordka, który ciągnął wóz z turystami. Właśnie po tym wydarzeniu pojawił się pomysł zastąpienia zaprzęgów konnych pojazdami elektrycznymi.

Próbę podjęto w 2014 r., zakończyła się jednak fiaskiem. Przekonywano wówczas, że meleksy nie sprostały trudom codziennej pracy. Miały nie poradzić sobie z warunkami pogodowymi.

Minęło 10 lat, a spór o konie, wożące turystów do Morskiego Oka, nie stracił na aktualności. Jak dotąd kończyło się na propozycjach i deklaracjach. Czyżby nadeszła pora na realną zmianę?

Meleks za złotówkę

Po ostatnim przykrym incydencie Łukasz Litewka - poseł, który zasłynął licznymi akcjami na rzecz zwierząt, postanowił kupić meleksa, który będzie dowoził turystów do Morskiego Oka - tych, którzy z różnych przyczyn nie są w stanie samodzielnie pokonać wspomnianej trasy: dzieci, osób niepełnosprawnych i starszych.

Wszyscy widzą, co się dzieje na trasie do Morskiego Oka. Ostatnio upadł kolejny koń. Widzieliśmy zachowanie woźnicy, który uderzył go w pysk. Ja nie będę tego komentował, bo każdy ma swoje standardy względem ludzi i zwierząt. Dla mnie to jest niedopuszczalne – mówi nam Łukasz Litewka i wyjaśnia: – Postanowiliśmy pokazać alternatywę. Chciałem zakupić/wynająć meleksa, który mógłby pokonać trasę do Morskiego Oka.

Gdy poseł poinformował o swoim pomyśle w mediach społecznościowych, sprawą zainteresował się polski producent pojazdów elektrycznych - firma Melex. Ta sama, która brała udział w testach z 2014 r. Teraz firma chce zaprojektować nowy pojazd.

Minęło 10 lat, wszystko poszło do przodu, baterie litowo-jonowe są dużo lżejsze niż w poprzednim modelu z 2014 r. Jeśli Tatrzański Park Narodowy i starostwo wyrażą zgodę, to firma Melex jest w stanie zaprojektować ośmioosobowy pojazd, wożący turystów do Morskiego Oka – wyjaśnia Litewka. – Ja go po prostu zakupię – deklaruje nasz rozmówca.

Koszt to ok. 75 tys. zł, ale Litewka zapewnia, że zapłaci za niego z własnych środków i przekaże go za symboliczną złotówkę. Jest tylko jeden warunek.

Jeśli się uda, jeśli meleks będzie mógł spokojnie przebyć trasę z turystami, to ja zobowiązuję się do tego, że jako poseł przekażę władzom Tatrzańskiego Parku Narodowego ten pojazd. Już następnego dnia. Tylko pod jednym warunkiem – że pojazd będzie użytkowany do tego, do czego został stworzony. Przekażemy go tylko po to, żeby choć dwa konie nie cierpiały, a na trasie była choć jedna dorożka mniej – mówi nam poseł Nowej Lewicy.

Na razie nie wiadomo, jakie jest stanowisko TPN w tej sprawie. Pismo z prośbą o zezwolenie na test pojazdu elektrycznego zostało złożone, pozostaje więc czekać na odpowiedź.

Testy wcale nie były "nieudane"?

Z informacji przekazanych przez posła wynika, że doniesienia o rzekomej porażce testów z 2014 r. – delikatnie mówiąc – mijały się z prawdą.

Padły, nie działały, ledwo jechały i w sumie to po prostu się nie sprawdziły. Wszystko to możecie przeczytać w mediach. W całej tej sytuacji jest tylko jeden problem: TO NIE JEST PRAWDA – przekonuje Łukasz Litewka w mediach społecznościowych.

Jak wyjaśnia, pojazdy już dekadę temu czterokrotnie przebyły całą trasę do Morskiego Oka, dokładnie tę samą, co konie. – Niestety, wtedy prawda była niewygodna i nieopłacalna, więc "jakimś przypadkiem" do mediów poszedł zupełnie inny przekaz: przekaz porażki– zaznacza Litewka.

W rozmowie z o2 poseł Nowej Lewicy podkreśla, że na firmę uczestniczącą w testach, spadł ogromny hejt, z którym pracownicy zmagali się miesiącami.

Chcemy pokazać, że przy dzisiejszym rozwoju technologii, to nie jest żaden problem i tak naprawdę te 60 rodzin, które mają wykupioną licencję na transport turystów, zakłamuje dzisiaj rzeczywistość. Zresztą nie tylko oni, ale wszyscy, którzy przykładają do tego rękę – zaznacza nasz rozmówca.

Dopytywany o to, co by powiedział osobom, które przekonują, że przejazd wozami konnymi to forma rozrywki i dodatkowa atrakcja turystyczna, bez zastanowienia odpowiada, że "zna lepsze atrakcje" i dołoży wszelkich starań, by ułatwić pracę i życie koniom przewożącym turystów do Morskiego Oka.

Poseł zaznacza, że chciałby całkowitego zakazu korzystania z przejazdów nad Morskie Oko z użyciem koni, ale może przychylić się również do wprowadzenia rozwiązań hybrydowych. – Jeśli dojdziemy do takiego momentu, że np. po tym meleksie stwierdzimy, że trzeba te bryczki napędzać dodatkowym elektrycznym napędem, żeby odciążyć te konie, to też jestem za – uściśla nasz rozmówca.

Według Fundacji Viva, konie wożące turystów na trasie do Morskiego Oka, pracują w przeciążeniu około 1 tony i wytrzymują ten wysiłek średnio przez 36 miesięcy. Wiele koni pracuje jednak dłużej, nawet kilka-kilkanaście lat. Ponad 60 proc. koni wycofanych z trasy kończy swoje życie w rzeźni.

Aneta Polak, dziennikarka o2.pl

Wybrane dla Ciebie
Wygrała 120 mln euro. Większości już nie ma. Zaskakujące, co zrobiła
Wygrała 120 mln euro. Większości już nie ma. Zaskakujące, co zrobiła
Jechał rowerem. I nagle coś takiego. "Kaptur, słuchawki"
Jechał rowerem. I nagle coś takiego. "Kaptur, słuchawki"
Zacznie się 8 grudnia. Niż w drodze do Polski
Zacznie się 8 grudnia. Niż w drodze do Polski
Wielka ewakuacja w Wielkiej Brytanii. Zatrzymano dwóch Polaków
Wielka ewakuacja w Wielkiej Brytanii. Zatrzymano dwóch Polaków
Amerykanie mają dość. Sondaż mówi wszystko
Amerykanie mają dość. Sondaż mówi wszystko
Zobaczył karteczkę. Wściekł się. "To jest nielegalne"
Zobaczył karteczkę. Wściekł się. "To jest nielegalne"
Skandal w szkole. Młodzi Austriacy zrobili taką budowlę
Skandal w szkole. Młodzi Austriacy zrobili taką budowlę
Głośno o zachowaniu Trumpa. Wszystko się nagrało
Głośno o zachowaniu Trumpa. Wszystko się nagrało
Wigilia 2025 wolna nie dla wszystkich. Sprawdź zawody
Wigilia 2025 wolna nie dla wszystkich. Sprawdź zawody
Walczył z Rosjanami. Hoang Tran skazany
Walczył z Rosjanami. Hoang Tran skazany
Przyłapani w Rossmannie. Ich twarze zobaczą wszyscy. Komunikat policji
Przyłapani w Rossmannie. Ich twarze zobaczą wszyscy. Komunikat policji
Polacy odwołują urlopy. Pogoda zaskoczy?
Polacy odwołują urlopy. Pogoda zaskoczy?