aktualizacja 

Straż Miejska oniemiała. Ktoś z Żagania ukradł coś takiego

5

Strażnicy miejscy z Żagania (woj. lubuskie) brali ostatnio udział w bardzo nietypowej interwencji. Zgłoszenie dotyczyło dwóch podejrzanych skrzynek, pozostawionych na chodniku. Gdy funkcjonariusze odkryli, co znajdowało się w tajemniczych pojemnikach, osłupieli.

Straż Miejska oniemiała. Ktoś z Żagania ukradł coś takiego
Strażnicy miejscy z Żagania brali udział w nietypowej interwencji (Straż Miejska Żagań)

Praca strażników miejskich kojarzona jest przede wszystkim z egzekwowaniem przestrzegania zasad obowiązujących na parkingach i pilnowaniem porządku publicznego. Na tym jednak nie kończą się ich obowiązki. Strażnikom niejednokrotnie zdarza się uczestniczyć w niecodziennych, a czasem nawet niebezpiecznych akcjach. Opisywana sytuacja z pewnością zalicza się do tej pierwszej kategorii.

Nietypowa interwencja strażników miejskich

29 grudnia Dyżurny Komendy Straży Miejskiej w Żaganiu otrzymał zgłoszenie, dotyczące tajemniczych skrzynek pozostawionych na ulicy przy ul. Piłsudskiego. Na miejsce wysłany został patrol, który miał za zadanie bliżej przyjrzeć się enigmatycznej sprawie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Sprytny sposób policji. Mandaty ze „zwykłej” furgonetki

We wskazanej lokalizacji strażnicy miejscy rzeczywiście zastali dwie plastikowe skrzynki transportowe. W środku znajdowały się worki, a w nich... ślimaki. Wkrótce okazało się, że były to ślimaki hodowlane. Znajdowały się w stanie hibernacji, dlatego nie próbowały się wydostać z pojemników.

Co 30 kg ślimaków robiło na chodniku? Strażnikom miejskim udało się ustalić, że mięczaki należały do okolicznej hodowczyni. Właścicielka nie potrafiła określić, w jakich okolicznościach zginęła jej tak duża liczba bezkręgowców.

Według strażników ślimaki prawdopodobnie zostały skradzione podczas przygotowań do transportu z hodowli. Nie wiadomo jednak z jakich powodów złodziej porzucił je przy ulicy. Na szczęście cała sytuacja dobrze się skończyła, a żaden mięczak nie ucierpiał.

Wszystkie do niej [właścicielki - przyp. red.] wróciły, są w dobrym stanie. Właścicielka zapewniła, że były w stanie hibernacji, z którego zaczną się wybudzać dopiero w marcu lub w kwietniu - przekazał "Gazecie Lubuskiej" Roman Kuczak, komendant straży miejskiej.

To nie jedyna niecodzienna interwencja, w której w ostatnim czasie brali udział żagańscy strażnicy miejscy. 30 grudnia mieszkaniec ulicy Kochanowskiego poprosił funkcjonariuszy o wypożyczenie żywołapki, która posłużyła mu do schwytania nieproszonego gościa, grasującego po jego balkonie. W pułapkę wpadł... szop pracz. Zwierzę zostało przekazane do azylu dla dzikich zwierząt w Zielonej Górze.

Autor: SSŃ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić