Strażak i jego syn nie żyją. Żona walczy o życie, jest zbiórka
W tragicznym wypadku pod Bisztynkiem zginął strażak Zbigniew M. i jego 2-letni syn. Pani Samanta, będąca w ciąży, walczy o życie. Bliscy organizują zbiórkę, z której pieniądze mają pomóc kobiecie wrócić do zdrowia.
Do tragicznego wypadku doszło 15 sierpnia w Wozławkach. 35-letni mieszkaniec gminy Bisztynek, prowadząc audi, najechał na tył skody, którą podróżowała trzyosobowa rodzina.
Na miejscu zginął 37-letni mężczyzna - żołnierz i strażak ochotnik. Nie udało się uratować także życia jego 2-letniego syna. Kierująca skodą kobieta, żona zmarłego mężczyzny, trafiła do szpitala.
Tusk kontra Nawrocki. Polacy wybrali ulubieńca
Jak podaje "Fakt", pani Samanta, partnerka Zbigniewa, która prowadziła samochód, cudem przeżyła. Obecnie przebywa w szpitalu, walcząc o życie swoje i nienarodzonego dziecka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bliscy Samanty założyli zbiórkę, aby wesprzeć ją w tej trudnej sytuacji. "15.08.2025 r. doszło do tragicznego w skutkach wypadku w miejscowości Wozławki, o którym rozpisywały się media. Samanta wraz ze swoją rodziną uległa tragicznemu wypadkowi samochodowemu. W wyniku tego dramatycznego zdarzenia zginął jej ukochany Zbyszek oraz 2-letni synek Hubercik. Samanta, będąca w ciąży, cudem przeżyła, lecz obecnie przebywa w szpitalu z licznymi obrażeniami, zarówno fizycznymi, jak i psychicznymi" czytamy w opisie zbiórki.
Zebrane środki mają pomóc Samancie w powrocie do zdrowia, pokryciu kosztów leczenia i rehabilitacji oraz zapewnieniu jej bezpieczeństwa po opuszczeniu szpitala.
Zbieramy środki, które pomogą Samancie w powrocie do zdrowia- zarówno poprzez pokrycie kosztów leczenia, rehabilitacji, jak i zapewnienie jej podstawowego bezpieczeństwa po opuszczeniu szpitala. Samanta ma również zobowiązania, których nie jest w stanie spłacać bez wsparcia Zbyszka. Każda złotówka to nie tylko wsparcie materialne, ale i sygnał, że nie jest sama w tej niewyobrażalnie trudnej sytuacji. Pomóżmy jej odzyskać choć namiastkę spokoju i nadziei na przyszłość - apelują bliscy.
Strażak i jego syn nie żyją. Sprawca trafił do aresztu
Sprawca wypadku, 35-letni Alan G., uciekł z miejsca zdarzenia, ale został zatrzymany przez policję półtorej godziny później. Mężczyzna miał około 1,5 promila alkoholu we krwi i tłumaczył, że pił po wypadku, aby "rozładować stres". Prawdziwość jego słów mają zweryfikować specjalne badania retrospektywne.
Sąd Rejonowy w Biskupcu zastosował tymczasowe aresztowanie wobec Alana G. na okres trzech miesięcy. Decyzja ta zapadła 18 sierpnia 2025 r., po tym jak prokurator skierował wniosek o areszt. Alan G. jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego w stanie nietrzeźwości.
Podejrzany częściowo przyznał się do winy. Powiedział, że prowadził auto uczestniczące w wypadku, a ucieczkę z miejsca zdarzenia tłumaczył szokiem. Nie przyznał się do kierowania po spożyciu alkoholu. Picie po zdarzeniu też tłumaczył szokiem - mówił w rozmowie z PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, Daniel Brodowski. Dodał, że te wyjaśnienia będą poddane weryfikacji.