Strzał prosto w oko. "Pocisk uszkodził wszystkie struktury"
Dziennikarz o2.pl Marcin Lewicki opuścił szpital i kontynuuje walkę o powrót do normalności. Na antenie Telewizji Polskiej mówił o dramatycznym zdarzeniu z 15 sierpnia, kiedy został postrzelony. - Pomyślałem: Boże, ja nie mam oka - relacjonował traumatyczne chwile. Lekarz naszego kolegi podkreślał, że był to potężny uraz.
To miał być dzień, jak każdy inny. 15 sierpnia Marcin Lewicki przemierzał ulice Torunia na motocyklu. Tuż przed godz. 20:00 zatrzymał się na skrzyżowaniu przy Bulwarze Filadelfijskim. Było gorąco, więc uchylił szybkę kasku.
Kilkanaście sekund stałem na światłach. Pamiętam, że pojawiło się zielone światło. Już miałem tę szybkę zamknąć, ale wówczas poczułem taki metaliczny odgłos - relacjonował dziennikarz o2.pl w "Pytaniu na Śniadanie" na antenie TVP.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po tym zdarzeniu Lewicki pochylił się do przodu. Poczuł, że leci mu krew.
W tamtym momencie pomyślałem: "Boże, ja nie mam oka". To była pierwsza myśl. Zdołałem zepchnąć motocykl swoimi siłami. Nie straciłem przytomności ani na chwilę, więc całe zdarzenie bardzo dobrze pamiętam - kontynuował nasz kolega.
Nieco później stało się jasne, że ktoś strzelił do Lewickiego z wiatrówki. Choć policja początkowo chciała zakwalifikować ten dramat jako zdarzenie losowe, seria podobnych incydentów w tym samym miejscu sprawiła, że mundurowi zaczęli brać pod uwagę wersję o celowym działaniu. Na razie nikt nie został zatrzymany w tej sprawie.
Doktor o dramacie Marcina. "Utkwił w kości"
W "Pytaniu na Śniadanie", u boku Marcina Lewickiego, pojawił się też dr n. med. Bartosz Sikorski, chirurg okulista ze Szpitala Uniwersyteckiego im. A. Jurasza w Bydgoszczy. To właśnie on opiekował się naszym kolegą podczas jego pobytu w szpitalu.
To był potężny uraz. To był postrzał z broni pneumatycznej - z wiatrówki, ale takim grzybkowym pociskiem, który wszedł z przodu oka, czyli doszło do rany wlotowej. Następnie pocisk uszkodził wszystkie struktury w oku i wyszedł z tyłu oka - powstała więc rana wylotowa. Szczęście w nieszczęściu pocisk utkwił w kości. Oko zostało przestrzelone, więc to był potężny uraz. Zabieg trwał prawie 10 godzin. Nastąpiła też wstępna rekonstrukcja oka - żeby odtworzyć anatomię i dać panu Marcinowi szansę widzenia. To są bardzo rozległe urazy - powiedział.
Na razie nie wiadomo, czy dziennikarz o2.pl zdoła w pełni odzyskać wzrok w uszkodzonym oku. Marcin pozostaje jednak optymistą.
Czy się uda odratować wzrok, to jest jeszcze niewiadoma, ale ja jestem dobrej myśli - podkreślił w "PnŚ".
Ta historia mogła zakończyć się zdecydowanie gorzej, na co uwagę na antenie TVP zwracał doktor Sikorski. Kilka centymetrów i mogłoby dojść do jeszcze większej tragedii.
Pocisk ma olbrzymią moc. Wystarczyło kilka centymetrów i mógłby uszkodzić naczynia krwionośne. Pacjent mógłby się wykrwawić i umrzeć - zaznaczał.