Strzela do ludzi w Toruniu. Zabronić wiatrówek? Eksperci ocenili
W piątek, 15 sierpnia Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl, został postrzelony - śrut z wiatrówki trafił go prosto w oko. - Ta broń powinna podlegać ścisłej reglamentacji - mówi o2.pl kryminolog i socjolog, dr Paweł Moczydłowski. - Nie uważam, że należy wprowadzać pozwolenia na wiatrówki. Problem tkwi raczej w mentalności - uważa z kolei Jan Gołębiowski, psycholog kryminalny.
W piątek (15 sierpnia) dziennikarz o2.pl Marcin Lewicki został postrzelony na skrzyżowaniu ul. Traugutta z Bulwarem Filadelfijskim w Toruniu. Obecnie nasz redakcyjny kolega przebywa w szpitalu i walczy o powrót do zdrowia. We wtorek, 19 sierpnia, przeszedł drugą, trwającą 10 godzin operację, podczas której lekarze wyciągnęli śrut z jego oka.
Gdy nasz kolega zamieścił wpis w mediach społecznościowych, prosząc świadków zdarzenia o kontakt, okazało się, że podobnych incydentów było więcej. Szczegóły dotyczące okoliczności zdarzenia, można znaleźć pod poniższym linkiem:
PiS i Konfederacja w koalicji? Zaskakujące słowa w Sejmie
Obecnie funkcjonariusze prowadzą dochodzenie w sprawie tych zdarzeń. Do tej pory nikogo nie zatrzymano. Mundurowi poinformowali nas w piątek, że od 18 sierpnia nie było podobnych incydentów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pozwolenie na wiatrówki. Ekspert: Problemem jest mentalność
Dużo emocji w sieci wzbudza kwestia dostępności do wiatrówek. Zgodnie z polskim prawem, na wiatrówki o mocy do 17 J nie jest wymagana rejestracja ani zezwolenie na jej używanie, ale używać jej mogą tylko osoby pow. 18 roku życia.
Jak podaje serwis militaria.pl, broń o mocy powyżej 17 J jest uważana jako broń pneumatyczna, wymaga rejestracji, może być używana jedynie przez osoby pełnoletnie w odpowiednich miejscach, a możliwość zakupu ogranicza się do punktu stacjonarnego (inne wiatrówki można kupić w sieci).
Za granicą przepisy są bardziej restrykcyjne. W Niemczech na przykład limit mocy broni bez pozwolenia wynosi 7,5 J. Ale i tak śrut lecący z mocą o tej wartości może prowadzić do uszkodzenia tkanek, chrząstek, spowodowania krwawienia wewnętrznego. W przypadku oka - uderzenie grozi jego utratą.
Jeszcze bardziej restrykcyjne są również przepisy w Wielkiej Brytanii, gdzie - w zależności od rodzaju pistoletu - pozwolenia nie są wymagane przy broni do 16,2 J lub 8,1 J. Konieczne jest posiadanie certyfikatów, zakazana jest sprzedaż online. Posiadacz broni ma obowiązek trzymania jej w bezpiecznym miejscu.
Jan Gołębiowski, biegły sądowy, profiler i psycholog kryminalny, zwraca uwagę, że pojęcie "wiatrówki" jest dość szerokie. Mogą być one zasilane sprężynowo lub sprężonym powietrzem, a rodzaje pocisków są zróżnicowane – od plastikowych i gumowych, po metalowe kulki czy takie przypominające stożek. Wśród wiatrówek wyróżnia się również broń krótką i długą. Do tej kategorii można zaliczyć także broń pneumatyczną wykorzystywaną w celach sportowych.
Największy problem stanowią dla mnie pistolety będące wiernymi kopiami prawdziwej broni, zasilane nabojami gazowymi. Wyglądają niemal identycznie jak broń palna, a do tego często wykonane są z metalu. Z pewnej odległości trudno odróżnić, czy mamy do czynienia z wiatrówką, czy z ostrą bronią - podkreśla Jan Gołębiowski.
Jak zaznacza, z użyciem takich wiatrówek dochodziło do postrzeleń. Zdarzało się, że posługiwali się nimi nawet 18,19-latkowie przeciwko innym osobom. Niektórzy tłumaczą, że noszą taką broń w celach obronnych. - To absurd. Wiatrówki służą wyłącznie do celów sportowych i rekreacyjnych - mówi ekspert.
Gołębiowski przypomina, że wiatrówek o mocy do 17 J można używać jedynie z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, na przykład strzelając do celów ustawionych w garażu lub w odludnym miejscu. Dodaje, że niektóre modele znajdują się na granicy tej wartości - a z nowymi pociskami potrafią ją przekroczyć. Jako przykład podaje broń RAM, reklamowaną jako defensywną, strzelającą pociskami gumowymi i gazowymi. Teoretycznie powinna być wykorzystywana sportowo, ale sprzedawcy sugerują jej użycie w obronie miru domowego.
Nie uważam, że należy wprowadzać pozwolenia na wiatrówki. Problem tkwi raczej w mentalności. Sprzeciwiam się natomiast dążeniom środowisk postulujących powszechny dostęp do broni. To zbyt niebezpieczne narzędzie, by mógł je mieć każdy. Dobrym przykładem jest broń czarnoprochowa, dostępna – podobnie jak wiatrówki – od 18. roku życia. W ostatnim czasie odnotowano z jej użyciem kilka zabójstw. W tym przypadku jestem za wprowadzeniem obowiązku posiadania pozwolenia, ponieważ to już broń palna - zaznacza ekspert.
Według Gołębiowskiego kluczowa jest edukacja i budowanie świadomości na temat rodzajów broni, ich przeznaczenia oraz zasad odpowiedzialnego posługiwania się nimi. Zwraca uwagę, że niektóre środowiska promują broń kolekcjonerską jako środek obrony. – To absurd. Do obrony służy gaz pieprzowy lub broń uzyskana z odpowiednim pozwoleniem - mówi ekspert.
Na zakończenie Gołębiowski podkreśla, że postrzelenie wiatrówką może prowadzić do trwałych obrażeń. - Strzał w twarz, szyję czy oko może skończyć się nieodwracalnymi konsekwencjami, takimi jak utrata wzroku. Teoretycznie w ten sposób można nawet zabić człowieka - podsumowuje.
"Jestem za ścisłą reglamentacją"
"Jestem za ścisłą reglamentacją, można powiedzieć ogólnie, tej quasi broni. Bardzo ścisłą reglamentacją" - mówi z kolei o2.pl dr Paweł Moczydłowski. Kryminolog podkreśla, to, co przydarzyło się naszemu redakcyjnemu koledze, jest najlepszym przykładem na to, jak niebezpieczne może być stosowanie takiej broni.
Strzał w oko, który pozbawia zdolności panowania nad kierownicą, może doprowadzić do tragedii - nie tylko śmierci osoby, która została postrzelona, ale i tych osób, w które ona nieszczęśliwie uderzy - zaznacza dr Moczydłowski, wyjaśniając, że postrzelony motocyklista mógł uderzyć w samochód lub wjechać w pieszych. - To może wywołać nieobliczane negatywne konsekwencje - zaznacza.
Przypomnijmy - do postrzelenia Marcina Lewickiego doszło w dniu, w którym w Toruniu odbywał się Festiwal Wisły. Na ulicy było więc mnóstwo osób. Nasz rozmówca przypomina, że podobne przypadki miały miejsce w przeszłości.
Pamiętam, że także prasa o tym sygnalizowała, alarmowała nawet, kiedy ktoś z balkonu strzelał do kotów, do zwierząt, psów. I przecież mógł nie trafić i spowodować znowu uszczerbek na zdrowiu u ludzi - zaznacza ekspert. - A nie mniej naganne jest to strzelanie do zwierząt, wywoływanie cierpienia itd. Były też wypadki, w których ktoś złośliwie strzelał do ludzi, dla żartów - dodaje.
Dr Moczydłowski podkreśla, że "trzeba się tą sprawą zająć", a "broń, która jest nienadzorowana, szczególnie ta śrutowa", jeśli jest dostępna w domach, może być wykorzystywana również przez dzieci i młodzież.
Rafał Strzelec, Aneta Polak, dziennikarze o2.pl