Widok pod Warszawą. Opisał chłopców na hulajnodze. Ekspert reaguje
Czytelnik o2.pl podzielił się relacją dotyczącą skrajnie nieodpowiedzialnego korzystania z hulajnóg - trzech chłopców wsiadło na jeden pojazd. Łamanie zasad to niestety codzienność, co potwierdza Janusz Popiel, prezes Alter Ego, stowarzyszenia pomocy poszkodowanym w wypadkach drogowych. - Te osoby czują się całkowicie bezkarne - komentuje w rozmowie z naszym portalem.
Pan Marcin jechał samochodem jedną z ulic w podwarszawskich Markach. W pewnej chwili spojrzał w stronę chodnika i zobaczył coś, co wywołało u niego potężne zdumienie.
Czytelnik o2.pl zrelacjonował, że jedną hulajnogą jechali trzej młodzi chłopcy - w wieku około 12-13 lat. Żaden nie miał kasku. Jeden z nich był w klapkach, drugi w sandałach. Z obserwacji pana Marcina wynika, że poruszali się z prędkością w granicach 15-20 km/h, blisko krawężnika.
To jest totalny brak wyobraźni! Rozumiem zabawę, rozumiem prawa dzieciństwa, ale trzeba jednak przestrzegać pewnych zasad. Przecież, na litość boską, wystarczy moment, delikatne wytracenie równowagi i wszyscy trzej lądują na chodniku, albo - co gorsza - na ulicy. Nie mam słów na takie zachowania. Jeszcze na domiar złego wszyscy jechali bez kasków, jeden z chłopców w klapkach… Skrajna lekkomyślność, nie umiem tego inaczej opisać. Musimy uczyć najmłodszych, że tak zachowywać się nie można - podkreślił w rozmowie z o2.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmienili dom na mieszkanie. Co ich do tego skłoniło?
Chłopcy złamali kilka zasad, na czele z tą, że hulajnogą można poruszać się tylko w pojedynkę. Poza tym poruszając się chodnikiem, należy dostosować prędkość do ruchu pieszego i zachować szczególną ostrożność. A fakt, że tuż obok była jezdnia, sprawia, że w głowie od razu rysuje się obraz możliwej tragedii.
O problemie nierozważnego korzystania z hulajnóg mówi się coraz więcej. Ma to związek nie tylko z regularnym łamaniem przepisów, ale i z faktem, że dochodzi do coraz większej liczby wypadków z udziałem kierujących takimi jednośladami.
"Hulaj dusza, prawa nie ma"
Problem z hulajnogami dostrzega Janusz Popiel, prezes Alter Ego, stowarzyszenia pomocy poszkodowanym w wypadkach drogowych. - Dwie osoby, np. osoba dorosła z dzieckiem, to jest codzienność. Ludzie korzystają z hulajnóg w sposób nieodpowiedzialny - powiedział na wstępie rozmowy z o2.pl.
Odnosząc się do sprawy opisanej przez pana Marcina, ekspert zauważa, że mogła być to incydentalna sytuacja. - Należałoby się jednak jej uważniej przyjrzeć. - ocenił.
Ze swojego okna widzę dzieciaczki, które do szkoły czy przedszkola jeżdżą na tych hulajnogach. Większość rodziców jest bardzo odpowiedzialna i dzieciaki jeżdżą w kaskach. Kwestia jazdy bez kasków raczej dotyczy dzieci starszych, młodzieży i osób dorosłych - spostrzegł.
Jednocześnie stwierdził, że konieczne są kolejne uregulowania dotyczące korzystania z hulajnóg. - Sytuacja, która ma miejsce obecnie, może prowadzić wyłącznie do tego, że nasze drogi, a raczej chodniki czy drogi dla rowerów, staną się coraz bardziej niebezpieczne - dodał.
O ile polscy kierujący, przede wszystkim samochodami osobowymi, wykazują się coraz większą kulturą jazdy, to w wielu przypadkach, jeżeli chodzi o osoby poruszające się hulajnogami elektrycznymi, tej poprawy nie widać. Te osoby czują się całkowicie bezkarne. Uważają, że mogą bezkarnie poruszać się w sposób nieodpowiedzialny, stwarzając zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu drogowego - podkreślił.
Ekspert ocenia, że obecnie za priorytet obrano zaostrzanie kar dla osób korzystających z pojazdów mechanicznych. - A rowerzyści czy kierujący hulajnogami nadal stosują zasadę "hulaj dusza, prawa nie ma" - kontynuował.
Janusz Popiel ponadto podkreślił, że wszystkie hulajnogi powinny mieć zamontowane ograniczniki prędkości. - Nie może być tak, że można się nimi poruszać prędkością 60 km/h. To również powinno być sprawdzane przez służby - podsumował.
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl