Te plaże dzieli krótki spacer. Na jednej tłum, na drugiej pustki
Specyfika plażowania we Władysławowie przy pięknej pogodzie polega na umiejętności wciśnięcia się pomiędzy wygrodzone parawanami "ogródki". W szczycie sezonu trudno jest przepchnąć się do samego morza. - Nie wiem, dlaczego ludzie się tu kiszą - mówi o2 turystka Małgorzata. Wystarczy pójść niecałe dwa kilometry dalej w stronę półwyspu helskiego, by cieszyć się przyjemną przestrzenią.
W zeszłym tygodniu odwiedziliśmy Władysławowo. Miasto wypełnione było turystami po brzegi - część została dłużej po długim weekendzie. Pogoda dopisała, więc główną atrakcją stała się plaża. W poniedziałek na wybrzeżu dominowały czerwone flagi - silne fale i prądy wstecznie uniemożliwiały kąpanie się w wodzie, ale nie w słońcu, dlatego przy głównych wyjściach na plażę z centrum wyrosło miasteczko parawanów.
My skorzystaliśmy z wyjścia numer 2, które znajduje się na początku półwyspu helskiego. Była to trafiona decyzja - ogromna przestrzeń i duże odstępy między plażowiczami pozwoliły spokojnie odpocząć i skorzystać z wolnego brzegu.
- Ja nie wiem, dlaczego ludzie kiszą się na plażach w centrum Władysławowa - mówi o2 wypoczywająca na pustej plaży turystka Małgorzata. - Od lat przyjeżdżam właśnie tutaj i zawsze jest pusto. Od kwatery we Władysławowie robię krótki spacerek, może kilometr i cieszę się wolną przestrzenią. A tam? Jeśli nie zarezerwuje się miejsca rano, da się dojść do brzegu. Na granicy wody dzieci też się nie pobawią, bo po kostki stoją trzy rzędy ludzi. Paranoja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Idealny kierunek nawet po sezonie. "Zachwyca swoim pięknej w różnych odcieniach"
Piękna pogoda i białe flagi
We wtorek upał jest jeszcze większy, a morze się uspokoiło. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz i przejść plażą od centrum Władysławowa do Rozewia. Gdy tylko schodzimy z wydm, przed naszymi oczami staje morze... parasoli, parawanów i namiotów. Nie ma szans, byśmy przedarli się przez nie bliżej brzegu, a i spacer nie będzie przyjemny, bo taki widok ciągnie się daleko w lewą stronę. Kolejny raz kierujemy się więc w prawo.
Pół godziny spaceru i znowu jesteśmy przy wyjściu numer 2. Tym razem jednak wydaje nam się, że ze względu na pogodę i białe flagi tłum spotkamy i tu. Ku naszemu zdziwieniu, podobnie jak we wtorek plaża pusta.
Przestrzeń jest, ale ratowników mniej
Obserwując plażowiczów, zauważamy, że powodem plażowania w centrum, jest bliska odległość od miejsc, w których nocują. Wychodzą w klapkach i strojach kąpielowych właściwie od razu na piach - wolą mieć mniej wolnej przestrzeni od przejścia 1800 metrów.
Dodatkowo na taki tłum "przewidzianych" jest więcej ratowników, niż w tych mniej obleganych miejscach - w stronę Chałup życie i zdrowie zależy już wyłącznie od naszej odpowiedzialności. A z tą bywa różnie.
Byliśmy świadkami dwóch interwencji - jedna dotyczyła kilkunastoletniej dziewczynki, która oddaliła się od zaniepokojonej mamy. Ratowniczka odnalazła ją i przyprowadziła. Druga wiązała się z poważniejszym zachowaniem.
W dzień, kiedy wywieszone były czerwone flagi na pustej plaży do wody weszła grupa plażowiczów z kilkunastoletnim dzieckiem. Od razu wzbudzili czujność ratowników, choć ich posterunek oddalony był o około 100 metrów. Gdy stanęli w wodzie po pas, szykując się do dalszej drogi w głębiny podszedł ratownik i poprosił, by wyszli, wskazał na fale i czerwoną flagę. Przez chwilę dyskutowali zdziwieni, że ich zachowanie uznano za ryzykowne.
Mijając, dopytaliśmy o częstotliwość podobnych interwencji. - Takich sytuacji jest kilka dziennie. Sama pani widzi, czerwona flaga, ogromna fala, a ludzie wchodzą bez skrępowania po szyję. Na własną odpowiedzialność, bo tutaj fragmenty plaży są niestrzeżone - wyjaśniła o2 ratowniczka.
I to może być ten najbardziej zrozumiały powód. Jeśli ktoś planuje kąpiel w morzu, zdecydowanie lepiej zrobić to pod czujnym okiem ratowników WOPR. Nawet jeśli, oznacza to odpoczynek z sąsiadami tuż za ścianką parawanu.