Tragedia pod Morągiem. Śmierć listonosza Leszka R. poruszyła sąsiadów
W miejscowości Jurki (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął 58-letni kierowca opla. Ofiarą jest miejscowy listonosz, który pokonywał tę samą trasę od 40 lat. Mieszkańcy wspominają Leszka jako wyjątkowego człowieka.
Do tragedii doszło w poniedziałek, 27 maja 2025 roku, około godziny 16:00, na drodze wojewódzkiej nr 528. Jak czytamy w "Super Expressie", pani Barbara Kwietniewska ze łzami w oczach patrzy na miejsce tragedii, gdzie kilka dni temu zginął jej sąsiad i przyjaciel. - Nie dojechał do mnie... -powiedziała dziennikarzom.
Leszek R. zginął na ruchliwej drodze z Ornety do Morąga, tuż obok domu pani Barbary. To trasa, którą znał jak własną kieszeń, ale właśnie tam, na zjeździe pokonywanym setki razy, czekała na niego śmierć.
Tego dnia Leszek wrócił wcześniej z urlopu, by pomóc w pracy. Niedawno był na pielgrzymce do Ziemi Świętej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koszmarny wypadek na przejeździe. Wszystko nagrała kamera
Kierowniczka go poprosiła, bo zastępstwo nie dawało rady. A on zawsze był pomocny. Zawsze mówił: "ludzie czekają" - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" Antonina Andrzejewska.
Miał jeszcze kilka doręczeń: listy, emerytury. W samochodzie wiózł bukiet róż dla żony Bożeny, która obchodziła urodziny. Czekała z kolacją.
Czytaj także: Nie żyje pan Mikołaj. Szukał 9-letniemu synowi domu
21-letni kierowca BMW, wracając z jednostki wojskowej w Morągu, zignorował kolumnę aut i rozpoczął wyprzedzanie. Nie zauważył skręcającego w lewo Leszka. W wyniku zderzenia dwóch samochodów osobowych zginął 58-letni listonosz.
Na miejscu zdarzenia natychmiast pojawiły się służby ratunkowe, w tym straż pożarna z jednostek OSP Jurki oraz JRG Morąg, zespół ratownictwa medycznego oraz policja. Niestety życia listonosza nie udało się uratować.
Usłyszałam huk. Przerażający, głuchy dźwięk, który wrył mi się w pamięć. Wybiegłam z domu i... nogi się pode mną ugięły - opowiada pani Antonina, jedna z pierwszych osób na miejscu.
Tragedia pod Morągiem. Sąsiedzi wspominają listonosza
Mieszkańcy wspominają Leszka jako wyjątkowego człowieka. - To nie był zwykły listonosz. To był ktoś, kto wiedział, kiedy zapukać. Kiedy tylko zapytać, a kiedy po prostu posiedzieć przez chwilę. Zawsze punktualny, zawsze ciepły. Mówił, że ta praca daje mu sens. Że ludzie go potrzebują – mówi pani Barbara.
Leszek R. osierocił czworo dzieci. Prokuratura zatrzymała młodego kierowcę.