Uczestnicy flotylli wrócili do Polski. Ostre słowa w stronę Sikorskiego
Polscy uczestnicy flotylli humanitarnej do Strefy Gazy wrócili do kraju po zatrzymaniu przez izraelską marynarkę wojenną. Relacjonują brutalne traktowanie i apelują o solidarność z Palestyńczykami, potępiając działania Izraela i postawę polskiego rządu.
Polscy uczestnicy flotylli humanitarnej do Strefy Gazy — Omar Faris, Nina Ptak i Franciszek Sterczewski — oraz brytyjska dziennikarka polskiego pochodzenia Ewa Jasiewicz wylądowali w środę na lotnisku Chopina w Warszawie.
Polacy byli częścią Globalnej Flotylli Sumud (GSF), w której uczestniczyło ponad 470 osób z 47 państw. Konwój humanitarny został przechwycony w nocy ze środy na czwartek na wodach międzynarodowych przez izraelską marynarkę wojenną. Jak podano, przejęto 42 statki, a ich załogi zatrzymano i deportowano do Izraela.
Fogiel uderza w Sikorskiego. "Nie dorósł do swojego stanowiska"
"Musimy wszyscy być razem przeciwko tej ludobójczej wojnie"
Faris, Ptak i Sterczewski zostali w poniedziałek deportowani do Aten, natomiast Jasiewicz, posiadająca obywatelstwo brytyjskie, opuściła Izrael wcześniej. Po przylocie do Warszawy przewodniczący polskiej delegacji Omar Faris podkreślił potrzebę solidarności wobec wojny w Strefie Gazy.
Musimy wszyscy być razem przeciwko tej ludobójczej wojnie – powiedział dziennikarzom.
Aktywista opisał także brutalne traktowanie uczestników flotylli po zatrzymaniu przez izraelskie służby.
W sposób absolutnie brutalny nas traktowali. Przez kilka godzin, ja mam 73 lata, wiązali moje ręce do tyłu i na kamienie wsadzili – relacjonował Faris swój pobyt w więzieniu na briefingu prasowym.
Przesłuchania i oskarżenia o związki z Hamasem
Podczas przesłuchań w izraelskim więzieniu aktywiści byli pytani m.in. o swoje rzekome powiązania z Hamasem. Faris stanowczo odrzucił te oskarżenia.
Naszym problemem jest okupacja, która rozpoczęła się 42 lata przed powstaniem Hamasu – podkreślił. - My chcemy rozwiązania, jak w RPA, demokratyczne państwo dla wszystkich – dodał.
Sterczewski: "Jesteśmy rozczarowani postawą ministra Sikorskiego"
Poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski, jeden z uczestników flotylli, po powrocie do Warszawy ostro skrytykował postawę wicepremiera i szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Dlaczego w czasie, kiedy my robiliśmy wszystko, żeby zakończyć to ludobójstwo, zwrócić uwagę świata na to, co tam się dzieje, minister Sikorski bagatelizował sytuację? – pytał poseł.
Sterczewski zaznaczył, że nie oczekuje dymisji ministra, ale "natychmiastowej zmiany polityki rządu polskiego".
Oczekujemy, żeby minister Sikorski nie wystawiał nam rachunków za to, że staramy się robić wszystko, co w naszej mocy jako cywile, jako aktywiści. Oczekujemy, że skoro Sikorski potrafi wypominać Putinowi jego zbrodnie wojenne, oczekujemy, żeby był konsekwentny i takie same zbrodnie, albo jeszcze gorsze wypominał Benjaminowi Netanjahu – dodał poseł.
"Nie pozwalano nam spać. Szczuto nas psami. Grożono bronią."
Sterczewski szczegółowo opisał warunki, w jakich przetrzymywano aktywistów.
Nie było miło. Nie pozwalano nam spać. Strażnicy świecili nam po oczach latarkami godzinami i puszczali nam muzykę z propagandowych filmów izraelskich. Szczuto nas psami. Pluto na nas. Grożono bronią – wymienił.
"To Palestyńczycy cierpią najbardziej"
Poseł podkreślił, że mimo dramatycznych doświadczeń aktywistów, główną ofiarą pozostają Palestyńczycy.
Zwracamy uwagę, że oni są tam traktowani jeszcze gorzej. Często są mordowani, łamane są wszelkie prawa człowieka – zaznaczył.
Według Sterczewskiego, w izraelskich aresztach przebywa obecnie około 11 tysięcy Palestyńczyków, w tym ponad 400 dzieci.
"Państwo Izrael jest barbarzyńskie i terrorystyczne"
Podsumowując swoje doświadczenia, poseł KO ocenił działania Izraela w niezwykle ostrych słowach.
Na własnej skórze przekonaliśmy się, że państwo Izrael jest państwem barbarzyńskim i terrorystycznym w takim samym stopniu jak na przykład Rosja – ocenił.