Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Ukraiński generał na pierwszej linii. Odwaga czy brawura?

Od dwóch lat generał Kiryłł Budanow kieruje ukraińskim wywiadem wojskowym. Od trzech miesięcy dowodzi podległą sobie służbą w najtrudniejszych możliwych warunkach. W środę odwiedził oblegany przez Rosjan Siewierodonieck. W mediach pojawiło się jego zdjęcie z tego miasta. Demonstracyjny gest był bardzo ryzykowny.

Ukraiński generał na pierwszej linii. Odwaga czy brawura?
Gen. Kirył Budanow w Siewierodoniecku - na środku (Telegram)

Budanow, który objął stanowisko po generale Wasiliju Burbie, wyruszył na front. Dowódca ukraińskiego wywiadu wojskowego wybrał się z wizytą do oblężonego Siewierodoniecka w obwodzie ługańskim. Dał sobie nawet zrobić zdjęcie z walczącymi żołnierzami przy budynku zakładów "Azot".

W mieście od przełomu kwietnia i mają trwają ciężkie walki. Można więc zapytać, czy taka wizyta nie jest aby niepotrzebną brawurą wysokiego rangą dowódcy. Podróż niemal na linię frontu szefa służby specjalnej, szczególnie wojskowej, w czasie toczącej się wojny jest krokiem ryzykownym.

Oficerowie służb, z którymi rozmawiamy na ten temat, zgodnie twierdzą, że działanie Budanowa jest normalną praktyką. Podobne akcje zdarzały się w przeszłości także naszym rozmówcom, kiedy byli na czele podległych im formacji.

W warunkach wojennych, a z takimi mamy do czynienia w Donbasie, to naturalne zachowanie. Co do zasady, szef służby przebywa w sztabie, jednak jego wizyta w rejonie objętym działaniami wojennymi nie jest czymś nadzwyczajnym. Buduje morale podległych mu żołnierzy, pozwala ocenić rzeczy i zdarzenia własnymi oczami, nie tylko w oparciu o raporty i doniesienia - mówi w rozmowie z o2.pl były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Janusz Nosek.

Generał dodaje jednak, że obecność szefa w takim miejscu nie powinna być szczególnie częsta, "permanentna". Dlaczego? Jak zaznacza gen. Nosek, Budanow kieruje formacją bardzo specyficzną i istotną, odpowiada za jej całokształt, a nie za dowodzenie na konkretnym odcinku.

Niemniej podkreślam, że takie wizyty się zdarzały. Sam brałem w nich udział w Afganistanie. Zdarzają i będą zdarzać. Po to, by jak mówiłem, ocenić wszystko samemu, a także dla pokazania, że jest się "przy żołnierzach" - mówi dalej gen. Nosek.

Podobnego zdania jest gen. Piotr Pytel, następca Noska na fotelu szefa SKW. On również twierdzi, że w takiej wizycie nie ma niczego nadzwyczajnego. Dodaje, iż zdjęcie pokazuje się po fakcie. Świadczy to o osobistym zaangażowaniu Budanowa w działania.

Jest na miejscu, wypełnia powierzone mu zadania, będąc przy tym kompetentnym i sprawnym oficerem. Takie pojawienie się w teatrze działań wojennych dowodzi, że nie jest tylko "dowódcą zza biurka". To świadczy też, że jest po prostu odważnym człowiekiem i wspiera swoich ludzi, podtrzymując ich na duchu - mówi portalowi o2.pl gen. Pytel.

Podkreśla także wagę wsparcia informacyjnego, jakie dostarczają Ukraińcom Amerykanie. Nie jest to nawiązanie bezzasadne. Można przyjąć, że Ukraińcy nie ryzykowaliby życiem szefa służby, newralgicznej w warunkach wojny, gdyby mieli informację, że pojawienie się Budanowa w tym konkretnym miejscu wiąże się z niebezpieczeństwem.

To także silny przekaz symboliczny w stronę rosyjskich najeźdźców. Odwiedzenie przez Budanowa obleganego miasta jest sygnałem dla Rosjan: "My tu rządzimy, my ustalamy warunki. I choć oblegany, Sieweirodonieck jest nasz".

Żołnierz, oficer, szpieg

Zaledwie 36-letni Budanow kieruje HUR-em (lub GUR-em) od dwóch lat. Urodzony w Kijowie oficer jest absolwentem Instytutu Wojskowego w Odessie. Z ukraińskimi służbami specjalnymi związany jest od 21. roku życia. Służył w podległych ukraińskiemu MSW oddziałach specjalnych. Podczas pierwszej wojny o Donbas w 2014 r. walczył na froncie i odniósł rany, w tym jedną ciężką.

W 2016 r. miał brać udział w operacji specjalnej w pobliżu miasta Armiańsk na okupowanym przez Rosjan Krymie. Szczegóły działań nie są znane, jednak Ukraińcy mieli tam prowadzić - według przekazów rosyjskich - "działania dywersyjne". W czasie operacji zginąć miał funkcjonariusz FSB.

Co ciekawe, znane są nazwiska dwóch innych oficerów ukraińskich, którzy obok Budanowa brali udział w tamtej operacji. To Maksym Szpował i Aleksandr Gromow. Pierwszy z nich nie żyje. W czerwcu 2017 r. zginął w wybuchu podłożonej bomby.

W taki sam sposób zginąć miał Budanow. W kwietniu 2019 r. pod należącym do niego samochodem wybuchła zdetonowana przy pomocy nadajnika radiowego bomba, jednak ładunek eksplodował za wcześnie, dzięki czemu Budanow ocalał. Ukraińcy zatrzymali wtedy, osądzili i skazali na więzienie dwóch obywateli Rosji.

Do wywiadu wojskowego Budanow trafił z wywiadu cywilnego (SWRU). W randze pułkownika był zastępcą dyrektora jednego z departamentów służby. 5 sierpnia 2020 r. został przez Wołodymyra Zełenskiego powołany na szefa GUR (lub, jak wymawiają Ukraińcy, HUR). 21 sierpnia awansowano go na generała brygady formacji, a w kwietniu, już w trakcie wojny - na generała dywizji. Był też wielokrotnie odznaczany.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Zobacz także: Specjalista komentuje mowę ciała Putina. "Na pewno nie jest zdrowy"
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić