15 kwietnia, późnym wieczorem, trzej mieszkańcy Łodzi Łukasz, Przemek i Adam przechodzili obok pustostanu przy ul. Zgierskiej. Usłyszeli płacz i myśleli, że to porzucone zwierzęta. W reklamówce znaleźli nowo narodzoną dziewczynkę, prawie bez dostępu do powietrza.
Szedłem zanieść jedzenie mojej kobiecie, która była w pracy. Łukasz i Adam poszli mnie odprowadzić. Przechodziliśmy koło tego pustego garażu i usłyszeliśmy straszny skowyt, pisk. Początkowo myśleliśmy, że ktoś porzucił szczeniaki lub kociaki - opowiada Przemek dla "Faktu".
Dziecko było w stanie skrajnej hipotermii, z temperaturą ciała 27°C. Lekarze stwierdzili, że urodziło się około dwóch godzin wcześniej. W jego krwi wykryto amfetaminę.
Matka przyznała się do porzucenia dziecka tłumacząc, że bała się reakcji partnera na ciążę. Usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa. Prokuratura planuje wnioskować o jej tymczasowy areszt.
Jednak podejrzenie o porzucenie dziecka w reklamówce pada również na partnera kobiety. Prokuratura podejrzewa, że konkubent może być odpowiedzialny za dramatyczne wydarzenia.
Po przyjeździe policji Łukasz S. został zatrzymany z powodu nieodbytej kary więzienia za dawne przewinienie. Trafił do więzienia na pół roku, a jego rodzina została bez wsparcia finansowego.
Uratował porzuconego noworodka w Łodzi. Jest zbiórka pieniędzy
Przyjaciele Łukasza założyli zbiórkę na pomagam.pl, aby pomóc jego rodzinie. "Niestety przy weryfikacji przez policję okazało się, że ten dobry człowiek musi iść odsiedzieć karę za głupotę z młodości. Tuż przed świętami jego rodzina została sama bez środków do życia" - napisali organizatorzy.
Mężczyźni planują odwiedzić dziewczynkę, której nadano imię Jagoda, ale dla nich jest Wiktorią. "Jak Łukasz wyjdzie z więzienia, to kupimy wielkiego misia i pójdziemy ją odwiedzić" - zapewniają.