Usłyszał, że karetka to nie taksówka. Kilka godzin później zmarł
Rodzina zmarłego pana Ryszarda z Elbląga nie ma wątpliwości - śmierci ich bliskiego można było uniknąć. Oskarżają teraz lekarzy z miejscowego SOR-u o poważne zaniedbania i brak reakcji. Sprawie przyjrzeli się teraz dziennikarze programu "Uwaga!".
Rodzina pana Ryszarda, który zmarł po dwukrotnym odesłaniu z SOR-u w Elblągu, oskarża lekarzy o zaniedbania.
Wielka zdrada i bezczelność lekarza w Szpitalu Wojewódzkim w Elblągu, który dwukrotnie nie przyjął mojego taty, przyczyniły się do tragicznego końca - napisali bliscy mężczyzny w maju tego roku w internecie.
Post wywołał falę komentarzy. Teraz zajęli się nim reporterzy programu "Uwaga!".
Pani Jolanta, córka pana Ryszarda, podkreśla, że chce przestrzec innych przed sytuacją na SOR-ze, gdzie występują "bardzo duże niedociągnięcia". Ale od początku. Problemy zdrowotne pana Ryszarda związane były z woreczkiem żółciowym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najpiękniejsze uzdrowiska w Polsce. W ilu z nich byliście?
Mężczyzna oczekiwał na zabieg, podczas którego kamienie miały zostać usunięte. Jego stan nagle się jednak pogorszył.
O 4 w nocy usłyszałam w jego pokoju szmery. Zerwałam się, wchodzę do pokoju, patrzę a on siedzi na łóżku z głową schyloną prawie do kolan. Powiedział, że poczuł ogromny ból. Przyjechał lekarz i powiedział, że zabierają go na SOR do Elbląga - relacjonuje dziennikarzom żona pana Ryszarda - Anna Pietrucha.
Ale pana Ryszarda... odesłano do domu. - Tata, nawet wizualnie, nie wyglądał na tyle dobrze, by było można go odesłać do domu. Cierpiał i wymiotował - zaznacza w reportażu TVN pani Barbara, druga córka.
Po powrocie do domu stan pana Ryszarda jeszcze bardziej się pogorszył. Żona zdecydowała się ponownie wezwać karetkę. Mężczyzna znowu trafił na SOR w Elblągu z bardzo niskim ciśnieniem, ale został wypisany po dziewięciu minutach.
Przyjechaliśmy o 12:04, a wypisany został dziewięć minut później, o godz. 12:13. Usłyszał: "Niech pan sobie nie robi z karetki taksówki". Że nie trzeba żreć. Że trzy tygodnie można wytrzymać o wodzie, a jeszcze jest z czego schudnąć. Doktor nawet nie wyszedł z za biurka do taty - relacjonuje pani Barbara.
Dopiero za trzecim razem, gdy stan pana Ryszarda był krytyczny, przyjęto go na oddział. Zdiagnozowano ostre zapalenie pęcherzyka żółciowego i postępującą sepsę. - Zadzwoniła pani doktor, że o 5:30 mój mąż odszedł. Tak zakończyło się jego życie. Wszystko nam zabrali - mówi "Uwadze!" Anna Pietrucha.
Inni też się skarżą
Podobne zastrzeżenia ma rodzina innej pacjentki - pani Ewy, która również zmarła tego samego dnia. Jej mąż, Janusz Wiatr, twierdzi, że brak empatii i odpowiednich działań przyczyniły się do tragedii.
Kobieta od dłuższego czasu miała problemy z sercem i nerkami. Feralnego dnia miała być przeprowadzona dializa. Pani Ewa czuła się słabo, więc nie wykonano zabiegu. Karetka przewiozła ją do szpitala.
Po 5 minutach wyszedł ratownik. Pytał moją żonę, co się dzieje. Przekazałem wszystko, że złe samopoczucie prawdopodobnie wynika z rozwijającego się zakażenia. Że żona jest chora na ostrą niewydolność serca - opowiada pan Janusz "Uwadze!".
Mimo alarmujących objawów, jak mówi pan Janusz, jego żonę po trzech godzinach wypisano do domu. Mężczyzna zgłosił sprawę do prokuratury. - Byłem obecny przy przesłuchaniu czterech lekarzy i będą kolejne przesłuchania. Ale nie widzę u nich poczucia, że coś nie dopełniono, nie poczuwają się do winy - stwierdził.
Dr Mariusz Mioduski, specjalista medycyny ratunkowej, uważa, że zawiodło wiele czynników, w tym brak kontaktu z rodzinami i rutyna. - Dynamika zmian u pacjenta, nawet w ciągu 2-4 godzin, może być bardzo znaczna - podkreśla.
Dyrektor szpitala, Grzegorz Sosnowski, zapowiada wewnętrzne postępowanie i rozmowy z pracownikami.
Nie można powiedzieć, że na SOR-ze pojawiła się rutyna - stwierdza Grzegorz Sosnowski, p.o. dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu. - Na pewno jeszcze bardziej przyjrzymy się pracy SOR-u. Będą rozmowy z pracownikami i uczulenie na empatyczne i fachowe podejście do pacjentów, którzy będą zgłaszali się na SOR -dodaje Grzegorz Sosnowski.
Gdzie leży problem SOR-ów?
Szpitalne Oddziały Ratunkowe w Polsce od lat funkcjonują pod olbrzymią presją. Mimo że ich podstawowym zadaniem jest udzielanie pomocy w stanach nagłych i zagrożenia życia, coraz częściej stają się pierwszym (a czasem jedynym) punktem kontaktu pacjentów z publiczną ochroną zdrowia.
W Polsce działa 235 szpitalnych oddziałów ratunkowych, które często kojarzą się pacjentom z długimi kolejkami i niewydolnością systemu.
Eksperci od lat apelują o reformę. Rozwiązania są znane: poprawa dostępności podstawowej opieki zdrowotnej, lepsza edukacja pacjentów, wsparcie personelu medycznego i rozbudowa nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Ale decyzji systemowych wciąż brak.