Watykan ukarał księdza za pedofilię. Kapłan nie zostanie wydalony ze stanu duchownego

57

Watykan wydał wyrok w sprawie księdza, który ponad 20 lat temu molestował dzieci we wsi Lubrza (woj. opolskie). Stolica Apostolska uznała go za winnego. Kapłan nie został wydalony ze stanu kapłańskiego — poinformował Sąd Diecezji Opolskiej.

Watykan ukarał księdza za pedofilię. Kapłan nie zostanie wydalony ze stanu duchownego
Ksiądz ukarany przez Watykan za pedofilię nie zostanie wydalony ze stanu duchownego (Pixabay)

Sprawa księdza ze wsi Lubrza w województwie opolskim po latach trafiła do Watykanu. Tamtejsza Dykasteria Nauki Wiary (jeden z szesnastu urzędów administracyjnych kościoła katolickiego) po zapoznaniu się z dowodami w sprawie, uznała go za winnego molestowania dzieci.

(...) wymierzona została kara wieczysta obejmująca m.in. bezwzględny zakaz publicznego sprawowania liturgii i posługi; może jedynie czynić to prywatnie w miejscu wyznaczonym na stałe zamieszkanie. Na taki wymiar kary miał wpływ przede wszystkim stan jego zdrowia i konieczność stałej opieki - poinformował w mailu do dziennikarzy TVN24 ks. Joachim Kobienia z diecezji opolskiej.

Ksiądz, mimo wyroku skazującego, prosto z Watykanu, pozostanie duchownym. Od wydarzeń, za które został skazany, minęło ponad 20 lat. W tym czasie pedofil cały czas sprawował posługę i miał kontakty z dziećmi. Jednak przede wszystkim bulwersujący jest ostracyzm... w stosunku do ofiary, która zdecydowała się mówić.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Msza święta w intencji Michaela Jacksona. Nagranie z kościoła w Knurowie

Dziennikarka TVN24 Małgorzata Marczok po raz pierwszy rozmawiała z ofiarą księdza w 2019 roku. Mimo że od przestępstwa minęły lata, mieszkańcy wsi nadal kryli księdza.

Nikt tam nie dał wiary dziewczynce, wszyscy wierzyli nadal księdzu - wyjaśnia Marczok.

Kobieta była tak straumatyzowana wydarzeniami z dzieciństwa, że nie zdecydowała się na wystąpienie przed kamerą. Napisała list, w którym opowiedziała swoją historię sprzed lat.

To była forma, która była dla niej najbardziej przystępna. Było to dla niej po prostu zbyt obciążające. Po tym liście i po rozmowach z nią doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie są inne ofiary. Ona potwierdziła, że są - powiedziała reporterka TVN24 w programie "Czarno na białym".

Potwierdziło to również dziennikarskie śledztwo. Na początku nikt we wsi nie chciał rozmawiać o oskarżonym księdzu. Dziennikarka wpadła na pomysł pozostawienia karteczek ze swoim numerem telefonu i gwarancją anonimowości. Dzwonili wierni, którzy zapewniali, że ksiądz jest dobrym człowiekiem. Zgłosiły się też kolejne ofiary pedofila w sutannie.

Autor: BAN
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić