Właściciel kota otrzymał SMS-a. "Doznał szoku"
Zaskakująca historia pewnego kota z Wrocławia. Luke po pięciu latach wrócił do domu. Jak to się stało? Wszystko dzięki chipowi.
"Podczas ostatniego łapania kotów na zabiegi kastracji na działkach, zabraliśmy ze sobą trzy bure kocurki" - informują wolontariusze wrocławskiej Grupy Ratuj. Podczas wizyty u weterynarza i rutynowej kontroli okazało się, że jeden z kotów ma chipa.
Chip wskazał, że kotek ma na imię Luke, że urodził się w 2015 roku, a został zachipowany w 2017 roku w jednej z wrocławskich przychodni. Numer telefonu przypisany do chipa, okazał się nieaktywny.
Skontaktowaliśmy się więc z przychodnią, w której Luke został zachipowany. Tamtejsza pani weterynarz odnalazła dane właściciela i przekazała mu nasz numer telefonu - informują wolontariusze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kot na bieżni próbuje zjeść rybę. Zabawne nagranie hitem sieci
Okazało się, że Luke uciekł pięć lat temu z transportera w drodze do weterynarza, około 10 km od domu. Mimo poszukiwań, nie udało się go odnaleźć. Minęły lata i jego właściciel pogodził się z tym, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy swojego kota.
Gdy dostał SMS-a z prośbą o kontakt doznał szoku. Niesamowicie się ucieszył. Właściciel wraz ze swoją koleżanką jeszcze tego samego dnia przyjechali po Luka. Wszyscy byli bardzo wzruszeni i nie kryli łez szczęścia - czytamy na profilu Grupy Ratuj.
"Uwielbiamy takie happy endy! Ale ten wpis ma nie tylko poprawić wam humor, ale także uświadomić, jak ważne jest chipowanie zwierząt, nawet tych niewychodzących" - przypominają wolontariusze.
Już wkrótce ruszy akcja darmowego chipowania zwierząt znajdujących się pod opieką wrocławian. Śledźcie nasze posty – na pewno wrzucimy informację o tym, w których gabinetach będzie można bezpłatnie wykonać ten zabieg! - przekazała Grupa Ratuj.