Wspomina Dziewulskiego. "Powtarzał, że nieważne jest to, co jest zapisane w dowodzie"
W wieku 81 lat zmarł Jerzy Dziewulski, były policjant, antyterrorysta, a także polityk i szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego. Informacja o śmierci Dziewulskiego zaskoczyła m.in. dziennikarza Krzysztofa Pyzię - Napisaliśmy łącznie trzy książki i mieliśmy w planach napisanie czwartej - przyznaje Pyzia w rozmowie z o2.pl.
W wieku 81 lat zmarł Jerzy Dziewulski - były oficer policji, antyterrorysta, polityk, szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego oraz jego doradca.
Informacja o śmierci Dziewulskiego była sporym zaskoczeniem dla dziennikarza Krzysztofa Pyzi - autora bestsellerów, m.in. "Jerzy Dziewulski o polskiej policji" i "Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce".
Dziewulski zawsze oddzwaniał, a od kilku miesięcy ten kontakt był dość mocno utrudniony. Nawet sprawdziłem sobie dzisiaj, kiedy otrzymałem ostatniego SMS-a. Odpisał mi w kwietniu i byliśmy umówieni na spotkanie po Wielkanocy. Od tamtego czasu próbowałem się z nim skontaktować i nie mogłem tego zrobić. W piątek nawet wysłałem maila z prośbą o kontakt i pytałem, czy wszystko u niego w porządku. A dzisiaj dotarła do mnie taka informacja — mówi Krzysztof Pyzia w rozmowie z o2.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert o zadawaniu pytań Chatowi GPT: "uważaj o co prosisz"
"Jest to wiadomość o tyle zaskakująca, że on był naprawdę w bardzo dobrej formie fizycznej i intelektualnej. Bardzo dobrze wyglądał i — mówiąc potocznie — trzymał się. Moim zdaniem wynikało to z tego, że on zawsze powtarzał, że nieważne jest to, co jest zapisane w dowodzie. Poza tym, on miał taki bagaż przeżyć, takich bardzo bolesnych i trudnych historii, że one chyba go dość mocno ukształtowały i uformowały przed tym współczesnym światem, pełnym narzekania i hejtu" — podkreśla nasz rozmówca.
Dziennikarz poznał Jerzego Dziewulskiego prawie dekadę temu. Początki tej znajomości nie były łatwe, ponieważ Dziewulski nie chciał opowiadać o swojej przeszłości. Dopiero po dwóch latach przystał na propozycję Krzysztofa Pyzi.
Ja go namawiałem dwa lata na książkę i wyglądało to zawsze tak samo. Najpierw się spotkaliśmy, odmówił mi, po czym powiedział: "ale może Pan zadzwoni za tydzień?". I ja tak co tydzień do niego dzwoniłem. On zawsze mówił: "nie, ale proszę zadzwonić za tydzień". No i po dwóch latach usłyszałem, że możemy się spotkać na kawie. Podczas tego spotkania dowiedziałem się, że zgodzi się napisać książkę — wspomina Pyzia.
Jerzy Dziewulski - chodząca "kopalnia historii"
Dziennikarz podkreśla, że Dziewulski uwielbiał aktywnie spędzać czas i był człowiekiem o wielu pasjach. Jedną z nich była motoryzacja — do ostatnich chwil brał udział w różnych rajdach, wyścigach — zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Był też mocno aktywny w internecie, odpowiadał na wiadomości czytelników, sam wszystko obsługiwał, podróżował po świecie i cały czas fascynował się bieżącą polityką oraz sprawami bezpieczeństwa — zaznacza Pyzia.
Dziennikarz wspomina, że Jerzego Dziewulskiego zapamiętał jako osobę bardzo stanowczą, posługującą się "twardym językiem".
Pamiętam, kiedy się spotkaliśmy w trakcie pracy nad naszą książką w jednej z kawiarni i poproszono nas, żeby się przesiąść, bo tutaj wykonywana jakaś sesja zdjęciowa. Pamiętam, że on ze stanowczością odpowiedział, że nigdzie się nie przesiądzie, bo my też teraz wykonujemy pracę.
Zdaniem naszego rozmówcy, Dziewulski był też chodzącą "kopalnią historii". "Miał ich tyle, że podczas każdego naszego spotkania opowiadał o czymś, o czym nie miałem pojęcia" — zaznacza dziennikarz.
Pamiętam np. historię o Annie Jantar, legendzie polskiej muzyki. Jerzy Dziewulski był świadkiem tego, jak doszło do tych tragicznych wydarzeń [piosenkarka zginęła w katastrofie lotniczej - red.]. Nawet w jednej z naszych książek opowiedział, że zwłoki Anny Jantar zostały znalezione w futerku. Internauci oburzyli się, że to jest kłamstwo, a ja pamiętam, jak on mi to tłumaczył. Mówił, że w dawnych czasach w polskich liniach lotniczych, w klasie biznes, przed lądowaniem pasażerowie otrzymywali już swoje okrycia wierzchnie i dlatego też to tak wyglądało — wspomina Pyzia.
Szkolony przez Mosad
Jerzy Dziewulski zaczynał jako milicjant. Później był m.in. oficerem wydziału kryminalnego oraz dowódcą jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie. Był szkolony m.in. w USA i Izraelu. W latach 1990-1992 brał udział w akcji Most (był wówczas jednym z dowódców), w ramach której przerzucono do Izraela osoby pochodzenia żydowskiego z krajów byłego ZSRR.
Pamiętajmy, że Jerzy Dziewulski był szkolony przez Mosad, czyli przez izraelski wywiad. On też stworzył pierwsze podwaliny systemu bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o ochronę prezydenta, które są wykorzystywane do dzisiaj — podkreśla rozmówca o2.pl. — Był szefem ochrony lotniska Okęcie, ale również szefem ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego, kiedy ten stawił swoje pierwsze kroki w prezydenturze. Do dzisiaj pamiętam, że posiadał specyfikację limuzyn, którymi miał jeździć prezydent Kwaśniewski — dodaje.
Krzysztof Pyzia i Jerzy Dziewulski mieli w planach kolejną wspólną książkę. Jak słyszymy — miała być związana z władzą, a prace miały ruszyć tuż po wakacjach. Plany zostały przerwane przez smutną wiadomość.
Dziewulski od dłuższego czasu zmagał się z chorobą nowotworową. Zmarł w szpitalu MSWiA w Warszawie.