Wstrząsające wyznanie Zuzanny Falzmann. Żyła w ciągłym strachu
Minęło 30 lat od śmierci Michała Falzmanna, inspektora NIK, który wykrył tzw. aferę FOZZ. Przy tej okazji wstrząsającymi wspomnieniami podzieliła się Zuzanna Falzmann, jego córka.
Dwa dni przed śmiercią Michał Falzmann skierował do NBP wniosek o udostępnienie informacji objętych tajemnicą bankową. Jeszcze tego samego dnia został odsunięty od wszelkich czynności w NIK.
Czytaj także: Skandal na plaży. Nieobyczajne zachowanie w Mielnie
W rozmowie z Polskim Radiem jego córka Zuzanna Falzmann stwierdziła, że w kontekście afery FOZZ nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Uważa, że sprawa śmierci Michała Falzmanna nadal pozostaje niewyjaśniona.
Uważam, że odpowiednie służby powinny się nad tą sprawą pochylić i na pewno odpowiedzialność powinny ponieść osoby, które dorobiły się gigantycznych majątków dzięki Funduszowi Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Osoby skazane w tej sprawie to naprawdę są płotki - powiedziała.
Później zdradziła, że jako dziecko zdawała sobie sprawę z tego, że w związku z aferą FOZZ jej ojcu grozi niebezpieczeństwo. - Pamiętam doskonale pogróżki, które dostawali rodzice, głównie tata, ale pogróżki dotyczyły również nas - jego dzieci - przypomniała.
Były takie momenty, kiedy nie chodziliśmy do szkoły, bo sytuacja była tak niebezpieczna i nie było wiadomo, co się wydarzy. Niejednokrotnie było tak, że gdy wracaliśmy do domu, to były poodcinane wszystkie wtyczki - od telefonu, od telewizora, od lamp. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo - zaznaczyła.
Michał Falzmann nie zmarł na zawał serca?
Zuzanna Falzmann jest wręcz przekonana, że jej ojciec wcale nie miał zawału serca.
Lekarz wziął mamę na stronę i wytłumaczył, że sekcja zwłok po prostu nie ma sensu, bo są środki, które się dosypuje do kawy i one znikają z organizmu w ciągu godziny czy dwóch - przekazała za pośrednictwem Polskiego Radia.
Czytaj także: Pokazała tatuaż na pośladku. Plażowiczom opadły szczęki