Wyprowadzili się z mieszkania. Nie do wiary, co po sobie zostawili

Choć trudno w to uwierzyć, ta historia wydarzyła się naprawdę. Właścicielka mieszkania w Szczecinie po wyprowadzce lokatorów zastała w lokalu... 15 kotów. Maluchy było wygłodzone i przerażone. Kobieta poprosiła o pomoc szczecińskie schronisko, które jednak nie sprostało zadaniu. Wsparcie okazała dopiero organizacja charytatywna.

Właścicielka mieszkania zastała w lokalu 15 porzuconych kotów Właścicielka mieszkania zastała w lokalu 15 porzuconych kotów
Źródło zdjęć: © Facebook, Stowarzyszenie KociArka

Sprawę opisało na Facebooku stowarzyszenie "KociArka", zajmujące się pomaganiem bezdomnym, chorym i porzuconym kotom. Jak dowiadujemy się z posta opublikowanego na profilu organizacji, w ubiegłym tygodniu z wolontariuszami skontaktowała się spanikowana kobieta. Podczas rozmowy telefonicznej opowiedziała o przykrej sytuacji, która ją spotkała.

Wyprowadzili się z mieszkania, zostawili 15 kotów

Pani Joanna wyjaśniła, że przez sześć miesięcy wynajmowała mieszkanie w Szczecinie pewnej parze. Po ich wyprowadzce zastała w swoim lokalu... 15 kotów. Kobieta nie mogła uwierzyć własnym oczom. Skontaktowała się z byłymi lokatorami, ale ci jedynie nieudolnie się tłumaczyli, a ostatecznie kotów nie zabrali.

Wynajmująca Marta miała zabrać je następnego dnia po wyprowadzce. Zamiast tego napisała SMS, że kotów nie ma gdzie zabrać i zabierze je fundacja - czytamy w poście stowarzyszrnia "KociArka" na Facebooku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Żbik w oku kamery. Moment niesamowitego spotkania

Schronisko odesłało do organizacji pomocowych

Pani Joanna w pierwszej kolejności postanowiła poprosić o pomoc schronisko w Szczecinie. Pracownikom placówki przedstawiła wszelkie dowody na to, że koty nie należą do niej. Po przejściu szczegółowej weryfikacji nie otrzymała jednak wsparcia. Zamiast tego polecono jej, by zgłosiła do szczecińskich organizacji charytatywnych.

I tak mieszkanka Szczecina została z porzuconą siódemką dorosłych kotów i ósemką kociąt na zdewastowanej kawalerce, do której miała wejść mieszkać jej córka z małymi dziećmi... - relacjonują na Facebooku przedstawiciele "KociArki".

Pomogli wolontariusze

Kobieta w poczuciu bezsilności zastosowała się do zaleceń pracowników schroniska. Rzeczywistą pomoc otrzymała dopiero od "KociArki". Przedstawiciele organizacji zorganizowali miejsca, w których można by było ulokować zwierzaki, a następnie wybrali się do mieszkania pani Joanny, aby odebrać koty.

Weszliśmy na mieszkanie i z pomocą właścicieli zaczęliśmy "wyciąganie" przerażonych istot zza mebli, wanny i ściany. Poszła wanna i obudowa, meble i lodówka. Byle dostać się do nocy. Trzy wyszły same spragnione jedzenia - czytamy w poście stowarzyszenia na Facebooku.

Wszystkie koty udało się złapać dopiero po paru godzinach poszukiwań. Na szczęście futrzaki są już bezpieczne, trafiły do domów tymczasowych. Właścicielka mieszkania złożyła zawiadomienie o zaistniałej sytuacji na policję.

"Kontynuujemy role i zadania, które powinno spełniać schronisko"

Choć wszystko dobrze się skończyło, przedstawiciele stowarzyszenia "KociArka" mają żal do schroniska, które nie wywiązało się ze swoich obowiązków.

I tak kontynuujemy role i zadania, które powinno spełniać schronisko. To ono ma obowiązek przyjmować takie zwierzęta i odpowiedzieć na apel o pomoc. Nie mamy żadnego ustawowego obowiązku przyjmowania takich kotów. Nie jesteśmy w żaden sposób finansowani z budżetu miasta, a jesteśmy za to realizatorami jego zadań w zakresie pomocy porzuconym kotom! - podkreślają wolontariusze z "KociArki".

Przedstawiciele organizacji non-profit tłumaczą, że są w dużo gorszej sytuacji finansowej i technicznej niż schronisko. Jak poinformowali, stowarzyszenie opiekuje się obecnie 76 bezdomnymi kotami, a w schronisku mieszka ich jedynie 6. "Nigdy nie robiliśmy nagonki ani nie mówiliśmy źle, ale coś niedobrego dzieje się tam i konieczne są zmiany. To ma być miejsce przyjazne ludziom i zwierzętom" - wskazują wolontariusze.

Źródło artykułu: o2pl
Wybrane dla Ciebie
W OBI nie kupisz fajerwerków. "Dbając o dobro zwierząt i środowiska"
W OBI nie kupisz fajerwerków. "Dbając o dobro zwierząt i środowiska"
Rzym bez fajerwerków na sylwestra. Zapadła decyzja
Rzym bez fajerwerków na sylwestra. Zapadła decyzja
Niemcy mówią o rzekomym ataku na rezydencję Putina. "Podzielamy obawy Ukrainy"
Niemcy mówią o rzekomym ataku na rezydencję Putina. "Podzielamy obawy Ukrainy"
Burza wokół reklamy piwa ze św. Mikołajem. "To jest nieetyczne"
Burza wokół reklamy piwa ze św. Mikołajem. "To jest nieetyczne"
Afera wokół SFP. Wydali na alkohol prawie 1 mln 245 tys. zł
Afera wokół SFP. Wydali na alkohol prawie 1 mln 245 tys. zł
Uciekał przez policjantami. Wbiegł na zbiornik wodny. Lód się załamał
Uciekał przez policjantami. Wbiegł na zbiornik wodny. Lód się załamał
56-latka myślała, że poznała marynarza. Straciła 400 tys. zł
56-latka myślała, że poznała marynarza. Straciła 400 tys. zł
Sprawa Krzysztofa Kononowicza została umorzona
Sprawa Krzysztofa Kononowicza została umorzona
Zima da nam się we znaki. Na termometrach nawet minus 17 st. C
Zima da nam się we znaki. Na termometrach nawet minus 17 st. C
Eksperci o zakończeniu wojny w Ukrainie w 2026 r. Małe szanse
Eksperci o zakończeniu wojny w Ukrainie w 2026 r. Małe szanse
-14 st. C. Ruszył nad Morskie Oko. Ludzie przecierają oczy
-14 st. C. Ruszył nad Morskie Oko. Ludzie przecierają oczy
Zaginiona Polka w Londynie. Co się stało z Angeliką Drewicz?
Zaginiona Polka w Londynie. Co się stało z Angeliką Drewicz?