Zdjęcia z bloku w Toruniu. Ludzie się skarżą, deweloper odpowiada
Popękane ściany i zalana podłoga w garażu, odklejające się płytki w mieszkaniach - tak wygląda jeden z toruńskich bloków. Mieszkańcy są zaniepokojeni. Deweloper w rozmowie z o2.pl zapewnia jednak, że wszystko jest w porządku. Podkreśla, że część mieszkańców otrzymała rekompensaty i stawia swoje przypuszczenia dotyczące źródła niektórych usterek.
Blok przy ul. Okólnej 146 powstał w 2020 roku. To lewobrzeżna część Torunia. Nowoczesny budynek miał być enklawą spokoju dla kilkunastu mieszkających tam rodzin. Na razie zamiast spokojnego życia, jest awantura z deweloperem, który budował blok.
Zginęły 22 osoby. Pokazali zgliszcza. Porażające ujęcia z Maroka
Jak tłumaczą mieszkańcy (nie chcą wypowiadać się z imienia i nazwiska, część - z nieznanych nam powodów - odmówiła autoryzacji wypowiedzi), już po roku od przeprowadzki zauważyli pękające ściany. Zaalarmowali dewelopera.
Zostaliśmy poinformowani, że to w pełni normalne. Wszystko jest zgodne ze sztuką - mówią mieszkańcy w rozmowie z o2.pl.
Z relacji rozmawiających z nami osób wynika, że na ścianie nośnej zaczęły pojawiać się duże pęknięcia, a w mieszkaniach zauważono odchodzące listwy podłogowe czy niedomykające się okna. Niektórym osobom miały odklejać się płytki.
Pojechaliśmy na miejsce, aby sprawdzić, jak wygląda blok. W garażu zauważyliśmy zalaną podłogę, mokrą ścianę i spore pęknięcie w elewacji. Z kolei na klatce schodowej bloku widać pęknięcia na ścianie, odchodzący tynk i znaczne krzywizny.
Ściany są mokre i brudne. Naszym zdaniem problemy były od początku eksploatacji bloku. Pracownicy dewelopera przyjeżdżali i łatali ściany. Po deszczach znów woda podchodziła. W dwóch miejscach jest najgorzej - tłumaczy jeden z mieszkańców, który pokazuje plamy na ścianach. Wskazuje, że "przecieki zaczynają wychodzić w kolejnych obszarach ściany garażu".
Jak udało nam się ustalić, mieszkańcy bloku zamówili ekspertyzę, którą przygotowali specjaliści z Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. Eksperci mieli sprawdzić, czy usterki bloku są normalnym procesem osiadania budynku, czy to coś poważniejszego. Z badań wynika, że blok wymaga natychmiastowych prac naprawczych.
Skąd takie wnioski? Budynek przy ul. Okólnej powstał na terenach podmokłych i iłach. W opinii twórców ekspertyzy miał nie zostać odpowiednio zabezpieczony, co prowadzi do jego niszczenia.
Deweloper odpowiada na słowa mieszkańców: "Wypłaciliśmy odszkodowania"
Firma APRO, która zrealizowała inwestycję, przedstawiła o2.pl swoją wersję wydarzeń. W opinii przedstawicieli dewelopera ekspertyza zlecona przez mieszkańców nie może stanowić dowodu w sprawie, bo jest "oparta na niesprawdzonych założeniach".
Ekspertyza zlecona przez Wspólnotę zawiera niestety tylko hipotezy, oparte na niesprawdzonych założeniach, bez dowodów na ich poparcie. Aby była wiarygodna, jej autorzy powinni wykonać pomiary, monitoring, badania, względnie obliczenia. Tego niestety w ekspertyzie zabrakło. Zadeklarowaliśmy wykonanie – na swój koszt - koniecznych prac monitorująco-pomiarowych, żeby odnieść się do wspomnianych hipotez z ekspertyzy. Nie możemy jednak tego zrobić bez zgody mieszkańców, o którą już kilkukrotnie wystąpiliśmy. Na razie bezskutecznie. Pozostaje nam ponownie zwrócić się do Wspólnoty, aby rozpoczęła z nami dialog. Jeżeli przeprowadzone przez nas prace monitorująco-pomiarowe wykażą jakieś nieprawidłowości, to oczywiście je naprawimy – zapewnia Marek Antonowicz, wiceprezes zarządu APRO Investment.
W rozmowie z o2.pl Marek Antonowicz wskazuje, że "nie może wypowiadać się co do szczegółów ekspertyzy otrzymanej od wspólnoty, ze względu na obostrzenia związane z prawami autorskim". Twierdzi jednak, że pojawienie się mokrych ścian i zalewania posadzki w garażu może wynikać m.in. z uszkodzenia izolacji budynku.
Z dezaprobatą przyjęliśmy fakt przewiercenia - przez autorów ekspertyzy – hydroizolacji w ścianie fundamentowej. To doprowadziło do uszkodzenia przez nich izolacji ciężkiej i spowodowało namakanie ścian oraz posadzki w garażu, w strefach przewiertów – tłumaczy nam wiceprezes firmy.
Co z kwestią zabezpieczenia budynku, który powstał na podmokłych glebach? Przedstawiciele APRO wskazują, że "dokładnie zaplanowali sposób budowy, zanim do niej doszło". Podkreślają, że "byli świadomi, w jakich warunkach będą budować i do tych warunków dostosowali obiekty już na etapie projektowym".
Budynek został wykonany na bardzo solidnej płycie fundamentowej. Zastosowaliśmy wodoszczelny beton i wykonaliśmy izolację typu ciężkiego zarówno pod płytą jak i na ścianach fundamentowych. Analiza była na tyle rozbudowana, że nawet rodzaje nasadzanych drzew uzgadnialiśmy z profesorem geoinżynierii Maciejem Kumorem. Chcemy wykonać monitoring geodezyjny budynku i dopiero na jego podstawie zaproponować ewentualne rozwiązania naprawcze. Proszę zwrócić uwagę, że nie musiało dojść do błędu, żeby pojawiła się usterka. Każdy budynek podlega osiadaniu, w mniejszym lub większym stopniu - zaznacza Krzysztof Balczerski z APRO, który odpowiadał za planowanie inwestycji.
Wiceprezes Antonowicz podkreśla z kolei w rozmowie z o2.pl, że firma "nie umywa rąk od odpowiedzialności" pod kątem zauważonych usterek (m.in. pękających ścian). Wskazuje, że za część wypłacono już rekompensaty.
Uznawaliśmy roszczenia w okresie rękojmi i z tego tytułu wypłaciliśmy jedenastu właścicielom mieszkań rekompensaty pieniężne w uzgodnionej wcześniej z nimi wysokości. Trzech właścicieli, pomimo rozmów, nie skorzystało dotąd z tej możliwości. Niemniej, ich roszczenia w zakresie istnienia usterek są uznane. Nie ustaliliśmy jedynie wartości rekompensaty lub innego sposobu naprawienia szkody w ich mieszkaniach – zaznacza Antonowicz
W rozmowie z o2.pl mieszkańcy wyrażali zaniepokojenie, że w razie ewentualnych, potwierdzonych problemów, spółka nie naprawi usterek, bo do końca grudnia kończy się termin rękojmi na prace dewelopera. APRO zapewnia jednak, że "zweryfikowane usterki zostaną usunięte".
Deklarujemy, jak przy każdej inwestycji, że zgłoszone w terminie rękojmi i zweryfikowane usterki zostaną usunięte, nawet jeżeli minie okres rękojmi - zapewnia w rozmowie z o2.pl Marcin Murawski, prezes APRO.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl