Znaleźli tu pingwina. To zwiastun nadchodzącej katastrofy
Pingwin białooki znalazł się na wybrzeżu Nowej Zelandii, co najmniej 3 tys. kilometrów od swojego naturalnego siedliska na Antarktydzie. Eksperci alarmują, że to może być efekt globalnego ocieplenia i zmiany warunków, w jakich żyją pingwiny.
Pingwin przemierzył 3 tys. km i obecnie przebywa na południowo-wschodnim wybrzeżu Nowej Zelandii. Okoliczni mieszkańcy nazywają go teraz pieszczotliwie Pingu i starają się mu pomóc, ponieważ jak twierdzą, "wgląda na zagubionego".
Pingwin 3 tys. km od domu
Harry Singh, który go znalazł, powiedział, że początkowo myślał, że jest pluszakiem.
Prowadzą agroturystykę na Pomorzu. "Wykonujemy wszystkie prace"
Najpierw pomyślałem, że to miękka zabawka, nagle pingwin poruszył głową, więc zdałem sobie sprawę, że jest prawdziwy. Nie ruszał się przez godzinę… i wygląda] na wyczerpanego – powiedział BBC Singh.
Czytaj także: Atak pszczół. Nie żyją 63 pingwiny
To dopiero trzeci odnotowany przypadek pingwina białookiego na wybrzeżu Nowej Zelandii. Gatunek ten zamieszkuje Półwysep Antarktyczny. Eksperci alarmują, że jego przybycie to efekt ocieplenia klimatu i wód.
Pingwin trafił do Thomasa Stracke'a, który od około 10 lat zajmuje się rehabilitacją pingwinów na Wyspie Południowej Nowej Zelandii. "Oprócz tego, że pingwin był trochę głodny i poważnie odwodniony, w rzeczywistości jego stan nie był taki zły. Daliśmy mu trochę płynów i koktajl rybny" – powiedział Stracke.