Ola Kowalczyk| 

Drozda uderza w Kościół i rząd. Wyrzucili go z TVP "za pierwszego PiS-u"

195

Tadeusz Drozda zniknął z telewizji, jak mówi, "za pierwszego PiS-u". Choć dziś oficjalnie nie ma cenzury, satyryk podkreśla, że "centrala jest na wiadomej ulicy i tam zapadają decyzje, z czego nie należy żartować". Co dziś bawi go najbardziej? Rządzący i księża.

Drozda uderza w Kościół i rząd. Wyrzucili go z TVP "za pierwszego PiS-u"
Tadeusz Drozda krytykuje dzisiejszych rządzących (AKPA)

Tadeusz Drozda obchodzi w tym roku 50. lecie działalności artystycznej. Współtwórca kabaretu Elita, z wykształcenia elektryk, a z wyboru satyryk, przez kilkadziesiąt lat rozśmieszał Polaków na antenie TVP. W najnowszym wywiadzie dla portalu Plejada satyryk wspomina karierę na szklanym ekranie i gorzko podsumowuje otaczającą nas rzeczywistość. Bez uznania wypowiada się o rządzących, a ze zdumieniem o aferach, które dziś bulwersują opinię publiczną.

Premier sprowadza samolot z maseczkami, które do niczego się nie nadają, tylko po to, żeby pokazać się na lotnisku. Niszczy się setki szczepionek, bo nie zadbano o ich odpowiednią dystrybucję, a robi się aferę z tego, że dyrektor szpitala zadzwonił do Jandy, żeby przyszła się zaszczepić ze znajomymi aktorami, bo inaczej te szczepionki trafią do kosza. I tak to już u nas jest - ubolewa Drozda, który wyleciał z TVP za czasów prezesa Bronisława Wildsteina.

Do dziś, jak mówi, nie poznał oficjalnych powodów, dla których stacja zakończyła z nim współpracę. Z pewnością nie były to wyniki oglądalności jego programu, bo "Herbatka u Tadka", ostatni tytuł jego autorstwa, gromadził przed telewizorami średnio 2 mln widzów.

Dzisiaj oficjalnie nie ma już cenzury i dlatego w Telewizji Polskiej, żeby mieć święty spokój z Drozdą, to mnie skreślili z listy. Nie można mnie do niczego angażować i koniec. Kiedyś skreślało się jedno zdanie lub fragment tekstu, dziś od razu całego człowieka - kwituje Drozda.
Zobacz także: Afera szczepionkowa – złota "18-tka"

Twórca programu "Śmiechu warte" przyznaje, że tęskni za występami w telewizji. Tym bardziej, że otaczająca nas rzeczywistość wciąż dostarcza wiele tematów do satyry. Drozda ubolewa, że dziś standuperzy bawią zazwyczaj wulgarnością, a nie aluzją czy ironią. Zauważa też, że choć oficjalnie urząd ds. cenzury nie istnieje, o tym, z czego wypada się śmiać, a z czego nie, decyduje jedna osoba.

Centrala jest na wiadomej ulicy i tam zapadają decyzje dotyczące tego, z czego nie należy żartować. Kiedyś nie wypadało śmiać się z Kościoła. Dzisiaj to już w ogóle nie jest temat tabu. Tym bardziej że księża sami się narażają. I to w potworny sposób (...) - zaznacza Drozda w rozmowie z dziennikarzem Plejady.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić