VDB| 

"Ferrari" oszukał fanów? Okazuje się, że double main event mógł dojść do skutku

14

Wielkie rozczarowanie - tak można było określić uczucia fanów po zakończeniu Fame MMA 18. Amadeusz "Ferrari" Roślik nie wyszedł do drugiej walki wieczoru z powodu kontuzji... po czasie okazuje się, że jej w ogóle nie było. Czy teraz fani się od niego odwrócą?

"Ferrari" oszukał fanów? Okazuje się, że double main event mógł dojść do skutku
Amadeusz Roślik wygrywa z Kacprem Błońskim (Twitter)

Kariera Amadeusza "Ferrariego" Roślika jest mocno specyficzna. Tak naprawdę wybił się on jedynie dzięki Fame MMA. Nawet więcej, jest on znany z tego, iż jest złym charakterem tej organizacji. Raz po raz słyszymy o aferach z nim związanych. Przykładem skandalicznego zachowania w jego wykonaniu było m.in. pobicie innego influencera podczas wywiadu.

Zobacz także: Szpital jak Fame MMA

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: #dziejesiewsporcie: fenomenalny strzał w Ameryce Południowej. Prawdziwe "golazo"!

"Ferrari" robi dużo hałasu, ale efektów brak

W ostatnim czasie Amadeusz Roślik ogłosił, że chciałby zostać gwiazdą międzygalaktyczną. Kariera w Polsce jest dla niego już niewystarczająca, dlatego chciałby zmierzyć się z Floydem Mayweatrherem Jr lub Jakem Paulem. Te zapowiedzi jednak nie idą z jego popisami w klatce.

Najpierw lekcję sztuk walki dał mu Kamil Łaszczyk. Natomiast podczas ostatniej gali Fame MMA 18 miał odbyć się double main event z udziałem Roślika. "Ferrari" zapowiadał, że starcia z Błońskim i Dubielem jedno po drugim to dla niego żaden problem. Okazało się jednak, iż choć wygrał z "Crusherem" to był tak obity, że zrezygnował z drugiego pojedynku.

Ta decyzja spotkała się z ogromnym niezadowoleniem fanów. Organizatorzy Fame MMA oficjalnie ogłosili, iż była to decyzja służb medycznych. Natomiast sam Roślik miał mieć poważne obrażenia głowy. Te jednak nie były widoczne jak choćby u Roberta Pasuta.

Większych kontuzji jednak nie było

Michał "Boxdel" Baron mówił o zmasakrowanym "Ferrarim". Ten miał mieć złamany nos oraz oczodół, a do tego poważnie rozcięty miał być łuk brwiowy. Jak się okazuje prawda była zupełnie inna. W wywiadzie z Mateuszem Kaniowskim, Amadeusz Roślik powiedział o prawdziwych obrażeniach.

Okazało się, że nie ma poważniejszych złamań i tyle - powiedział "Ferrari".

Jedyną kontuzją, której się nabawił było złamanie nosa. Jednak nawet w tym przypadku nie był potrzebny żaden zabieg.

Okazuje się, że złamanie jest takie, że operacja naprawiłaby jedynie względy estetyczne. Uznałem, że skoro niedługo mam kolejną walkę, dosłownie zaraz, bo to nie będę tego nosa reperował - dodał Roślik.

Zawodnik Fame MMA od razu odniósł się również do tego, dlaczego nie wyszedł do walki z Marcinem Dubielem. Jego zdaniem wszystko za sprawą lekarza zawodów.

To lekarz zadecydował, że w stanie, w którym byłem nie powinienem stoczyć kolejnej walki i to on jej nie chciał. Ja wraz z włodarzami namawialiśmy lekarzy. To jednak nic nie dało - zakończył "Ferrari".

Czy w te tłumaczenia uwierzą fani freak fightów? To już kolejny raz, w którym Amadeusz Roślik zwala winę na osoby trzecie lub zdarzenia losowe. To ogromny pech czy wielkie wyrachowanie?

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić