aktualizacja 

Ile wynosi przeciętna długość penisa? Prof. Lew-Starowicz obala mity

519

Nie ma cudów! Rozmiar jednak ma znaczenie. Mity, którymi podnoszono na duchu mężczyzn przez ostatnie kilkanaście lat, obnaża najbardziej znany w Polsce seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Oto fragmenty jego najnowszej książki: "On. Pytania intymne".

Ile wynosi przeciętna długość penisa? Prof. Lew-Starowicz obala mity
(o2.pl, iStock)

Powiedział pan: każdy mężczyzna powinien porozmawiać ze swoim penisem. Ale co ma mu powiedzieć: pochwalić go, zganić, docenić, przecenić, zawstydzić?

Być czułym wobec niego. Starać się nie oceniać, choć wiem, że to trudne. Wiedzieć (a nie jest to wiedza powszechna), że członek w stanie spoczynku o niczym nie świadczy. Jego rozmiar podczas wzwodu może powiększyć się nawet dwukrotnie.

Na ogół panowie mają kompleks związany z członkiem, a jednocześnie uważają, że ich penis może więcej niż w rzeczywistości – dla wielu z nich jest kwintesencją męskości. Ich zdaniem kobiety sądzą, że mężczyzna z wielkim penisem jest o wiele więcej warty niż ten z małym.

A rzeczywiście kobiety tak uważają?

Jak by to pani powiedzieć? Kobieta nie będzie zachwycona, jeśli ma partnera z bardzo małym penisem albo takim, którego twardość pozostawia wiele do życzenia. W jej oczach autorytet takiego mężczyzny będzie niewielki. I mężczyźni też to wyczuwają, nie ma cudów.

Nawet jak dorobił się jachtu i kupuje żonie diamenty jakby to były pralinki?

Może to wszystko mieć. Ale w sferze seksualnej mężczyzna o większym członku będzie stał od niego wyżej w hierarchii. Chyba że jest absolutnym samcem alfa, wtedy mały penis może zostać mu wybaczony.

Prezydenci, gwiazdy rockowe, w mikroskali sztab wójtów i sołtysów, prezydentów miast, dyrektorów szkół, kierowników – te kilkadziesiąt tysięcy mężczyzn w Polsce znajdujących się na wyższym lub niższym olimpie społecznym może myśleć o swoich penisach, że wprawdzie są małe, ale za to mają dużą władzę.

Oni są usprawiedliwieni, jeżeli wielkość i twardość członka zawiedzie – oni mają prestiż i stoją wysoko w hierarchii. A mężczyźni kochają hierarchizację. Kierownik, nawet zastępca kierownika – to też się wiąże z męskim prestiżem.

Psychoanalitycy powiedzieliby, że dążenie do bycia chociażby zastępcą kierownika to jest substytut penisa, ale nie idźmy tak daleko. Niewątpliwie dla mężczyzny wielkość penisa ma znaczenie i psychiczne, i relacyjne. Trafiłem kiedyś na strony internetowe, na których panowie podający się za kobiety wymieniali się informacjami na temat tego, jak ogromne znaczenie ma wielkość członka!

Mężczyźni czują się w tej sferze nieustannie oceniani. Przez siebie nawzajem (na basenie, na siłowni, przy pisuarze, w szkolnej szatni – wszędzie dochodzi do porównywania) i przez kobiety. Bo przecież ta bardziej doświadczona ma skalę porównawczą i jeżeli widzi penisa, to wie mniej więcej, w jakich granicach wielkości on się lokuje. Porównuje go z poprzednikami.

Zdarzają się sytuacje, że kobiety pytają, dlaczego ma takiego małego, albo w ogóle nic nie mówią. Całkowite milczenie na temat jego penisa może zaniepokoić mężczyznę. Będzie się zastanawiał, dlaczego ona nic nie mówi.

Pierwsza myśl: mam za małego! Będzie wokół tego krążył, niepokoił się. I dlatego mężczyzna woli mieć imponujące rozmiary, żeby wywierały wrażenie. To jest głęboko zakodowane myślenie. Nie tylko atawistyczne, także kulturowe. Bo w kulturze panuje apoteoza wielkiego członka.

Dorośli mężczyźni wciąż porównują swoje przyrodzenia?

Może dorośli już mniej, ale w okresie dojrzewania i wczesnej dorosłości jest to nagminne. I zdrowe, bo oswaja z różnymi rodzajami penisów. No więc patrzą, nawet ci całkiem dorośli, nawet bezwiednie, odruchowo, kątem oka.

Wystarczy rzut oka i się wie?

Tak, kiedy mężczyźni na plaży idą w slipkach, wyraźnie widać wielkość. Chyba że mają bardzo luźne i duże szorty, które ostatnio zrobiły się modne i pewnie świadczą też o tym, jak bardzo panowie tych porównań nie znoszą.

Powtarzam jednak: wielkość członka w stanie spoczynku o niczym nie świadczy. Może być tak, że członek podczas wzwodu powiększa się o sto procent! A z drugiej strony bywa i tak, że penis niby wygląda przyzwoicie, ale w stanie erekcji zwiększa się tylko o jedną czwartą i nie ma z niego wielkiej pociechy. No a w slipkach na plaży widać tylko to, co widać… Zwróciła pani uwagę, że ci szczodrze obdarzeni przez naturę idą trochę innym krokiem?

Krokiem Johna Wayne’a?

Coś w tym jest: pierś wypięta do przodu, nogi trochę rozstawione, podbródek uniesiony do góry i odpowiednie spojrzenie. Ten zakompleksiony prędzej będzie siedział w grajdołku, nie paradował, raczej szybko przebiegnie do morza, żeby skryć się w falach.

Ale może być dobrym kochankiem, a nawet świetniejszym niż „John Wayne”.

Jeżeli on już ma takie doświadczenia, że jest kochankiem cenionym przez kobiety, to nie będzie krył się w falach.

À propos porównywania penisów, mamy teraz ciekawą sytuację. Mężczyźni dokonywali kiedyś obserwacji pod prysznicem, na basenie, jednym słowem: w naturze oglądali prawdziwe penisy prawdziwych mężczyzn. A teraz coraz częściej porównują ze zdjęciami z internetu.

Albo – co jeszcze gorsze – z pornografią. Nie wiedzą, że aktorzy są tam specjalnie wyselekcjonowani i jeszcze na dodatek faszerowani chemią – stąd ten wieczny wzwód.

Poza tym dochodzi technika zdjęć: kamera przybliża genitalia, a głowy są oddalone, albo w ogóle ich nie ma w kadrze, czyli mamy do czynienia ze zniekształconym obrazem. Mężczyzna w normalnej sytuacji najczęściej patrzy na swojego członka z góry, a gdyby zobaczył zdjęcie robione kamerą od dołu, w innym świetle, to widziałby zupełnie coś innego.

Dokładny ogląd jest też uniemożliwiony przez owłosienie łonowe albo rozmiar brzucha. I dlatego panowie są przekonani, że budowa ich członka jest nieprawidłowa, że inni to ho, ho. No i kompleksy gotowe. Pseudometody wydłużania ciężarkami nie dają rezultatu, a zabieg operacyjny to wydłużenie rzędu półtora centymetra maksimum. Naprawdę, nie warto się o to bić. Tym bardziej że bardzo często mężczyzna po takiej operacji i tak nie znajduje ukojenia. Znam takich, którzy powiększyli i wciąż są niezadowoleni.

Na świecie zrobiono badania pod egidą Światowego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, żeby określić normy wielkości penisa. Przebadano populacje mężczyzn w różnych regionach świata i ustalono, że członki w stanie spoczynku różnią się wielkością, ale nie wprost proporcjonalną.

Czyli to, co mówiliśmy: podczas erekcji może się powiększyć o sto procent albo tylko o trzydzieści. Zasada jest taka: im większy członek, tym powiększenie w stanie erekcji będzie mniejsze.

Wiadomo, że najmniejsze członki mają Azjaci, ale i tamtejsze kobiety są inaczej zbudowane. Na drugim biegunie znajdują się Afroamerykanie – oni są zdecydowanie najhojniej wyposażeni.

Czyli to nie jest mit.

W krajach unijnych przeciętna długość w stanie erekcji wynosi od czternastu do osiemnastu centymetrów.

A ponieważ było to badanie populacyjne, wynikła z niego pozytywna dla mężczyzn sprawa: ponad osiemdziesiąt procent kobiet twierdzi, że długość członka partnera jest dla nich wystarczająca.

Dla badaczy to dodatkowa informacja: skoro połowa mężczyzn ma kompleksy na tym punkcie, a większość kobiet nie zgłasza pretensji, to mamy tutaj do czynienia z rozbieżnością ocen. Oznacza to, że przy podejmowaniu decyzji o powiększaniu penisa trzeba uwzględniać inne rzeczy niż samoocenę mężczyzny. Jest jednak grupa panów, którym to wszystko nie wystarcza i twardo domagają się oni zabiegów operacyjnych.

Całą rozmowę z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem przeczytasz w książce "On. Pytania intymne", która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa "Czerwone i czarne".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić