aktualizacja 

+ 18. Spowiedź dziewczyny mafii: Od wyborów miss do prostytucji

175

Tylko w o2.pl fragmenty najnowszej książki dziennikarza śledczego Janusza Szostaka pt. "Byłam dziewczyną mafii". To spowiedź Anny P., byłej miss nastolatek, dotycząca styku świata modelingu, domów publicznych z mroczną działalnością przestępczą gangu "obcinaczy palców".

+ 18. Spowiedź dziewczyny mafii: Od wyborów miss do prostytucji
(PAP/EPA, Yui Mok)

Kariera opłacana ciałem

Rzeczywistość świata modelingu i konkursów piękności rozmija się zwykle z wyobrażeniami nastolatek, które marzą o karierze modelek. Myślą, że wystarczy ładna buzia, by odnieść światowy sukces. To zdarza się nielicznym, a karierę często trzeba opłacić ciałem. Niekiedy jest to i tak najmniejsza cena, jaką płacą młode modelki za marzenia o sławie. Kariera niektórych z nich zaczyna się i kończy w domu publicznym. Do tego dochodzą narkotyki i alkohol oraz życie na marginesie, które kreują gangi.

Anna P. przeszła podobną drogę. Była Miss Nastolatek jednego z regionów Polski, biorąc udział w konkursie Miss Polski w 2006 roku. Wkrótce potem znalazła się wśród gangsterów z jednej z najgroźniejszych grup przestępczych w Polsce. Była dziewczyną mafii, do której trafiła właśnie dzięki udziałowi w konkursie piękności.

– Czemu, jako 17-latka, zdecydowałaś się na udział w wyborach miss? – pytam modelkę. – To była czysta fanaberia mojej mamy, która uznała, że skoro ma ładną córkę, powinna mnie na taki konkurs zgłosić. – Twoja mama nie przeczuwała, czym to grozi?
– Matki zazwyczaj chcą dobrze dla swoich dzieci i idealizują wszystko, co ich dotyczy. Myślą, że będzie jak najlepiej, że te złe historie, które się słyszy, nie dotkną ich dzieci. W przypadku wyborów miss zagrożona jest jednak chyba większość uczestniczek. Przynajmniej ja mam takie doświadczenia.
– Jednym słowem: mama zaprowadziła cię do jaskini lwa.
– Na pewno nie zdawała sobie z tego sprawy. Do wyborów miss trafiłam z zespołu tanecznego, w którym wówczas ćwiczyłam. To była uznana grupa, z dużą renomą nie tylko w moim mieście. Tańczyło w niej wiele bardzo ładnych dziewczyn, które mogły być ozdobą każdego konkursu piękności.

Nabór do konkursu, czy do domu publicznego?

Jak wspomina Anna, pewnego dnia na próbę zespołu przyszła miejscowa modelka Paulina E. Jej zdjęcia można było oglądać na bilbordach w wielu punktach w mieście, reklamowała między innymi odzież produkowaną przez firmę żony prezydenta miasta. Paulina w przeszłości była hostessą, modelką i nie wiadomo, kim jeszcze. Pomagała także w organizacji eventów i innych imprez.

Teraz miała za zadanie werbowanie dziewczyn ze szkół, grup tanecznych, dyskotek i pubów. Obserwowała każde z tych miejsc, by wybierać najlepsze kandydatki, które mogłyby się sprawdzić nie tylko podczas wyborów miss. Była bowiem naganiaczką miejscowej agencji modelek, która miała silne związki z warszawskim półświatkiem sutenerów. Jednak o tym dziewczynom – rzecz jasna – nie mówiła. Miała dla nich przygotowaną inną ofertę.

– Dzień dobry, nazywam się Paulina i dzięki mnie dzisiejszy dzień może okazać się dla was bardzo szczęśliwy. Prowadzę nabór do konkursu Miss Polski w naszym regionie. Może dziś któraś z was zabłyśnie przed nami i wkrótce będzie się prezentować jako kandydatka na gali Miss Polski. Dodam, że zwyciężczyni ma zapewnioną karierę w Warszawie. Z naszą agencją współpracuje osoba z telewizji, która zajmie się promocją miss. Modelka nie dodała jednak, że tą osobą z telewizji jest Stanisław H., znany warszawski sutener dostarczający dziewczyny klientom z wyższej półki.

– Paulina była dość znaną postacią w mieście i mogła wzbudzać u innych zaufanie – zauważa Anna. _– Z naszego zespołu wybrała mnie i Sandrę K. Miała dar perswazji, ale ja nie do końca dałam się przekonać wizją kariery modelki. Dopiero mama namówiła mnie do udziału w wyborach Miss Nastolatek. _

Za namową matki Anna poszła na oficjalny casting, który odbywał się w jednym z miejscowych klubów. W jury zasiadały znane w mieście osoby, choćby bizneswoman słynąca z zamiłowania do seksu z nastoletnimi chłopcami. Ta kobieta w średnim wieku kochała sadomasochistyczne praktyki, dlatego niewielu chętnych gościło w jej sypialni. Ponoć kochanków szukała także przez swoją fundację charytatywną, której statutowym celem było wspieranie dzieci z rodzin patologicznych. Tymczasem sama była chodzącą patologią.

Łączyły ją też pewne relacje towarzyskie i biznesowe z marszałkiem województwa, który w historii Anny odegra jeszcze znaczącą rolę. W jury zasiadała też lokalna dziennikarka, niemłoda i niezbyt urodziwa, która mimo to dość ostro oceniała dziewczyny, rzucając im złośliwe komentarze. Jedna z nich z płaczem wybiegła nawet z sali.

Ostatnią i najbardziej kontrowersyjną osobą wśród jurorów był Rafał M., który oficjalnie zarabiał na życie, prowadząc solarium. Jednak utrzymywał się głównie z naganiania dziewczyn do warszawskich agencji towarzyskich. Anna jeszcze o tym wówczas nie wiedziała. Jako przewodniczący jury to on miał decydujący głos. Mógł nawet przywracać odrzucone kandydatki, jeśli te zechciały się z nim umówić na kawę… Jedną z takich odrzuconych była Emilia G., która – nie wiedzieć czemu – zwróciła uwagę Rafała M.

– Dziewczyna była brzydka, niska i do tego bez wyrazu – Anna nie oszczędza konkurentki. – Ale jakimś cudem przeszła pomyślnie casting. Anna P. i Sandra K. bezproblemowo dostały się do następnego etapu konkursu. _– Paulina, która się nami zajmowała, wzięła nasze dane i kazała czekać na dalsze instrukcje. _Po kilku dniach poinformowała, że kolejnym etapem będzie prezentacja przed drugim jury. Tym razem dziewczyny musiały przyjść do lokalu wynajmowanego przez Zdzisława P., szefa agencji modelek.

Casting jak molestowanie

W ciasnej norze, w kostiumach kąpielowych, na prowizorycznym wybiegu miały dokonać prezentacji przed jury, w którego składzie – oprócz właściciela agencji – było jeszcze dwóch miejscowych biznesmenów i fotograf znany z pedofilskich upodobań. Jak się okazało, ten casting miał wyłonić dziewczyny, które mogłyby – oprócz wzięcia udziału w wyborach miss – pracować w Warszawie dla Stanisława H., dawnego pracownika telewizji, a obecnie stręczyciela ekskluzywnych prostytutek. Członkowie jury nazywali je eufemistycznie hostessami i właśnie taką pracę proponowali nastolatkom.

– Ten casting ocierał się o molestowanie – opowiada dziś Anna o kulisach naboru. – Komisja składająca się z samych mężczyzn pożerała wzrokiem roznegliżowane nastolatki. Anna dobrze zapamiętała rozmowę między nią a jednym z jurorów: – Aniu, jak bardzo chciałabyś się znaleźć w finale? Bo wiesz, my tu jesteśmy niezwykle wymagający. Twoje koleżanki obiecały, że jeśli przyjmiemy je do finału, to będą dla nas bardzo miłe podczas zgrupowania. A ty? Odpowiedziała coś mało kulturalnego.

Była przekonana, że jej kariera właśnie dobiegła końca. Dano jej wówczas spokój. Być może wiedziano, że jej ojciec jest policjantem. Mimo wszystko dziewczyna dostała propozycję udziału w finale konkursu miss. Po czym skupiono się na Sandrze K. Ponętnej brunetce zaproponowano dodatkową pracę w roli hostessy u Stanisława H., ale i ona zdecydowanie odmówiła. Był to jednak dopiero początek walki o koronę miss.

Całą historię Anny P. w świecie modelingu i gangu poznasz z książki Janusza Szostaka "Byłam dziewczyną mafii", która nakładem wydawnictwa "Harde" już 31 października trafi do sprzedaży.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić