Aldona Sosnowska-Szczuka| 
aktualizacja 

Dariusz Michalczewski odkrył karty. Żona może być zaskoczona szczerością [WYWIAD]

336

Tylko w o2.pl - Dariusz Michalczewski z opuszczoną gardą. Opowiada o kobietach swojego życia, problemach rodzicielskich i wybuchowym temperamencie.

Dariusz Michalczewski odkrył karty. Żona może być zaskoczona szczerością [WYWIAD]
(o2.pl, Dawid Linkowski)

Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Przyjechałeś prosto z treningu. Często trenujesz?
Codziennie. Tak ustawiam zawsze spotkania, żeby móc potrenować – trzy razy w tygodniu jestem na spinningu i dwa razy na siłowni. Ja się po prostu lepiej czuję. Z chłopakami się spotkam, po treningu do sauny na chwilę…

Dietę też trzymasz?
Jem wszystko. To, co lubię: makaron z truflami albo z owocami morza, foie gras, kawior… Ale lubię też szampana i whisky. (śmiech)

Zobacz także: Zobacz też: Dariusz Michalczewski: Zarobiłem 40 mln euro. Wolę, żeby mi zazdrościli niż się litowali

Twoje życie było megaintensywne. Wystopowałeś trochę?
Tak, mam teraz dwójkę małych dzieci. Dla tamtych dwóch – Michał ma 32 lata, Nicholas 28 – mało robiłem specjalnych rzeczy. Ale tych zajęć ze mną i tak było tyle, że mieli high life – cały świat najlepszy: wyścigi Formuły 1, mistrzostwa Europy w piłce nożnej, mistrzostwa świata w koszykówce, Bundesliga, walki bokserskie…

Wszędzie ich zabierałem, interesowali się sportem. Młodszy syn, Darek – też. On już pięć i pół roku gra w Lechii Gdańsk, zaczął jak miał cztery i pół. Dzisiaj w nocy odbierałem go, bo wracał z turnieju. Rano musiałem wstać, żeby odwieźć Nelkę do przedszkola i zdążyć na spinning o 8.

Poukładane masz życie.
Ja mam codziennie spotkania i ciągle ktoś mi proponuje, żeby się z nim napić. A ja muszę rano wstać, zawieźć córeczkę do przedszkola, z Darkiem na trening… po prostu nie mogę. I całe szczęście, bo z tego tysiąca spraw może jedna ma sens. To jest tylko po to, żeby się spotkać, a ja muszę być dla dzieci.

Jesteś dobrym ojcem.
Zawsze kochałem moje dzieci. Każde z nich jest dla mnie tak samo ważne. Ale kiedy boksowałem, to inne czasy wtedy były – robiłem karierę i wszystko było temu podporządkowane: Cicho, bo tata śpi. Cicho, bo tata je. Cicho, bo tata to, bo tata tamto. Wtedy byłem za młody na bycie ojcem, a teraz jestem za stary. Już ma człowiek lęki, jakieś schizy, boi się o dzieci.

Kiedy urodził się Michał miałeś 19 lat.
Za wcześnie. Sam byłem dzieckiem. Ale wtedy nie można było wziąć ślubu jak się miało 18 lat, kobieta musiała być w ciąży. Także przez sąd braliśmy.

Dlaczego tak ci się spieszyło?
Zakochałem się. Miałem podpisany kontrakt z Czarnymi Słupsk – dostałem mieszkanie, półtora miliona złotych i zarabiałem po 150 tys. miesięcznie. W 86. roku to była kupa kasy. Uważałem, że jestem dojrzały i samodzielny, co nie było prawdą.

Dużo czasu spędzałeś z Michałem i później też z Nicholasem?
Byłem cały czas z nimi, odwoziłem ich do szkoły. Jak trwały przygotowania, miałem dla nich czas codziennie i wtedy wspólnie coś robiliśmy. Nie było mnie ostatnie dwa tygodnie przed walką, a boksowałem cztery razy w roku. Ale po walkach zawsze dawałem ognia – uciekałem na imprezy, lubiłem.

Jesteś podobny do swojego ojca?
Mój tata był bardzo wymagający, taki kat. I mało go miałem. Ja bym dla swoich dzieci wszystko zrobił. Ten syn starszy dostał ode mnie tylko raz – pasem go strzeliłem, pamiętam, w przedpokoju w domu w Hamburgu.

Miał chyba 13-14 lat. Prosiłem, aby mówił grzecznie jak z matką gada. A ten wrzasnął: "Nienawidzę was!” i tak mnie złapał na wykrocznej. Michał jedyny dostał w dupę.

Żałujesz?
Mogłoby tego nie być.

Jesteś emocjonalny?
No pewnie. Moja żona potrafi mnie byle czym wyprowadzić z równowagi. Drobiazgami, durnymi rzeczami. Na przykład: "Dopijesz tę kawę?” "Nie, nie dopiję! Nie dopiję, bo nie chcę!” Co za różnica, że trochę tej kawy zostanie?! Następnym razem połowę zostawię!

Buntujesz się jak dziecko (śmiech). Jesteście z Basią 15 lat razem, nie nauczyliście się jeszcze siebie?
U nas ciągle jest walka. O to, co kto lepiej zrobi albo kto co powinien zrobić. Basia zrozumiała, że mnie nie zmieni, ale ja też robię takie rzeczy, których nie powinienem.

Wchodzimy razem na imprezę i tyle osób się ze mną wita, których długo nie widziałem, że zapominam o niej i stoi sama. Mężczyzna musi jednak o swoją żonę dbać, to nieeleganckie, co robię, ale nieświadome. Jak burak się zachowuję i ona mi to później wyciąga.

Powiedziałeś kiedyś, że gdy zacząłeś boksować, niebo się nad tobą otworzyło. Co cię ciągnęło do sportu?
Sukces. Dobre życie, godne. Zawsze dla kasy boksowałem. Żeby mieć lepsze życie, potrzeba kasy. Nikt mi nie powie, że tak nie jest. Robiłem wszystko, aby być najlepszym. Tak bardzo chciałem zostać mistrzem świata nie dlatego, że mi się to należało, ale dla kolejnej gaży. Bo jak wygrałeś walkę, to przy następnej mogłeś handlować o pieniądze. Dla mnie to była motywacja niesamowita.

A popularność? Byłeś najlepszy, przez 12 lat niepokonany.
Chciałem wygrać mecz – zdobyć kasę i jeszcze raz zarobić. A to, czy o mnie napisali czy nie napisali, gówno mnie obchodziło. Przecież ja nie miałem nigdy żadnego piarowca, a prasę miałem. Takim moim mentorem był Hans-Herman Tietjen, dziennikarz, redaktor naczelny „Bild-Zeitung” i doradca Helmuta Kohla przy jego ostatniej kampanii wyborczej. On powiedział mi kiedyś, że życie zaczyna się dopiero po zakończeniu kariery. Że muszę mieć jakiś plan, zainwestować.

Dzięki niemu przestałeś żyć z dnia na dzień?
Tak. Bo mój promotor dbał tylko, abym był w dobrej formie: trenuj i trenuj. Co nie było złe dla niego, no i też dla mnie po części. Ale nikt wcześniej nie powiedział mi, że jak skończy się kariera to później bierzesz z kupki. Te pieniądze, obojętnie, czy to jest milion złotych czy milion euro, wystarczają na dwa, trzy lata. I 99 proc. sportowców po zakończeniu kariery nie daje sobie rady finansowo.

Spełniłeś wszystkie swoje marzenia zawodowe?
Niczego inaczej bym nie zrobił, gdybym miał jeszcze raz zaczynać. Lepiej być nie mogło.

A życiowo?
[cisza] Myślę, że było kolorowo. Mam czwórkę dzieci, i to fajnych. A kobiety?… Facet z babką nie dogadają się nigdy. Pan Bóg nam za karę to zrobił (śmiech).

Za karę, ale korzystałeś całe życie.

Są dobre strony, tak (śmiech). No, ale jednak z kobietami jest ciężko. My się nie zgadzamy prawie w ogóle. Nie pasuje to wszystko, tylko fizycznie.

Może jeszcze nie trafiłeś na tę odpowiednią?
Trafiłem. Ja jestem ciężki typ, podejrzewam. Moja Basia poznała Dariusza "Tigera" Michalczewskiego, a po jakimś czasie chciała mieć Dariusza "Pikusia" Michalczewskiego. Tak to nie funkcjonuje. Ja byłem jeszcze gorszy jak ona mnie poznała. Teraz jestem starszy, bardziej dojrzały, zrozumiałem niektóre rzeczy i myślę, że jestem o wiele lepszy niż kiedyś.

Jest coś, czego żałujesz?
Jakieś małe rzeczy.

A są rzeczy, o których jeszcze marzysz? Czy masz już wszystko i jesteś totalnie usatysfakcjonowany?
Zawsze jest coś… Będą jeszcze niespodzianki ze mną niedługo, ale na razie nie mogę o tym mówić. Pracujemy nad tym.

Szczęśliwy człowiek? Usatysfakcjonowany?
Tak. Kilka ostatnich lat jest raczej pozytywnych. Nie mam jakichś szczególnych problemów. Wstaję rano, dzieciaki zdrowe, kładziemy się zawsze razem spać…

Usypiasz dzieci?
Mała przy mnie lubi zasypiać, Nelusia, córeczka. Gdybym jej nie miał, to nie wiedziałbym, że mam dzieci. Z chłopcami było inaczej: musi szybko nauczyć się pływać, musi na rowerze umieć jeździć.

Daruś jak miał pięć lat to umiał tabliczkę mnożenia do stu. Ja go nauczyłem. A do tej małej guły mówię ostatnio: 7 razy 8? I ona pyta mamę, ile to jest. Akurat z tabliczką mnożenia to mówię – co to jest za baran? Ona jest odporna normalnie na to. Ale i tak jest najukochańsza, najwspanialsza, chociaż nie chce jeździć na łyżwach, nie chce pływać, jeździć na rowerze – ona nic nie chce. I nawet nie mam takiego ciśnienia, żeby ją nauczyć. Ona jest córeczka, nasza dama, moja kochana.

Co lubi robić?
Rysować, tańczyć.

No widzisz, jest inna niż chłopcy – delikatna.
Nie, ona jest taki bamber. Ma straszny charakter, bardzo uparta. I swoje powie.

A jaki jest Daruś?
Mówię, że zajączek, bo nie jest zbyt odważny. Chociaż na boisku jest kiler.

Które z twoich dzieci najbardziej przypomina ciebie?
Nicholas. Z wyglądu i z charakteru. Gadamy ze sobą o wszystkim, o imprezach, baletach – jak z kolegą. Z tym starszym absolutnie o takich rzeczach byśmy nie gadali. Michał jest grzeczniejszy, ułożony. Ale ma charakter, jest taki uparciuch jak jego matka, moja pierwsza żona Dorota.

Jakie kobiety ci się podobają?
Elastyczne (śmiech).

Nie, no hit, Darek! Nie o tym jest ta rozmowa.
To był żart (śmiech).

Obecna żona, Basia – uparta. O pierwszej też mówisz, że uparta… Wybierasz kobiety z charakterem. Czy one są do siebie podobne?
Pewnie tak. To było tak dawno temu, że niewiele już pamiętam.

Jak to nie pamiętasz? Żadnych emocji?
Nie. Od lat jestem z Basią. Jesteśmy cały czas razem., nigdy nawet przez tydzień nie byliśmy osobno. I wiesz, co ci powiem? Ja codziennie rano budzę się w dobrym humorze i jedyną osobą, która potrafi mi go zepsuć jest moja żona (śmiech).

O autorce wywiadu
Aldona Sosnowska-Szczuka - Dziennikarka. Absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie. Przez pięć lat pracowała jako zastępczyni redaktor naczelnej dwutygodnika "Gala”. Wcześniej związana m.in. z magazynami "Pani”, "InStyle” i "Joy”. Autorka książek na temat zdrowego stylu życia: "Jedz, ćwicz, chudnij. I nie poddawaj się!” oraz "Możesz jeść wszystko! Fakty i mity na temat zdrowego odżywiania”.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić