aktualizacja 

Karolina Korwin Piotrowska: Szok czyli Amexit

82

Ta noc była jak doskonale wyreżyserowany horror z mocnym zakończeniem. Ta noc zmieniła świat.

Karolina Korwin Piotrowska: Szok czyli Amexit
(Getty Images)

Prezydentem Stanów Zjednoczonych prawdopodobnie zostaje milioner, który sześciokrotnie zbankrutował, człowiek, który przez 20 lat nie płacił podatków federalnych, ma na koncie wiele afer, a w trakcie swej kampanii obraził niemal wszystkich, łącznie z własnymi dziećmi, ktoś kto chce budować mury, rzucać bomby na opornych, nie szanuje kobiet oraz ludzi innych wyznań i koloru skóry. Prezydentem będzie gwiazda znanego telewizyjnego reality show, urodzony gwiazdor i szołmen. Prezydentem będzie Donald Trump.

Ameryka wybrała dokładnie tak kategorycznie, jak my rok temu. U nas zagłosowali ci, którzy przez lata siedzieli cicho, podobnie jak teraz w Stanach, gdzie do urn poszła, jak piszą media: „wkurzona, biedna biała Ameryka”. Wielkie miasta głosowały na Clinton, ale prowincja wybrała Trumpa. Brzmi znajomo? Zwycięża populizm i chęć zmiany za wszelką cenę oraz antysystemowość, czyli zmęczenie elitami, czyli tymi, którzy rządzili do tej pory i na tym zarabiali, obrastając w puch. Tłuste koty dostały wreszcie ostre wciry.

Nic nie będzie już takie samo.To pewnie banał, ale nie trzeba być politykiem ani amerykanistą, by to wiedzieć. Wystarczy posłuchać zszokowanych dziennikarzy, którzy teraz próbują wytłumaczyć to, co się stało. Wystarczy spojrzeć na miny komentatorów i szalejące od świtu kursy walut. Nie ma złudzeń. Szkoda. Szklany mur nie pękł. Kobieta, czyli Hillary Clinton, musiała się mu oprzeć i poddać. Szkoda, że musiała w kampanii znosić stek obelg, wyzwisk i gróźb, a sama nie mogła odpowiedzieć tym samym. Szkoda, że argumentem jej przeciwników wobec niej było to, że jest zbyt wykształcona, zbyt wygadana, a jej doświadczenie życiowe i polityczne wyborcy nagle mają za nic. Szkoda.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

I szok, wielki szok, bo nagle okazało się, że wielka siła mediów, celebrytów, ludzi opiniotwórczych jest dzisiaj zupełnie na nic. Amerykańska, napompowana medialnie do oporu, obsypana cekinem i botoksem oraz bogata popkultura z supercelebrytami nie znaczy dzisiaj niemal nic. To jest na pewno szok dla tych gwiazd, które wsparły Clinton z tak ogromną mocą. Takiego wsparcia jak dzisiaj Clinton mógł pozazdrościć jej nawet Obama osiem lat temu, kiedy wygrał wybory i co? Tym razem nie wyszło. Beyonce z Madonną, Miley Cyrus, Lady Gagą i Jennifer Lopez z emocjonalnym przekazem wyborczym nie dały rady. Nie dała rady Meryl Streep, Lena Dunham czy Robert de Niro.

Wygrywają emocjonalne i ulotne media społecznościowe, gdzie 140 znaków na Twitterze może zmienić świat, a wyretuszowana fotka na Instagramie jest ważniejsza niż lata doświadczeń. Dosłownie. To podobno jako jedyne było do przewidzenia, handlowanie przez lata taniochą, i tak w wykonaniu amerykańskich gwiazd na lepszym poziomie niż u nas, musiało przynieść efekt zmęczenia, odrzucenia i niewiary. Media społecznościowe to puszka Pandory, którą otwarto na naszych oczach…W jaką stronę to pójdzie? Czy następnego prezydenta, może nawet u nas, wybierzemy po sprytnej kampanii PR zrobionej wyłącznie na Twitterze i Fejsiku, popędzanej jeszcze przez jakieś szokujące reality show? Wiele na to wskazuje.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

W jakimś sensie to koniec świata, jaki znaliśmy, i to globalnie. Kilka miesięcy temu zbieraliśmy z ziemi szczęki po Brexicie. Ale już wtedy pojawiały się głosy, że to początek serii nieuniknionych zdarzeń, bo świat się zmienia. Przed nami, za moment, wybory we Francji i Niemczech. Ktoś obstawia albo bada, jaki będzie wynik? Lepiej może nie, bo kolejne wybory właśnie wykazały, że pracownie sondażowe powinny na dobre spakować walizki, bo sondaże można sobie wsadzić…dokładnie tam. Ale chyba możemy domyśleć się, jaki będzie ich wynik… Populiści prasują sztandary, nacjonaliści zwierają szeregi, a Europa zmienia się na dobre. Putin pije zaś szampana.

To była męcząca, bardzo ważna noc.* Pełna emocji, mocnego bicia serca i litrów wypitej kawy. Kto by pomyślał…, że nad ranem w dniu 9 listopada 2016 roku będziemy dyskutować o tym, że wygrał spryt i kampania w mediach społecznościowych, a nie mądrość i doświadczenie. Wygrała prostacka dość i skrojona pod każdego, czyli pod nikogo, retoryka polityczna. Dla nas brzmi znajomo. My już wiemy, czym to pachnie i możemy Amerykanów uczyć jak potem przetrwać… Na razie trzeba będzie nauczyć się żyć z Trumpem i nie brzmi to zbyt zabawnie. Ktoś kiedyś nakręci o tym film, jestem nawet pewna, że scenariusz już gdzieś się pisze…*To będzie hit, jednak chyba nie w amerykańskich kinach.

Na razie serwery urzędu imigracyjnego do Kanady właśnie się zawiesiły w Stanach, bo wygląda na to, że niektórzy już chcą pakować walizki i podziękować na dobre wielkiej i silnej Ameryce za współpracę. Na Fejsie jeden mój znajomy zapytał, kiedy Elon Musk zamierza organizować „emigrację na Marsa”. Bo on chyba jednak się zdecyduje, gdyż ziemia staje się powoli miejscem nie do zniesienia. Siedzę w domu, piję piątą kawę i zastanawiam się, czy to rzeczywiście jest fajnie, kiedy po raz kolejny w moim życiu, na moich otwartych coraz bardziej ze zdziwienia oczach, tak brutalnie dzieje się historia…

Obyś żył w ciekawych czasach… No właśnie.

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić