aktualizacja 

KL Ravensbrück. Nazistowskie piekło dla kobiet

286

W świetle niemieckiej dokumentacji był to „Muster-Lager”, obóz wzorowy. I rzeczywiście Ravensbrück stanowił wzorzec: niewolniczego wyzysku, sadyzmu i zbrodniczych tendencji. O tym co robiono tam kobietom – a w największej liczbie Polkom – wciąż zbyt rzadko się mówi.

Więźniarki obozu w Ravensbrück podczas inspekcji baraków.
Więźniarki obozu w Ravensbrück podczas inspekcji baraków. (Domena publiczna)

Budowa obozu koncentracyjnego w pobliżu wioski Ravensbrück, 90 kilometrów na północ od Berlina, ruszyła jesienią 1938 roku. Baraki stawiali więźniowie innego Konzentrationslager, Sachsenhausen. W założeniu miały one pomieścić tylko około 3000 osób. Konkretnie zaś – kobiet.

Zwierzchnicy rozrastającego się w zastraszającym tempie niemieckiego kompleksu obozów powołali KL Ravensbrück ściśle jako lager kobiecy. Już w chwili uruchomienia był to największy obóz koncentracyjny dla kobiet pod kontrolą III Rzeszy. I tak zostało aż do 1945 roku.

Pierwszy transport

Pierwszy transport więźniarek, przewiezionych ciężarówkami, dotarł do Ravensbrück w maju 1939 roku. Było ich – jak podawała Wanda Półtawska – 867. „Potem tak szło bez przerwy” – dopowiedziała lekarka, która też trafiła do tego piekła na ziemi.

Zobacz też: Niemcy go torturowali. Po wojnie polski ksiądz walczył o pojednanie

Dostawiano kolejne baraki, a liczba osadzonych stale rosła: zwłaszcza w następstwie inwazji na Polskę, a niespełna dwa lata później – na Związek Radziecki. Latem 1940 roku w Ravensbrück przebywało już 4 tys. więźniarek, w 1941 roku – 5 tys. W 1942 ich liczba przekroczyła 10 tys.

Czysta pościel i prawdziwe posiłki

Warunki tylko początkowo były znośne. W latach 1939-1940 więźniarki karmiono skromnie, ale wystarczająco. Dostawały też świeżą pościel i wyprane ubrania. Wraz z rosnącą ciasnotą i przedłużaniem się wojny, sytuacja kobiet stawała się jednak ciężka, a wreszcie – horrendalna.

Stopniowo zmieniał się sam charakter obozu. Im bliżej końca wojny, tym słuszniej o Ravensbrück można mówić jako o obozie śmierci. Na terenie kompleksu stawiano kolejne warsztaty, w których więźniarki były zobowiązane niewolniczo pracować. Firma Siemens & Halske uruchomiła około dwudziestu zakładów; kolejne nadzorowało bezpośrednio SS.

Więźniarki składały elektronikę, szyły, a nawet – produkowały części rakiet V-2. KL Ravensbrück stawało się olbrzymim, odrębnym kompleksem obozowym. Podlegało mu przeszło czterdzieści podobozów na terenie całej Rzeszy, a w bezpośrednim sąsiedztwie głównych zabudowań – obóz specjalny dla dziewcząt i niewielki podobóz męski, podlegający tym samym władzom.

Stały nago, na śniegu

Racje żywnościowe stale były ograniczane. Szybko spadły do poziomu głodowego: wiosną 1942 roku na osobę przypadało już tylko 200 gramów chleba dziennie. W obozie zaczęły szerzyć się choroby i przypadki śmierci z wyczerpania. Esesmani przeciwdziałali epidemiom z typowym dla siebie sadyzmem.

Więźniarki często zmuszano, by stały nago na dworze, nawet w śniegu, podczas gdy ich ubrania i koce palono, a baraki dezynfekowano – pisze Sarah Helm w książce If This is a Woman. Inside Ravensbrück.

Od 1941 roku przeprowadzano też stałe egzekucje osadzonych. „Niezliczone kobiety zostały rozstrzelane” – podają kustosze muzeum Ravensbrück. Planowo mordowano osoby uznane za niezdolne do pracy. Część więźniarek przewożono też do innych obozów celem zabicia, bo Ravensbrück do początku 1945 roku nie miało własnej komory gazowej. Zbudowano ją dopiero w styczniu w ostatnim roku wojny, zaraz obok krematorium. Niemcy zabili w niej od 5 tys. do 6 tys. kobiet.

Najwięcej było Polek

Dokładna, łączna liczba więźniarek KL Ravensbrück nie jest znana. Szacunki mówią o 120-130 tys. osadzonych kobiet. W nawet ponad 80% były to tak zwane więźniarki „polityczne”. Najwięcej w Ravensbrück było Polek. Ich liczbę szacuje się na 40 tys.. Drugą grupę stanowiły Żydówki, z wszystkich krajów zajętych przez III Rzeszę. Było ich około 26 tys. Rosjanek (lub też szerzej – obywatelek ZSRR) zesłano do Ravensbrück 18 tys., Francuzek 8 tys., Holenderek 1 tys.

Bilans śmierci

Maksymalnie w obozie przebywało na raz 45 tys. kobiet. Śmiertelność, zwłaszcza pod koniec wojny, była koszmarna. Encyclopedia Britannica podaje, że zmarło łącznie ponad 50 tys. więźniarek, w większości z głodu, na skutek chorób i krańcowego przepracowania.

Inne publikacje podają liczby od 30 tys. do 90 tys. ofiar. Łącznie niemieccy oprawcy doprowadzili więc do śmierci od ok. 25 do nawet 70 proc. wszystkich osadzonych. „Prawda kryje się zapewne pośrodku” – pisze Sarah Helm. – „Ponieważ jednak przetrwały tylko szczątki esesmańskiej dokumentacji obozu, rzeczywistej liczby już nikt nie pozna”.

„Przecież ja mam zupełnie brudne nogi”

Ravensbrück zdobyło sobie wyjątkowo ponurą sławę za sprawą brutalnych, bezwzględnych strażników i strażniczek. Było też miejscem nieludzkich eksperymentów medycznych. Łącznie 86 kobiet, w tym 74 Polki, poddano wbrew ich woli inwazyjnym, pseudonaukowym operacjom.

Ich kości i mięśnie rozmyślnie infekowano bakteriami, przecinano im nerwy, uszkadzano tkanki, by symulować rany wojenne. Te same kobiety były operowane kilkukrotnie. Pięć z nich zmarło na skutek zabiegów, kilka wkrótce po operacji rozstrzelano. Inne przeżyły, choć często czekało je dożywotnie kalectwo.Ostatnie operacje na nieszczęśnicach nazywanych „królikami” Wanda Półtawska opisała następująco:

Blok został zamknięty na trzy doby bez jedzenia, picia i powietrza (zamknięto okiennice). W tym czasie spośród 10 zabranych do bunkra pięć zoperowano tak jak stały, w brudnych sukniach, bez sali operacyjnej, bez pielęgniarek (…)
[Zabiegi wykonywano] na więźniarkach z zakneblowanymi ustami. Joanna budząc się z narkozy powtarzała ostatnią myśl: „przecież ja mam zupełnie brudne nogi”.

Ostatni marsz

Podobnie jak w innych obozach, tak też w Ravensbrück Niemcy dążyli do zatarcia śladów swojej zbrodniczej działalności. U samego schyłku wojny posłali przeszło dwadzieścia tysięcy więźniarek w marsz śmierci w kierunku północnej Meklemburgii.

Gdy 30 kwietnia 1945 roku do obozu wkroczyły oddziały Armii Czerwonej, znalazły tam tylko około 3500 półżywych, chodzących szkieletów. Wiele z tych „wyzwolonych” kobiet zmarło w kolejnych tygodniach. Inne już zawsze musiały żyć z tym, co ujrzały w miejscu „do którego wchodzi się bramą, a wychodzi kominem”.

Kamil Janicki – historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Damy polskiego imperium, Pierwsze damy II Rzeczpospolitej, Epoka milczenia i Damy złotego wieku. Jego najnowsza pozycja to Damy przeklęte. Kobiety, które pogrzebały Polskę (2019).

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić