Karolina Korwin-Piotrowska
Karolina Korwin-Piotrowska| 
aktualizacja 

List do Czesława M. napisany po "Szkole uwodzenia"

23

Drogi Czesławie, jakie to szczęście, że w tym coraz bardziej chorym świecie, są jeszcze takie zakręcone i pozytywne jednostki jak TY…

List do Czesława M. napisany po "Szkole uwodzenia"
(Agencja ONS, Eryk Nogga)

Czesławie, kiedy zadzwoniłeś do mnie wiosną tego roku, nagle, w dniu, kiedy po powrocie od lekarza wcale nie było mi do śmiechu i zacząłeś, jak to Ty, nawijać o kilkunastu rzeczach naraz, z trudem wyłuskałam informację, że powstaje film z Tobą w roli głównej, że zbierasz fajnych przyjaciół i zapraszasz do tego, by w nim zagrali oraz chciałbyś, abym zagrała w jednej ze scen….

Zapytałam tylko kiedy i gdzie mam być i obiecałam, że będę. Byłam, „zagrałam”, było super. Jak wiesz, negocjacje o stawkę ze mną trwały sekundę, bo wyznaję zasadę, że ważne jest nie to, za ile się robi, ale w jakim towarzystwie. A towarzystwo było zacne, a Ania Smołowik, która grała Twoją dziewczynę, okazała się dla mnie super partnerką do grania. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam się pochwalić światu, że zagrałam w jednym filmie z Czesławem, z TYM Czesławem, ale poproszona o dyskrecję, trzymałam buzię na kłódkę.

Dlaczego uważam, że jesteś fajnym koleżką? Bo odkąd poznałam Ciebie muzycznie, a potem prywatnie, nigdy mnie nie zawiodłeś. Każda twoja płyta to wiele artystycznych wrażeń oraz dawka szczerości, jaką akceptuję bez wahania. Jesteś szczery i uczciwy, a po lekturze twojej książki, która odbrązawia obraz Polaka-emigranta, mam szacunek za odwagę, dystans i podejście do świata. No i to w jaki sposób piszesz o swoich dziewczynach… Uważam, że klasę partnerów poznaje się po tym, w jaki sposób opowiadają o swych byłych romansach i miłościach. Ty masz klasę. Wielką.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Byłam w kinie na „Szkole uwodzenia Czesława M.” i nie ukrywam, że idąc na ten film, bałam się tego, co zobaczę. Różnie to bywa z celebryckimi przedsięwzięciami tego typu w naszym kraju, zwykle ego głównej gwiazdy zwycięża nad zdrowym rozsądkiem, o poziomie artystycznym nawet nie wspomnę; nakręcenie czegokolwiek wspólnie to jedynie okazja do spotkania przy wódce i innych dopalaczach, a potem do radosnego obrabiania tyłków znajomym na premierowym bankiecie. Poza tym, nie wiedziałam w ogóle, co zobaczę na ekranie, jak ta szalona historia, nad którą zaśmiewałam się w scenariuszu, będzie wyglądać na w kinie.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Wiesz, że jestem szczera, walę prosto z mostu, ale akurat Ty to u mnie cenisz, bo chyba już wiesz, że szczerość w zakłamanym świecie jest towarem cennym. I wiem jedno - nie ma lipy, nie ma obciachu, jest przezabawna i absolutnie urocza komedia, z delikatną jak mgiełka nutką liryzmu i poezji. To opowieść o Czesławie, wielkiej gwieździe, która się stoczyła do poziomu menela, jeżdżącego dla zabicia czasu i szukania celu w życiu autobusami komunikacji miejskiej od pętli do pętli. Pewnego dnia bowiem Czesław zostawia swój zespół z Danii, swoją dziewczynę, wszystkich znajomych i znika, by odnaleźć się nad morzem, jako twarz tytułowej Szkoły uwodzenia. Bo na wyrywaniu lasek to się zna naprawdę. A czego nie wie, to doczyta.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Kiedy oglądałam, zarykując się głośno ze śmiechu, usiłując uratować spływający po twarzy misterny makijaż oczu, zastanawiałam się, co mi ten film, z jego świetną atmosferą, inteligencją i prostotą przekazu oraz bezpretensjonalnością, przypomina. Otóż jest taki film, to kultowy „Rejs”. Nie tylko dlatego, że jak w „Szkole uwodzenia” gra masa naturszczyków i paru VIP-ów wsadzonych jest dla niepoznaki do obsady. Chodzi o podejście do widza. O szacunek do niego, o docenienie jego inteligencji, poczucia humoru. Widza traktuje się często w polskim kinie jak kretyna. „Szkoła uwodzenia Czesława M” udowadnia, że można inaczej. Że dowcip może wygrać inaczej niż tylko pustym rechotem. Że ważna jest czasem cisza. Albo scena bez słów. Bo obraz mówi więcej niż steki stron tekstu. Bo ważna jest prostota, autentyczny luz i wiara w widza.

Jest tam masa smaczków dla widza złaknionego kulis szołbiznesu w Polandzie: jak zrobić karierę, jak upaść, co robi zdeterminowany zespół, by jakoś funkcjonować, choć lider zaginął i ma w dupie jakiekolwiek granie, jest świetny motyw tego, co trzeba zrobić, by dostać się do telewizyjnego talent show. Oraz całkiem niezły patent na to, jak zerwać z dziewczyną. Jeden warunek: trzeba dobrze znać Edwarda Miszczaka, niczego więcej nie zdradzę. Ale ponad wszystko jest armia naturszczyków w rolach studentów Szkoły uwodzenia. Panowie mówią swoimi tekstami. To TRZEBA usłyszeć. Tak samo, jak trzeba zobaczyć zachwycony Polską, oderwany od rzeczywistości wszelakiej, duński zespół Czesława, szukający zaginionego kolegi z mapą Polski w ręku…Będziecie wyć ze śmiechu. Ja wyłam.

Jestem dumna, że mam swoje dwie minuty w tym filmie. Ale najbardziej jestem dumna z tego, że Ci się udało zebrać super ludzi i zrobić świetny film. Bałam się, że z tej wielkiej sympatii do Ciebie musiałbym robić jakieś uniki, żeby nie urazić artystycznej duszy. Nie muszę. Jest świetnie. Koledzy będą Ci zazdrościć sukcesu. Nie tylko tego, że jesteś na bilbordach, co jak powiedziałeś, bardzo dopełnia Twoje życie uczuciowe. Chłopie, Ty MASZ dystans, a nie, jak bolesna większość naszych wspólnych szołbiznesowych znajomych, tylko gada o tym, że go ma i takie totalne poczucie humoru na własny temat, a kiedy przychodzi co do czego, to nie wiesz, po jakiego prawnika czy biuro ochrony dzwonić. Ten film jest na to dowodem. Gratulacje dla ekipy, dla Ani Smołowik, Jakuba Kamieńskiego, Sławomira Packa i Justyny Malec oraz Agaty Pruchniewskiej, która jak zatańczyła po wizycie u fryzjera, to zatkało mnie dokładnie tak samo jak jej pracownika, który to przypadkowo zobaczył…

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Mam nadzieję, że masa ludzi pójdzie na ten film, bo jak nigdy przedtem jesteśmy spragnieni celnie działającego antydepresanta w dobrej formie, inteligentnego śmiechu a nie pustego rechotu i czegoś, co pokaże nam, że jak śpiewasz z Arturem Andrusem, „Trzeba mieć specjalną skrzynię”, w której można przetrwać trudny czas. Że jest nadzieja. Po tym filmie chce się tańczyć w rytm „Motylem jestem”. A ja przypominam sobie, kiedy byłam małą dziewczynką, jechałam gdzieś z mamą taksówką, wyjąc non stop refren „Motylem jestem” i po kilku minutach taksówkarz nie wytrzymał emocjonalnie i kazał nam wysiąść, bo „bachor non stop wyje”. Wysiadłyśmy, a ja nadal wyłam refren mojego hitu… Może jednak lepiej, że nie dostałam piosenkarką. Mogę pisać o filmach.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

*Ludzie, idźcie do kina. *Słońce wam w najbardziej zapyziały i smutny dzień prosto w twarz zaświeci. Czesław, dzięki wielkie. To pisałam ja, Twój fan i jak okoliczności pokazały, emocjonalny coach.

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić