Dziewczynka przyszła na świat przez cesarskie cięcie po 24 tygodniach i 5 dniach ciąży ważąc 567 g. Dzień później jej mamę odłączono od aparatury wspomagającej oddychanie i karmienie. Dziecku w bardzo symbolicznym geście dano na imię Life, czyli życie. Lekarze obawiają się, że Carrie DeKleyn nie doczeka poniedziałku 11 września.
To bardzo trudny moment. Zostało jej już bardzo niewiele czasu - powiedział jej mąż Nick, czuwający przy żonie w szpitalu uniwersyteckim w Michigan. Do łóżka konającej kobiety przybyli wszyscy jej krewni. W sumie kilkanaście osób ze stanów Kentucky, Tennessee oraz Oklahomy.
Life Lynn Dekleyn przebywa na oddziale neonatologicznym. Jej tata twierdzi, że mała radzi sobie bardzo dobrze i "niemal samodzielnie oddycha". Jest przekonany, że poradzi sobie i po 4-5 miesiącach będzie mogła opuścić szpital. Lekarze mówią, że poród nastąpił w idealnym, dosłownie ostatnim momencie.
Po kwietniowej diagnozie (glejak) Nick regularnie informował w sieci o stanie swojej żony. Wiadomo, że przeszła cztery operacje mózgu, ale odmówiła chemioterapii. Na facebookowym profilu Cure4Carrie mąż prosił o wsparcie dla swojej rodziny. Pisał, że od samego początku głęboko religijna żona zdeterminowana była donosić szóstą ciążę. Para ma jeszcze pięcioro dzieci w wieku od 2 do 18 lat.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.